Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zapłacimy za Nord Stream

Treść

Parlament Europejski przegłosował wczoraj tzw. Drugi Strategiczny Przegląd Energetyczny. W dokumencie powtórzono argumentację zaprezentowaną niedawno przez Angelę Merkel w kwestii udzielenia gazociągom: Nabucco, Nord Stream i South Stream, dofinansowania z funduszy unijnych. Polski rząd nie zareagował dotychczas na sprzeczne z naszym interesem zapisy nie tylko w przyjętym raporcie, lecz również wobec wpisania na listę unijnych priorytetów Gazociągu Północnego. Wszystko wskazuje na to, że ten ostatni będzie finansowany ze wspólnotowych funduszy, zatem również z uiszczanych przez nas składek.
- Kryzys energetyczny pokazał słabości Unii Europejskiej - ocenił w trakcie parlamentarnej debaty dolnośląski eurodeputowany Konrad Szymański (PiS/UEN).


Konrad Szymański dodał, że do dziś istnieją kłopoty z właściwą interpretacją przekazów płynących z tej sytuacji. - Jaskrawą ilustracją tego błędu jest postulat Angeli Merkel, która po trzecim konflikcie energetycznym na linii Unia - Rosja proponuje nam dziś jeszcze silniejsze związanie się z rosyjskimi surowcami energetycznymi przez realizację Gazociągu Północnego i Południowego - powiedział Szymański. Podkreślał, iż sytuacja wygląda dokładnie odwrotnie, niż usiłuje się ją przedstawiać. - Ten kryzys pokazuje, że powinniśmy postawić wszystko na budowę niezależnej infrastruktury, która poprowadzi nas do niezależnych źródeł surowców energetycznych w Azerbejdżanie i Turkmenistanie - dodał. W jego opinii, rozwiązanie problemu energii będzie momentem krytycznym integracji - Unia ma szansę pokazać swoją efektywność i nabrać nowych sił. Może jednak również pokazać swoją bierność, ryzykując marginalizację.
Od czasu, kiedy Angela Merkel złożyła na ręce przewodniczącego José Manuela Barroso list do prezydencji, w którym lobbowała za udzieleniem unijnego poparcia South Stream, Nord Stream i Nabucco, mamy do czynienia z kontynuacją tej strategii na terenie Parlamentu. Polski rząd milczy w tej sprawie. Kiedy bowiem Barroso otworzył listę priorytetową projektów energetycznych, Angela Merkel natychmiast zareagowała, działając na rzecz projektów konsorcjum Nord Stream. Tymczasem już wtedy Polska powinna była zgłosić postulat wykreślenia Nord Stream z listy preferencyjnej, aby uniknąć rosyjskiego monopolu w Europie. Parlament wsparł również projekty dywersyfikacji dostaw "błękitnego surowca" do Europy: Nabucco oraz prowadzący z Turcji przez Grecję do Włoch TGI. Zdaniem większości eurodeputowanych, czysto unijny projekt Nabucco ma być zatem traktowany na równi z gazociągiem mającym kapitał rosyjski.
O tym, jak palącym problemem jest kwestia uniezależnienia się od rosyjskich dostaw, świadczy chociażby sytuacja, w jakiej rosyjsko-ukraiński partner postawił PGNiG. RosUkrEnergo nadal nie przesyła nam bowiem ustalonej w umowie ilości gazu. Ponadto Gazprom, główny udziałowiec RosUkrEnergo, nie odpowiada na pisma o pilne spotkanie w sprawie uzupełnienia dostaw. PGNiG, aby zapewnić gaz odbiorcom, sięga po paliwo z magazynów. Zapasów wystarczy jednak jedynie na kilka tygodni.
Eurodeputowani wezwali Komisję Europejską do zrewidowania jeszcze w tym roku dyrektywy z 2004 r. dotyczącej zaopatrzenia w gaz, w tym m.in. wspólnej deklaracji na wypadek sytuacji kryzysowej, rozdzielenia dostępnych zapasów między poszczególne, dotknięte kryzysem dostaw kraje oraz zwiększenia ilości przechowywanego gazu, a także możliwości szybkiego uruchomienia jego zapasów. Zaapelowali przy tym o zawarcie umowy trójstronnej między UE, Rosją i Ukrainą w sprawie tranzytu gazu do UE. Miałaby ona służyć zapewnieniu bezpieczeństwa dostaw energii do UE w nadchodzących latach.
Zdaniem PE, Unia Europejska nadal będzie uzależniona od dostaw energii z paliw kopalnych z krajów trzecich. UE importuje obecnie 50 proc. zużywanej przez nią energii, a w 2030 r. proporcje te mogą osiągnąć 70 procent. Dlatego trójstronna umowa między UE, Rosją i Ukrainą byłaby tak ważna dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego w nadchodzących latach.
Tymczasem rosyjski ambasador przy Unii Europejskiej Władimir Czyżow zaapelował wczoraj o rewizję Traktatu Karty Energetycznej, ewentualnie zastąpienie go innym dokumentem. Rosja, która ewidentnie dąży do utrzymania swojej dominującej pozycji na rynku gazu, nadal odmawia ratyfikacji Europejskiej Karty Energetycznej. Ta ostatnia przewiduje m.in. powstanie konkurencyjnego rynku paliw, energii i usług energetycznych, swobodny i wzajemny dostęp do rynków energii państw-sygnatariuszy, dostęp do zasobów energetycznych i ich eksploatację na zasadach handlowych. Uwzględnia także ułatwienia w dostępie do infrastruktury energetycznej w celach międzynarodowego tranzytu.

Klimatycznej propagandy ciąg dalszy
W przyjętym przez PE dokumencie eurodeputowani wzywają poszczególne kraje członkowskie do przyjęcia nowych celów klimatycznych, które miałyby zostać osiągnięte do 2050 r.: zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 80 proc., poprawienia o 35 proc. wydajności energii oraz zwiększenia udziału energii odnawialnej tak, aby stanowiła ona 60 proc. całości dostaw energetycznych. Wskazali przy tym na konieczność utrzymania elektrowni atomowych jako źródeł energii, odrzucając zdecydowaną ilością głosów poprawkę, która wzywała kraje członkowskie do rezygnacji z wykorzystywania elektrowni jądrowych. Jednocześnie zaapelowali do Komisji Europejskiej, aby stworzyła "szczegółową mapę drogową nuklearnych inwestycji". Na rozwoju energetyki jądrowej w Europie, szczególnie w krajach, gdzie jeszcze nie jest ona wykorzystywana, zależy przede wszystkim Francji. Kraj ten jest bowiem głównym europejskim eksporterem technologii jądrowych.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2009-02-04

Autor: wa