Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zamknąć ludziom usta

Treść

Rozmowa z panią inżynier G.M. (nazwisko do wiadomości redakcji), specjalistką z zakresu ochrony środowiska, pracownikiem służby cywilnej

Na zwołanym tuż przed Wielkanocą posiedzeniu komisji ochrony środowiska posłowie przyjęli projekt ustawy nowelizującej Prawo ochrony środowiska. Dzisiaj będzie on przedmiotem głosowania w Sejmie. W jakim kierunku idą te zmiany?
- Prawo ochrony środowiska dawało społeczeństwu narzędzia realnego współudziału w kształtowaniu swego otoczenia. Teraz przepisy te mają zostać tak zmienione, aby ludzi tych praw pozbawić. I to przy bardzo pokrętnej argumentacji o rzekomym dostosowaniu do dyrektyw UE! Dotychczas prawa te ograniczała tylko tzw. specustawa, która dotyczyła inwestycji drogowych. Powszechnie wiadomo, że z powodu pominięcia głosu społecznego przy wytyczaniu autostrad jest ona niezgodna z prawem UE i gdyby ktoś zaskarżył przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości decyzje podjęte na jej podstawie, to Polska musiałaby płacić odszkodowania. Nasi decydenci muszą więc zmienić przepisy, bo inaczej nie mogą liczyć na fundusze unijne przy budowie autostrad. Niestety, starają się jednak tak je zmienić, żeby oszukać i Unię, i polskie społeczeństwo. Werbalnie nowe przepisy przyznają społecznym organizacjom ekologicznym prawo do udziału w postępowaniach administracyjnych dotyczących szkodliwych inwestycji. Dopiero po uważnej analizie ustawy staje się jasne, że głos społeczny ma być dopuszczony... dopiero na etapie pozwolenia na budowę, kiedy już lokalizacja jest ustalona! Wpływ mieszkańców na swoje otoczenie będzie więc tylko iluzoryczny - społeczeństwo już nic nie będzie mogło zmienić. Jeśli np. jakiś skorumpowany wojewoda pozwoli na zlokalizowanie chlewni w Wilanowie niedaleko pałacu, to dopuszczenie społeczeństwa dopiero na tym etapie postępowania pozwoli zabiegać najwyżej o wyższy parkan w tej chlewni lub zainstalowanie pokrywy na gnojowicę, ale nie o wyeliminowanie tej inwestycji z tego miejsca. O tym, gdzie taka chlewnia zostanie postawiona, będzie odtąd decydował wyłącznie wojewoda z inwestorem. A pamiętajmy - wojewoda jest urzędnikiem politycznym i podlega politycznym naciskom. Tak więc pod hasłami przywrócenia wpływu społeczeństwa na inwestycje faktycznie następuje wykluczenie mieszkańców z prawa do współdecydowania o ładzie przestrzennym wokół siebie.

Co to oznacza np. dla Warszawy, której mieszkańcy walczą przeciwko puszczeniu ruchu transkontynentalnego przez miasto?
- Dla Warszawy oznacza to m.in., że ruch z autostrad zostanie wpuszczony i społeczeństwo nic nie będzie miało do powiedzenia, co najwyżej będzie mogło zabiegać o wyższe ekrany lub wybrać sobie ich kolor. O kształcie otaczającej nas przestrzeni ma decydować wyłącznie zysk inwestorów, z pominięciem dobra mieszkańców. Dziś na otwartym już odcinku autostrady A2 ruch jest minimalny, bo inwestor podyktował za wysokie opłaty i tiry walą przez okoliczne miejscowości, rozjeżdżając lokalne drogi. Żeby ten ruch zwiększyć, trzeba skierować tu mazowiecki ruch wojewódzki i ruch lokalny mieszkańców Warszawy i okolic. I to właśnie skłania decydentów do przeprowadzenia A2 przez serce stolicy. Aby inwestorowi poprawić rentowność... Obecnie dyskutuje się z organizacjami ekologicznymi, czy tę trasę przesunąć dwa metry w prawo lub w lewo. Ale istota sprawy - czy ma ona przebiegać przez środek miasta - nie podlega konsultacjom.
W Polsce stowarzyszenia ekologiczne są słabo przygotowane. Z kolei ci, którzy mają przygotowanie zawodowe, urzędnicy tacy jak ja, nie mogą uczestniczyć w pracy społecznej, ponieważ ustawa o służbie cywilnej tego im zabrania.

Organizacje ekologiczne mają złą prasę. Zarzuca się im, że oprotestowują inwestycje tylko po to, żeby wymóc łapówkę od inwestora.
- To fakt. Ale medal ma dwie strony. Zostały ośmieszone organizacje ekologiczne, ale nikt nie ośmieszył tych, którzy te łapówki dawali.

Dobrą metodą wyeliminowania nieprawidłowości byłoby wprowadzenie instytucji pełnomocnictwa mieszkańców dla danej organizacji do występowania w ich imieniu.
- Społeczeństwo pozostaje bezbronne także dlatego, że nie zna prawa. Pomocą powinny służyć kancelarie prawne. Zadzwoniłam do kilku najlepszych kancelarii, które w swoim zakresie działania mają ochronę środowiska. Powiedziano mi, że trzeba wpłacić zaliczkę, a godzina pracy prawnika kosztuje 120-210 euro. Zapytałam, czy odstąpią od tak wysokiej prowizji w słusznej społecznej sprawie. Odpowiedziano, że dotychczas coś takiego się nie zdarzyło i nawet nie umówiono mnie na spotkanie... Kancelarie występują wyłącznie w interesie bogatych inwestorów.
Dobrym sposobem na zrównanie pozycji mieszkańców z inwestorem może być działanie poprzez władze spółdzielni mieszkaniowych. Prezes spółdzielni może być zobowiązany do określonego postępowania na zebraniach grup członkowskich.

Ekologia nie jest zagadnieniem obojętnym z punktu widzenia nauki społecznej Ojca Świętego. Czyniąc ziemię poddaną sobie, człowiek nie może jej nadmiernie eksploatować - podkreślał Jan Paweł II w swoim nauczaniu.
- Zmiany w prawie, na rzecz bezwzględnego podporządkowania praw ludzi interesom inwestorów, idą szeroką falą. Równolegle do zmian w Prawie ochrony środowiska toczą się prace nad nowelizacją ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym, również idące w niekorzystnym dla społeczeństwa kierunku. Dodam, że Rzecznik Praw Obywatelskich zaskarżył z podobnych względów nowe prawo budowlane uchwalone w 2003 r.
W książce Jana Pawła II "Pamięć i tożsamość" Ojciec Święty napisał: "Czynić sobie ziemię poddaną to znaczy odkrywać i potwierdzać prawdę o własnym człowieczeństwie. (...) Bóg temu człowiekowi, jego człowieczeństwu, dał cały stworzony świat widzialny, i równocześnie mu go zadał. Tym samym Bóg zadał człowiekowi konkretną misję - realizować prawdę o sobie samym i o świecie. Człowiek musi kierować się tą prawdą o sobie samym, aby mógł według niej kształtować świat widzialny. Aby mógł go prawidłowo używać nie nadużywając go...". Kiedy to przeczytałam, poczułam, że te słowa są skierowane do mnie - inżyniera ochrony środowiska. Chciałabym tym wymaganiom sprostać.

Dziękuję za rozmowę.
Małgorzata Goss

"Nasz Dziennik" 2005-04-13

Autor: ab