Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zająć się przyczynami kryzysu

Treść

Z Marianem Kokoszką, wiceprzewodniczącym NSZZ "Solidarność" w PZL Mielec, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Historia PZL Mielec jest krótka. Co sprawiło, że w ciągu kilku lat spółka znalazła się w trudnej sytuacji?
- PZL Mielec powstały w październiku 1998 r. w ramach rządowego programu restrukturyzacji przemysłu lotniczego, na bazie zadłużonego holdingu WSK PZL Mielec. Udziałowcem większości akcji spółki jest Skarb Państwa reprezentowany przez Agencję Rozwoju Przemysłu. Nowa firma zajęła się kontynuacją programów lotniczych, pracami badawczo-rozwojowymi, nawiązała także współpracę kooperacyjną ze światowymi koncernami lotniczymi i miała na celu odbudowę przemysłu lotniczego w Mielcu. Od 2002 r., kiedy w zarządzie PZL dokonano zmian, bilans spółki jest ujemny, a zakład zamiast zysków zaczął przynosić straty. Zmiany personalne uznaliśmy, kolokwialnie mówiąc, za skok na kasę układu politycznego, jaki zaczął rządzić w tym czasie w Polsce, a obsada stanowisk odbywała się na podstawie klucza politycznego, a nie merytorycznego. Złe zarządzanie, brak kompetencji części ludzi na tym szczeblu, a także zbyt wysokie prowizje dla pośredników przy podpisywaniu kontraktów sprawiły, że firma w schemacie organizacyjnym zamiast podnosić się, zaczęła chylić się ku upadkowi. Ta sytuacja w połączeniu ze złą koniunkturą na światowym rynku lotniczym mimo pełnego portfela zamówień spowodowała straty na przestrzeni trzech kolejnych lat. W lutym br. złożyliśmy doniesienie do prokuratury o braku kompetencji zarządu i działaniu na szkodę spółki. Oprócz tego powiadomiliśmy właściciela zakładu - ARP, co zaowocowało odwołaniem trzech wiceprezesów. Teraz w celu wyjścia z tej sytuacji potrzebne są pewne korekty, m.in. w kosztach funkcjonowania firmy. Tym zajmuje się nowy zarząd powołany na początku kwietnia br.

Zarząd opracował plan oszczędnościowy dla zakładu. Jakie są jego główne założenia?
- Plan oszczędnościowy w naszej ocenie leczył skutki, a nie przyczyny. Dlatego jako związek zawodowy rozpoczęliśmy negocjacje z zarządem w sprawie kolejności działań. Zależało nam głównie na ustaleniu przyczyn zaistniałej sytuacji, a przede wszystkim na wyciągnięciu konsekwencji w stosunku do osób odpowiedzialnych. Kolejne punkty programu obejmowały kwestie weryfikacji pracowników po poprzednich zwolnieniach grupowych, poprawę struktury organizacyjnej spółki, analizę struktury zatrudnienia, a także weryfikację kadry kierowniczej. W dalszej kolejności wszystkie sprawy związane z oszczędnościami w stosunku do kadry pracowniczej, jak chociażby ewentualne redukcje etatów, urlopy bezpłatne czy ograniczenie wymiaru pracy. Tymczasem zarząd chce rozpocząć naprawę od obniżki wynagrodzeń, co odebraliśmy jako złamanie dotychczasowych ustaleń i z czym się nie możemy zgodzić.

Konsekwencją tego sprzeciwu jest protest i referendum strajkowe?
- Zgodnie z ustawą o związkach zawodowych musimy mieć formalną podstawę do przeprowadzenia pewnych form protestu. Pytania skierowane do załogi dadzą nam odpowiedź, czy nasze działania mają poparcie. Z informacji, jakie posiadam, wymaganą większość na pewno uda się nam osiągnąć. Liczymy jednak, że dopóki trwają rozmowy, jest szansa na kompromis. Jeżeli nie przyniosą one spodziewanych rezultatów, będziemy szukać innych form przewidzianych prawem, nie wyłączając tych najbardziej drastycznych.

Dziękuję za rozmowę.

"Nasz Dziennik" 2005-05-25

Autor: ab