Zapatero też ma swoich "wypędzonych"
Treść
Raz wprawioną w ruch machinę absurdu trudno zatrzymać. Zaskoczenie i niedowierzanie. Takie emocje dominowały w hiszpańskim parlamencie, kiedy deputowani dowiedzieli się o najnowszej inicjatywie grupy socjalistów. To zgłoszony - całkiem serio - projekt ustawy, który przewiduje rekompensatę dla potomków Maurów tzw. moriscos za ich wypędzenie z Hiszpanii... w 1609 roku. Kto będzie następny w kolejce? Wizygoci?
Socjaliści zaproponowali ustawę, w której domagają się "instytucjonalnego uznania" dla wspólnoty Maurów "wobec niesprawiedliwości popełnionych z powodu religijnej nietolerancji". Skala absurdu jest ogromna: padł nawet pomysł tworzenia "związków ekonomicznych" z potomkami ofiar. Ma to im zrekompensować "fanatyzm i rasizm jako przyczyny jednego z najokrutniejszych wygnań w historii Hiszpanii".
"Moriscos" to określenie, które pochodzi od słowa "moro" - Maur, także mahometanin. Oznaczało hiszpańskich muzułmanów, którzy przyjęli chrzest po nakazie królów katolickich Izabeli i Ferdynanda z 14 lutego 1502 roku.
Po przedstawieniu projektu w kuluarach hiszpańskiego parlamentu zawrzało. - Widać, jakie priorytety mają socjaliści w dobie szalejącego kryzysu ekonomicznego - komentują inicjatywę posłowie Partii Ludowej. - Ustawa ma charakter historyczno-kulturalny, ale nie przewiduje kompensacji ekonomicznej ani płacenia nikomu odszkodowań - tłumaczy José Antonio Alonso, rzecznik socjalistów. Autorem projektu jest deputowany z okręgu Grenady José Antonio Pérez Tapias. Z kolei komunista Gaspar Llamares (IU), mając na uwadze ustawę o pamięci historycznej, z miejsca poparł "symboliczną rekompensatę" dla potomków moriscos jako wynagrodzenie za wyrządzoną im "niesprawiedliwość".
Inicjatywa socjalistów zobowiązuje rząd do ustanowienia i umocnienia "związków ekonomicznych, społecznych i kulturalnych z ludnością Mauretanii i Afryki Subsaharyjskiej wywodzącej się od Maurów, wypędzonych z terytorium hiszpańskiego w XVII wieku" jako wyraz uznania dla wspólnoty, która padła ofiarą "niesprawiedliwości historycznej z powodu religijnej nietolerancji" i "urazy chrześcijańskiej ludności". Przyjęcie inicjatywy - według José Antonia Péreza Tapiasa - byłoby "aktem pamięci historycznej". Soraya Sáenz de Santamaría, rzecznik opozycyjnej Partii Ludowej (PP), była stanowcza: socjaliści stracili kontakt z rzeczywistością.
- Lepiej, aby zajęli się realną historią milionów bezrobotnych, a nie wydarzeniami sprzed 400 lat, których nikt nie może zmienić - powiedziała Soraya Sáenz de Santamaria. W tej chwili w Hiszpanii jest około 4 mln bezrobotnych, a prognozy wskazują na to, że bezrobocie wkrótce może przekroczyć 20 procent. W sytuacji pełnoobjawowego kryzysu ekonomicznego, gdy rząd wyraźnie nie daje sobie rady, socjaliści poświęcają swój czas i angażują parlament do akcji czysto ideologicznych. Ale problem jest innego rodzaju, i to całkiem poważny. W Hiszpanii systematycznie wzrasta liczba muzułmanów, którzy nie ukrywają chęci powrotu do Andaluzji. Obserwowane jest też zjawisko eskalacji żądań restytucyjnych, muzułmanie chcą np. zwrotu katedry w Kordobie, placów na budowę meczetów, zwłaszcza w Grenadzie. Sondaże wskazują, że po najbliższych wyborach samorządowych nowe władze w niektórych dzielnicach tego miasta będą tworzone przez islamistów. Nowa partia muzułmańska zamierza jednak powalczyć o wpływy w całej Hiszpanii. Oficjalnie chce bronić wszystkich imigrantów, choć żadna krzywda im się nie dzieje. Faktycznie chodzi o poszerzenie strefy wpływów społeczności muzułmanów. Partia Odrodzenia i Jedności Hiszpanii (Partido Renacimiento y Union de Espana - PRUNE) powstała w Grenadzie, w wyborach samorządowych w 2011 roku zamierza wystawić kandydatów w największych miastach, jak: Madryt, Barcelona, Saragossa i Walencja.
W wyniku udanej rekonkwisty hiszpańskiej, w 1491 r. Boabdil, ostatni arabski władca Grenady, skapitulował i zgodził się oddać miasto w zamian za to, że muzułmanie zachowają swoją wiarę, będą sądzeni według własnych praw i nie zostaną zmuszeni do noszenia oznakowanych płaszczy jak żydzi. Rozpoczęła się wówczas praca mająca na celu nawrócenie muzułmanów, która została powierzona Hernandowi z Talawery. Pokojowe metody i serdeczność tego pierwszego arcybiskupa Grenady sprawiły, że muzułmanie nazywali go "świętym alfaquí", tj. świętym doktorem bądź mędrcem. W 1499 r. Grenadę odwiedzili Izabela i Ferdynand i zdziwili się panującym tutaj klimatem muzułmańskim. Kardynał Jiménez de Cisneros otrzymał polecenie, aby stosować skuteczniejsze metody w ewangelizacji. Królewski dekret z 1502 r. nakazywał nawrócenie lub wypędzenie wszystkich muzułmanów z Grenady, z wyjątkiem chłopców poniżej 14. i dziewcząt poniżej 12. roku życia. Królestwo Grenady przez fakt, że było ostatnim królestwem islamskim, skupiło do lat 70. XVI w. największą liczbę moriscos, w większości o dużym poziomie kulturalnym i mało zintegrowanych z nową "kulturą kastylijską". Mówili płynnie po arabsku, dobrze znali islam i zachowywali większą część własnych tradycji, tj. ubiór, muzykę, potrawy, celebracje, a nawet praktykowali islam. Duża grupa moriscos znajdowała się w Królestwie Walencji (blisko jedna trzecia ludności) i w Królestwie Aragonii (ok. 20 proc. ludności). Chronieni przez możnowładców z racji płaconych wysokich podatków moriscos praktykowali islam, chociaż oficjalnie należeli do Kościoła katolickiego. Szczególnie słynni byli alfaquí (mędrcy) z Walencji z powodu znajomości Koranu. Odwiedzali szereg wspólnot w całym królestwie. Moriscos z Walencji nawiązali także kontakty z Turkami i Berberami.
Kiedy na tron wstąpił Filip II, na Morzu Śródziemnym nasiliła się wojna z Turkami otomańskimi. Hiszpańscy moriscos nie ukrywali swojej sympatii do piratów Berberów, którzy mieli bazy w Maroku, Tunisie i Algierii, co wywoływało zrozumiały niepokój korony hiszpańskiej. W 1566 r. Filip II zakazał używania arabskiego, szat i ceremonii pochodzenia islamskiego. Odpowiedzią było powstanie w Alpuharze (1568-1571). Szacuje się, że pod koniec XVI w. moriscos liczyli pomiędzy 275 tys. a 500 tys. osób. Odrzuceni przez hiszpańską koronę, dla której byli piątą kolumną berberskich piratów Turcji bądź Francji i oskarżani nie tylko o nielojalność, ale też fałszywe, jedynie powierzchowne nawrócenie, moriscos stali się obiektem podejrzeń. Istnienie wewnątrz Królestwa Hiszpanii narodu jawnie wrogiego i bez możliwości asymilacji stawało się coraz bardziej problematyczne. W 1609 roku Filip III nakazał wypędzenie moriscos. Proces ten trwał siedem lat.
o. Marek Raczkiewicz CSsR, Madryt
Nasz Dziennik 2009-12-02
Autor: wa