Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zakwestionował skład sądu

Treść

Przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie nie rozpoczął się wczoraj proces stalinowskiego prokuratora wojskowego Czesława Ł. Obrońca złożył wniosek o sprawdzenie prawidłowości obsady składu sędziowskiego. Na oskarżonym ciąży zarzut przyczynienia się do śmierci legendy podziemia, rotmistrza Witolda Pileckiego. Po wojnie bohaterski żołnierz padł ofiarą mordu sądowego.

Prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej zarzucają Czesławowi Ł., że ten, będąc prokuratorem wojskowym, nakłaniał sąd do bezprawnego orzeczenia kary śmierci rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu. Już przed rozpoczęciem rozprawy obrońca złożył wniosek, by sprawdzić prawidłowość obsady składu sędziowskiego w sprawie jego klienta.
- Jeżeli podstawą oskarżenia wobec Ł. jest m.in. to, że nie sprawdził prawidłowości składu sędziowskiego ze sprawy Pileckiego, to w trosce o przyszłość pani prokurator kwestionuję skład sądu sądzącego Ł. - powiedział mecenas Jerzy Tracz. Prokurator nie chciał komentować tego nietypowego oświadczenia obrońcy Ł. Miało ono niewątpliwie wydźwięk polityczny podający w wątpliwość prawo prokuratorów IPN do ścigania stalinowskich przestępców.
Chodzi o to, że w procesie rotmistrza Pileckiego orzekali przewodniczący, sędzia oraz ławnik, co było niezgodne z ówczesnym prawem. Oprócz przewodniczącego powinno być albo dwóch sędziów, albo dwóch ławników. Co ciekawe, mecenas Tracz oświadczył wczoraj, że nie ma żadnych wątpliwości co do kwalifikacji składu sędziowskiego, ale ma prawo do złożenia takiego wniosku. Dzięki temu proces został przerwany do 5 czerwca. Sąd dołączy w tym czasie do akt sprawy wszystkie formalne dokumenty związane z wyznaczeniem sędziów i ławników, by uniknąć ewentualnego zarzutu w postaci nieprawidłowej obsady sądu.
Czesław Ł. odpowiada z wolnej stopy. Za podżeganie do zbrodni zabójstwa grozi mu dożywocie. Nie życzył sobie upublicznienia swego wizerunku w mediach.
Na rozprawie obecna była m.in. córka Witolda Pileckiego, Zofia Obtułowicz. Wyraziła nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość.
- To jest sprawa precedensowa, gdyż dotyczy tak wybitnej i zasłużonej dla Polski osoby. Choć mało go widywałam, zawsze spotkania z nim dawały nam lekcję miłości do Polski, koleżeńskości bezinteresowności - wspominała, ocierając łzy.
Pytana przez dziennikarzy, odpowiedziała, że po raz ostatni widziała swojego ojca w kwietniu 1947 r.
Przypomnijmy, że rotmistrz Witold Pilecki w 1940 r. został dobrowolnym więźniem Oświęcimia, gdzie utworzył organizację konspiracyjną. Udało mu się uciec i przekazać dowództwu Armii Krajowej dowody niemieckiego ludobójstwa. Po Powstaniu Warszawskim przedostał się do Włoch, gdzie było dowództwo II Korpusu Polskiego. W 1945 r. był emisariuszem do Polski, skąd przekazywał informacje o zbrodniach komunistycznych i działalności Urzędu Bezpieczeństwa. W maju 1947 r. został aresztowany i oskarżony o szpiegostwo, choć wszyscy - łącznie z sędziami i osobami odpowiedzialnymi za aresztowanie i proces - wiedzieli, że mają do czynienia z bohaterem. Na ławie oskarżonych zasiedli oprócz Pileckiego: Maria Szelągowska, Tadeusz Płużański, Makary Sieradzki, Ryszard Jamontt-Krzywicki, Maksymilian Kaucki, Jerzy Nowakowski i Witold Różycki. Proces miał być jednym ze sposobów zastraszenia i likwidacji zorganizowanego i aktywnego wówczas potencjalnego ośrodka oporu, jakim było niezdemobilizowane Wojsko Polskie na Zachodzie i jego powiązania z wysłannikami w kraju. Sąd skazał rotmistrza Pileckiego na karę śmieci, którą wykonano. Do dziś nie wiadomo, gdzie został pochowany. W 1990 r. Sąd Najwyższy dokonał rehabilitacji rotmistrza Witolda Pileckiego.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 13-05-2003

Autor: DW