Żałoba narodowa po katastrofie budowlanej w Katowicach
Treść
Sześćdziesiąt sześć ofiar śmiertelnych, w tym dwoje dzieci i dwoje cudzoziemców oraz prawie 128 rannych wymagających hospitalizacji - to smutny bilans tragedii budowlanej, do jakiej doszło w sobotni wieczór w Katowicach podczas wystawy gołębi pocztowych. W trakcie akcji ratunkowej zginął także jeden policjant. W obliczu tej największej w historii III Rzeczypospolitej tragedii prezydent Lech Kaczyński wprowadził trzydniową żałobę narodową, która potrwa do środy.
Do tragedii doszło w sobotę kilkanaście minut po godzinie 17. W Międzynarodowym Centrum Targowym w Katowicach właśnie odbywała się bardzo popularna na Śląsku wystawa gołębi pocztowych. Gwar, głośna muzyka uśpiły czujność wystawców i odwiedzających, którzy późno zorientowali się, że dach hali się zawala. Stało się to prawdopodobnie na skutek przeciążenia stropu śniegiem. W chwili tragedii w hali mogło przebywać nawet tysiąc osób. O życiu wielu zadecydowały pierwsze minuty. Tym, którzy zorientowali się w zagrożeniu, udało się wydostać z budynku. Wielu jednak pozostało pod zwałami stalowych konstrukcji oraz blach. Zginął jeden policjant pełniący służbę w hali podczas wystawy.
Służby ratownicze zareagowały błyskawicznie. Pierwsze karetki na miejscu tragedii były w ciągu czterech minut. Rozpoczęła się rozpaczliwa walka o życie ludzkie toczona z czasem i mrozem. Ratownicy musieli postępować bardzo ostrożnie, by przesuwane elementy konstrukcyjne nie zaszkodziły przywalonym. Raz po raz udawało się wydostać kolejną osobę. Po niespełna pięciu godzinach akcji - około 22.00 w sobotę - spod zwałowiska wyciągnięta została ostatnia żywa osoba. Poszukiwania nie zostały przerwane ani na chwilę. Jednak ratownikom udawało się odszukać tylko kolejne zwłoki. W niedzielę przed południem na liście ofiar katastrofy budowlanej było już 66 osób, kilkaset zostało rannych. Jednak ponadhektarowy teren tragedii nie został dokładnie przeszukany.
W wyniku zawalenia stropu aż 147 osób musiało skorzystać z pomocy medycznej. 128 z nich przebywało w 16 śląskich szpitalach. Większości z nich już nic nie zagraża życiu. Wczoraj trwała także identyfikacja zmarłych. Wieczorem tożsamość kilkunastu ciał nie była jeszcze znana.
- Odbyliśmy naradę ze specjalistami z nadzoru budowlanego. Doszliśmy do wniosku, iż cała hala musi być rozebrana przez specjalistyczne firmy. Nie da się tego wykonać strażackim sprzętem - mówił Kazimierz Krzowski, komendant główny PSP.
Marcin Austyn, Katowice
"Dziennik Polski" 2006-01-30
Autor: ab