Zapasy wystarczą na kilkanaście dni
Treść
Z Tomaszem Chmalem, ekspertem Instytutu Sobieskiego w dziedzinie energetyki,  rozmawia Zenon Baranowski 
Padają zapewnienia, że nie mamy czego  się obawiać, jeśli chodzi o wstrzymanie dostaw gazu na Ukrainę. Czy tak  rzeczywiście jest?
- W krótkim okresie czasu nie mamy czego się obawiać,  natomiast w dłuższej perspektywie może to stanowić problem. Wszystko zależy od  tego, jak długo ten konflikt będzie się utrzymywał. Mamy co prawda pełne  magazyny gazu...
PGNiG zapewnia, że wystarczą na kilka  tygodni.
- Według mnie, zapasy wystarczą najwyżej na kilkanaście dni,  oczywiście w zależności od temperatury powietrza. Jeżeli temperatura spadnie i  będzie np. -10 C, to zapasy zużyją się zdecydowanie szybciej, a jeżeli będzie  ciepła zima, jak jest obecnie, to kilkanaście dni powinniśmy wytrzymać.  Natomiast mam wrażenie, że Ukraińcy tym razem są zdecydowanie lepiej  przygotowani do tego konfliktu i mają pełne magazyny.
Chcą wziąć Rosję  "na przeczekanie"? 
- Na pewno będą chcieli próbować w ten sposób grać.  Mają tutaj bowiem nieco racji, ponieważ ktoś z dnia na dzień żąda podwyżki o  kilkadziesiąt procent, tylko dlatego że występują braki pieniędzy w  budżecie...
Właśnie, czy zakręcenie kurka to element politycznego  nacisku na Ukrainę, czy też chodzi tutaj wyłącznie o kwestie  finansowe...
- Kryzys światowy i niskie ceny surowców energetycznych  powodują, że Rosjanie szukają wszelkich możliwych rezerw, gdzie można jeszcze  uzyskać jakieś środki. I tutaj jest próba właśnie takiego ugrania kilkunastu czy  kilkudziesięciu dolarów na 1000 m sześc. gazu. W mojej ocenie, Rosja zachowuje  się trochę jak taki bezwzględny bankier wobec ubogiej rodziny. Ale jest to też  ewidentnie polityczna gra, która ma na celu pogłębienie kryzysu na Ukrainie. Ta  sytuacja jeszcze bardziej konfliktuje obóz rządzący i tak naprawdę wpycha  Ukrainę w objęcia Rosji. 
PGNiG zapewnia, że my mamy wszystko  uregulowane, czyli pretekstu do ograniczeń gazu nie ma. Unia Europejska  stwierdza, że to konflikt dwustronny, chociaż ma pewne obawy.
- Obawy  Unii Europejskiej są w pełni uzasadnione, dlatego że 25 proc. dostaw gazu  pochodzi z Rosji, a z tego 80 proc. jest transportowanych przez Ukrainę, więc to  jest bardzo ważny szlak tranzytowy. Unia może się obawiać tego, że Ukraina może  zacząć pobierać gaz przeznaczony dla Europy Zachodniej. Ukraina oczywiście  zapewnia, że nic takiego nie nastąpi, ale w sytuacji kryzysowej zawsze może się  powołać na stan wyższej konieczności, stwierdzając, iż ma wówczas prawo do  wykorzystania wszelkich możliwych środków do tego, aby zapewnić swoim obywatelom  ciepło. Jest zupełnie oczywiste i Unia trochę się tego obawia. Natomiast w żaden  sposób nie pomaga Ukrainie rozwiązać jej problemów. 
Takie kryzysy  gazowe bynajmniej nie służą Polsce ani Unii, więc należy coś z tym robić...  
- Koniecznie należy bardziej wciągać Ukrainę w obszar tej - nazwijmy to  - bezpiecznej strefy europejskiej, ponieważ bez tego Ukraina sobie nie poradzi.  Z tym, że niestety Ukraina nie bardzo w tym Unii pomaga. Konflikt na szczytach  władzy na Ukrainie jest absolutnie niedopuszczalny, szczególnie w takiej  kryzysowej sytuacji. Jeżeli oni chcą otrzymać jakąś pomoc i większe wsparcie ze  strony Polski i Unii Europejskiej, to powinni też przekazać jasny komunikat, jak  wyobrażają sobie swoją współpracę i jak będą rozwiązywać konflikty. Tudzież  przedstawić jakieś sposoby rozwiązywania tego typu konfliktów  rosyjsko-ukraińskich przez jakieś arbitraże międzynarodowe, a nie na zasadzie  jednostronnej decyzji jednego dostawcy i jednego państwa tranzytowego. Z jednej  strony mamy Gazprom twardo formułujący swoje żądania, a z drugiej Ukrainę,  której decyzje jako ważnego szlaku tranzytowego nas dotyczą. Gdyby nagle firmy  ukraińskie zadeklarowały, że nie będą przesyłały rosyjskiego gazu w ramach  odwetu, to wiadomo, co to oznacza dla nas. 
Jak się zakończy ten  konflikt? 
- Myślę, że niebawem będzie porozumienie. Zwykle bywało tak,  że było ono przed końcem roku lub w pierwszych dniach nowego. Moim zdaniem, jest  to kwestia kilku, kilkunastu dni, kiedy to porozumienie zostanie zawarte. Z  jednej strony na pewno nastąpi wzrost cen gazu, ale być może Ukrainie uda się  wynegocjować jakieś podwyżki na tranzycie i w ten sposób, przynajmniej  częściowo, zrekompensuje sobie te wzrosty i nie będzie to aż tak dotkliwe dla  gospodarki Ukrainy. 
Dziękuję za rozmowę. 
"Nasz Dziennik" 2009-01-03
Autor: wa
 
                    