Zamach w Kabulu
Treść
Dwóch doradców wojskowych USA z sił NATO zginęło w sobotę w siedzibie MSW Afganistanu w Kabulu. Do zamachu przyznali się talibowie. W przesłanym komunikacie oświadczyli, że była to akcja odwetowa za spalenie egzemplarzy Koranu przez amerykańskich żołnierzy w bazie wojskowej ISAF pod Kabulem.
W ubiegłym tygodniu egzemplarze Koranu skonfiskowane więźniom w amerykańskiej bazie wojskowej Bagram zostały spalone, ponieważ Amerykanie obawiali się, że za ich pośrednictwem osadzeni przekazują sobie wiadomości. Mimo przeprosin wystosowanych przez prezydenta Baracka Obamę, ministra obrony USA Leona Panettę i dowództwo ISAF incydent wywołał protesty w całym kraju.
Oficjalnie narodowość zabitych nie została jeszcze potwierdzona, jednak według źródeł po stronie amerykańskiej i afgańskiej dwaj zabici to najprawdopodobniej Amerykanie służący w randze podpułkownika i majora, którzy pracowali w ministerstwie spraw wewnętrznych jako doradcy wojskowi. Sojusz potwierdza jedynie, że zabitych zostało dwóch jego pracowników.
Według zachodnich dyplomatów, wojskowi zginęli od strzału w głowę oddanego z bliska. Jak podali z kolei przedstawiciele afgańskich władz, do ataku doszło w specjalnym, zabezpieczonym pokoju, do którego dostępu nie mieli Afgańczycy zatrudnieni w resorcie. Nie wiadomo na razie, w jaki sposób napastnik dostał się do silnie strzeżonego budynku ministerstwa.
Jak podają przedstawiciele władz USA, zamachowiec zdołał zbiec i obecnie prowadzony jest za nim pościg. Nie ustalono jego narodowości ani nazwiska. Według rzecznika ISAF ppłk. Jimmy´ego Cummingsa, "ze wstępnych doniesień wynika, że napastnik nie pochodzi z zachodniego kraju". Istnieją obawy, że może on mieć powiązania z afgańskimi siłami bezpieczeństwa. Oznaczałoby to, że zostały one głęboko zinfiltrowane przez talibów i pod znakiem zapytania stoi ich zdolność do samodzielnego zagwarantowania bezpieczeństwa w kraju.
PF
Nasz Dziennik Poniedziałek, 27 lutego 2012, Nr 48 (4283)
Autor: au