Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zaniedbana konsolidacja

Treść

Żaden z realizowanych od 1992 roku rządowych programów restrukturyzacji polskiego hutnictwa nie przyniósł poprawy efektywności ekonomicznej tego sektora - uważa Najwyższa Izba Kontroli. Najskuteczniej kolejne ekipy przeprowadziły natomiast redukcję stanu zatrudnienia. Rezultaty przewyższyły tu nawet pierwotne założenia. Postulowaną przez ekspertów od dziesięciu lat konsolidację sektora rozpoczęto natomiast dopiero w połowie 2001 r., mimo iż była podstawowym warunkiem restrukturyzacji.
Zakres przeprowadzonej przez NIK kontroli obejmował rządowe programy opracowane w latach od 1992 r. do 2002 r. Były to zatem: "Stanowisko rządu RP w sprawie restrukturyzacji hutnictwa żelaza i stali do 2002 roku" z 1992 r. oraz "Program restrukturyzacji przemysłu hutnictwa żelaza i stali w latach 1998-2005" z połowy 1998 r. a także liczne aktualizacje. Kontrolowano faktyczny stan wdrożenia tych programów oraz osiągnięte efekty.
Z dwudziestu pięciu hut, które rozpoczęły realizację rządowego programu z 1992 r., aż siedem postawiono w stan upadłości lub likwidacji. Pozostałe znalazły się w bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej i prowadziły działalność ze stratami. Kolejne programy restrukturyzacji nie przyniosły poprawy tego stanu. Nieudane programy restrukturyzacyjne realizowane jeszcze do połowy 2001 r. pochłonęły z budżetu państwa 7,5 mld zł. Mimo iż 5,4 mld zł z tej kwoty zostało przeznaczone na inwestycje, nie osiągnięto zamierzonego efektu poprawy jakościowej wyrobów hutniczych. Główną przyczyną tego stanu był brak koncepcji konsolidacyjnej. W zakresie prowadzonych inwestycji spowodowało to ich rozproszenie. Huty częstokroć realizowały własne programy inwestycyjne, znacznie przekraczające ich możliwości finansowe, nie uwzględniając założeń programu restrukturyzacji całego sektora. Najlepszym przykładem jest rozpoczęta w 1977 r., niezakończona do 2002 r. i kilkakrotnie wstrzymywana z powodu braku funduszy budowa walcowni ciągłej rur, prowadzona przez Walcownię Rur Jedność sp. z o.o. w Siemianowicach Śląskich. Inwestycja ta pochłonęła aż 522 mln zł, czyli prawie tyle, co koszty restrukturyzacji zatrudnienia w całym sektorze w latach 1993-2001.
Trudnej sytuacji ekonomicznej sektora nie poprawiły też umorzenia długów na sumę 354 mln zł w ramach postępowań układowych z wierzycielami. Nie pomogły także konwersje długów na akcje, w ramach bankowego postępowania układowego, które objęły kwotę 740 mln zł. Zamierzonego efektu nie przyniosły również rozmaite formy pomocy publicznej, które w latach 1998-2001 wyniosły prawie 850 mln zł.
W wyniku wadliwie skonstruowanych programów restrukturyzacji hutnictwa podstawowy ich cel, tj. poprawa konkurencyjności i efektywności sektora, nie został zrealizowany.
Jednocześnie, zgodnie z danymi NIK, w ostatnich latach znacznie wzrósł poziom importu do Polski wyrobów hutniczych. W 1998 r. udział importu na polskim rynku wyrobów hutniczych wynosił 26 proc., zaś trzy lata później zwiększył się dwukrotnie. W 2001 r. sięgnął bowiem prawie 44 proc. rynku stali. Izba twierdzi także, że sposób prywatyzowanych w latach 1993-96 hut jest wyjątkowo kontrowersyjny. Prywatyzacja poprzez bankowe postępowania ugodowe i Narodowe Fundusze Inwestycyjne czternastu hut doprowadziła do utraty wpływów Skarbu Państwa w zakresie inwestorskiej kontroli.
Wyjątkowo trudna sytuacja sektora spowodowana jest przede wszystkim brakiem działań konsolidacyjnych. - Już w 1992 r. była mowa o tym, że podstawowym warunkiem powodzenia restrukturyzacji hutnictwa żelaza i stali jest konsolidacja sektora. Ta konsolidacja nie znajdowała odzwierciedlenia nawet w programach rządowych. Pierwsza wzmianka programowa pojawia się dopiero w czerwcu 2001 r. Trzeba podkreślić, że jest ona wówczas przeprowadzana już w całkowicie zmienionych w porównaniu z 1992 rokiem warunkach - twierdzi Krzysztof Szwedowski, wiceprezes NIK.
Brak racjonalnej koncepcji rozwoju sektora hutniczego, opierającego się na konsolidacji branży, miał bezpośredni wpływ na pogorszenie
sytuacji wielu stalowni. Przykładem jest tu choćby upadek Huty Częstochowa. W opracowanym na zlecenie rządu "Studium restrukturyzacji polskiego hutnictwa" z 1992 r. miała się ona znaleźć wraz z Hutami Katowice, Sendzimira i Zawiercie w jednym koncernie. Koncepcja ta wynikała z zachowania potencjału produkcyjnego oraz zapewniała ciągłość technologiczną wytwarzania. Dziś Huta Częstochowa nie dość, że nie znalazła się w jedynym polskim koncernie, ale ogłosiła upadłość. - Kolejne rządy odkładały kluczowe decyzje w sprawie hut. Dziś losy tego sektora oraz dziesiątek tysięcy ludzi są praktycznie nie do przewidzenia. Wymagana jest przecież dalsza redukcja zatrudnienia. Sytuacja sektora naprawdę jest trudna - powiedział Szwedowski.
Według NIK, najskuteczniej kolejne ekipy rządzące przeprowadziły redukcję stanu zatrudnienia. Mimo braku wyraźnej koncepcji konsolidacyjnej sektora oraz niepowodzenia programów restrukturyzacji realizowano radykalny plan redukcji zatrudnienia. Z zaplanowanych na lata 1992-2002 79,5 tys. zwolnień już w 2001 r. pracę straciło o 6,5 tys. osób więcej, czyli 86 tys. Jednocześnie, zgodnie z ustaleniami pomiędzy rządem RP a UE, w kolejnych latach pracę straci dalsze 8,3 tys. hutników. Zdaniem NIK, problem zatrudnienia nie został jednak rozwiązany, gdyż nieznana jest przyszłość całego sektora. W szczególności wyjątkowo niejasno rysują się perspektywy spółek utworzonych na bazie majątku hut.
Robert Knap



Z Adamem Ditmerem, szefem Sekretariatu Metalowców NSZZ "Solidarność", rozmawia Robert Knap

Czy podziela Pan pogląd NIK, że to brak spójnego programu konsolidacji branży hutniczej spowodował jej upadek?
- Rzeczywiście, jak pokazuje historia, brak woli zrealizowania programu konsolidacji stał się brzemienny w skutki. Pierwszym błędem było niewdrożenie tzw. koncepcji kanadyjskiej, która przewidywała konsolidację. Rząd wprawdzie przyjął ją jako strategię kierunkową, ale nie była ona realizowana. Oczywiście dużo zależało od programu, ale wiele negatywnych konsekwencji wynika także wprost ze sposobu zarządzania hutnictwem. Choć nikt tego wyraźnie nie mówi, ale to jest oczywiste. To także błędy w zarządzaniu i próby wzajemnej konkurencji pomiędzy hutami na własnym rynku doprowadziły do stanu obecnego.

Czy ma Pan na myśli zbyt wysokie ambicje szefów spółek hutniczych?
- Za rządów poprzedniej ekipy przedstawiciele resortu skarbu państwa przedstawili zarządom hut projekt utworzenia koncernu Polska Stal na wzór brytyjskiego British Steel. Jednak żaden z ówczesnych prezesów nie chciał zrezygnować ze swych uprawnień. A to było przecież niezbędne do powołania jednego podmiotu. To dlatego m.in. ta koncepcja upadła. Przez te wszystkie lata spotykano się, jedni byli za konsolidacją, drudzy przeciw. Wszystko kończyło się jedynie na rozmowach.

Zawiodły kolejne ekipy rządzące. Przecież huty były i są własnością Skarbu Państwa.
- Przez kolejne lata odbywały się rady nadzorcze i reprezentanci Skarbu Państwa rzeczywiście mogli konkretne osoby usunąć jednym ruchem. Niestety, takich posunięć nie było. Moim zdaniem, to także są błędy w zarządzaniu. Jednocześnie pozwolono na duże wydatki. Dziś mamy do czynienia z przeinwestowaniem.

Jak Pan ocenia przyszłość polskiego hutnictwa?
- Bardzo trudno jest przewidzieć, jaka ona będzie. Ponad 70 proc. mocy produkcyjnych należy do koncernu Polskie Huty Stali, który niebawem będzie prywatyzowany. Wszystko zależy od tego, kto kupi PHS. Problemy odczuwają nie tylko polskie, ale i zagraniczne huty. Tam jednak hutnicy domagają się tworzenia nowych miejsc pracy w niezagrożonych bezrobociem sektorach.

Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 12-03-2003

Autor: DW