Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zagrożenie na zamówienie

Treść

Z prof. Włodzimierzem Marciniakiem, ekspertem ds. Rosji, pracownikiem naukowym Instytutu Studiów Politycznych PAN oraz Wyższej Szkoły Biznesu - National Louis University w Nowym Sączu, rozmawia Marta Ziarnik

Najpierw informacja o udaremnieniu kolejnego zamachu na premiera Władimira Putina, a później wybuch gazu w budynku mieszkalnym w Astrachaniu. W Rosji przed wyborami dziwnie często wylatują w powietrze budynki mieszkalne.
- Rzeczywiście można zauważyć taką prawidłowość, że krótko przed wyborami do opinii publicznej docierają tego typu informacje. Taka tendencja dostrzegalna jest przynajmniej od wyborów w 1996 r., kiedy to pojawiły się informacje o podłożeniu ładunków wybuchowych w kilku trolejbusach w Moskwie. Natomiast dopiero jesienią 1999 r. te informacje wywarły rzeczywiście zmasowany wpływ na postawę społeczną. Zostało wytworzone masowe poczucie zagrożenia, co mogło mieć oczywiście wpływ na pojawienie się fenomenu niemal nieznanego wcześniej Władimira Putina. W ten kontekst wpisują się poniekąd doniesienia o wykryciu na początku lutego spisku szykowanego na życie Putina. Zwłaszcza że jest on wiązany z Doku Umarowem. Jest to osoba, co do której można mieć wątpliwości, czy w ogóle istnieje, ponieważ rosyjskie służby już kilkakrotnie podawały informacje o jego śmierci. W związku z tym nie wiadomo, czy taka osoba żyje i czy rzeczywiście odpowiada za czyny, które jej się przypisuje. Tym bardziej że parę tygodni temu w internecie pojawił się apel rzekomego Doku Umarowa, w którym wzywał funkcjonariuszy czeczeńskich formacji podległych prezydentowi Ramzanowi Kadyrowowi, żeby nie brali udziału w rozpędzaniu demonstracji w Rosji i nie strzelali do Rosjan. Więc to nazwisko już raz wykorzystano do wytworzenia poczucia zagrożenia, być może sondowania możliwości posłużenia się represjami w stosunku do ewentualnych demonstrantów po 4 marca itp. Czy w ten kontekst można wpisać także kwestię wybuchu w budynku mieszkalnym w Astrachaniu? Tego nie wiem.

Wyborcy otrzymują jednak czytelny sygnał o bliżej niezdiagnozowanym zagrożeniu.
- Wytwarza to pewne skojarzenia tego typu, ale w tej chwili trudno jest mi to stwierdzić z całą pewnością. Obie te katastrofy bloków mieszkalnych rzeczywiście wyglądały podobnie - czyli doszło do osunięcia się części bloku. Jednak może to wynikać też z technologii budowania tych domów z tzw. wielkiej płyty. Ta kwestia pozostaje na razie niejasna. Nie można jednak wykluczyć, że wszystkie te przykłady, o których wspominamy - podkładania ładunków wybuchowych oraz m.in. nieudanej próby wysadzenia torów kolejowych w Moskwie w 1996 roku, miały jakieś znaczenie. Na pewno, przynajmniej wśród części wyborców, wytwarzały przekonanie o tym, że pojawia się jakieś bliżej nieokreślone zagrożenie i w związku z tym warto głosować na silnego polityka. Teraz zaś sytuacja jest szczególna. Wyraźnie widać, że Putinowi bardzo zależy na tym, żeby znowu zostać prezydentem i żeby zostać nim już w pierwszej turze. To z kolei może skłaniać do przypuszczeń, że informacja o wykrytej próbie zamachu na jego osobę rzeczywiście jest raczej produktem jego sztabu wyborczego niż prawdziwym zdarzeniem.

Stary trik generowania zagrożenia pozwoli Putinowi wygrać?
- To zależy od tego, co rozumiemy pod słowem "wygra". W tym przypadku właściwsze byłoby pytanie: Czy Centralna Komisja Wyborcza tak policzy głosy, że Putin będzie miał ponad 50 procent?

A policzy?
- Trudno przewidzieć, gdyż zależy to od dwóch czynników. Po pierwsze, od sposobu głosowania przeciwników Putina. W grudniu, w czasie głosowania na kandydatów do Dumy, dosyć nierozsądnie zostały rozbite głosy przeciwników Jednej Rosji, a to ze względu na różne strategie wyborcze. Niektórzy bowiem bojkotowali wybory, inni oddawali głosy nieważne, a pozostali głosowali na jakąkolwiek partię, byle nie na Jedną Rosję. I to chyba spowodowało pewne rozproszenie tego wysiłku politycznego i w gruncie rzeczy pomogło partii Putina. Być może przy innym zachowaniu się wyborców ten wynik byłby jeszcze gorszy. Wydaje mi się, że najbardziej rozsądne w wyborach prezydenckich byłoby wzywanie do tego, ażeby oddawać głosy nieważne przy masowym udziale w wyborach. Bo głosy nieważne trudno jest przypisać komuś innemu i to może skutecznie obniżyć wynik Putina. Natomiast drugim czynnikiem są fałszerstwa. Trudno jest prognozować, ile głosów uda się sfałszować w komisjach wyborczych. Szacuje się, że w grudniu sfałszowano od 10 do 15 proc. głosów. Czyli taki procent przypisany Jednej Rosji to były głosy podrzucone przez komisje wyborcze. Putin uczciwie może zdobyć w niedzielę trochę więcej głosów niż Jedna Rosja, jednak niewiele więcej. Czyli przy uczciwym głosowaniu raczej nie ma szans na wygranie już w pierwszej turze. Można jednak założyć, że komisje wyborcze staną na głowie, ażeby go przepchnąć.

Zostanie zaangażowany stary arsenał środków czy jednak będą musiały się wykazać większą pomysłowością?
- To też trudno powiedzieć. Wiemy, że zostało wydrukowanych bardzo dużo zaświadczeń uprawniających do głosowania poza miejscem zamieszkania. Z tych informacji, które mamy, wynika, że jest ich aż 3 mln egzemplarzy. Czyli można założyć, że CKW planuje ich wykorzystanie, czyli wrzucenie do urn. To raczej zapewniłoby Putinowi przejście w pierwszej turze. Ale wszystko zależeć będzie od frekwencji. I ci, co wzywają do bojkotowania wyborów, raczej działają na korzyść Putina, bo bardzo wysoka frekwencja - przy masowym oddawaniu głosów nieważnych - może Putinowi silnie zaszkodzić. Wynik będzie też zależał od innych czynników, w tym także od obserwatorów i efektywności ich pracy.

Po grudniowych fałszerstwach, które doprowadziły do masowych protestów, powstała oddolna inicjatywa zakładająca dołączenie tysięcy obywateli do grona obserwatorów. Władze pozwolą działać ochotnikom?
- Formalnie ci ochotnicy muszą zostać dopuszczeni. Inaczej będzie to już łamanie prawa wyborczego. Problem polega na tym, że przestępstwa przeciwko prawom wyborczym są w Rosji w gruncie rzeczy bezkarne. Nawet przepis kodeksu karnego jest tak skonstruowany, że kto się dopuści tego typu przestępstw, nie podlega karze, tylko może zostać pociągnięty do odpowiedzialności. Czyli ustawodawca jakby z góry przewiduje, że może nie być do tej odpowiedzialności pociągnięty, dając wolną rękę do popełniania przestępstw. Ale wracając do grudniowego głosowania, to ono pokazuje jednak pewną skuteczność faktów ujawniania fałszerstw wyborczych w przestrzeni publicznej. W ten sposób w internecie pojawiało się wiele filmików pokazujących dopuszczanie się przez członków komisji fałszerstw itp., co wywarło pewien skutek. Bo zwróćmy uwagę, że Jedna Rosja nie osiągnęła wówczas takiego wyniku, jaki zamierzała, gdyż im to uniemożliwiono. I gdyby takiej postawy wówczas nie było, sfałszowanych zostałoby znacznie więcej głosów. Ponieważ jednak w przypadku niedzielnych wyborów chodzi o znacznie większą stawkę niż w wyborach do Dumy, trudno przewidzieć, jak one będą przebiegały. Na pewno mobilizacja zwolenników Putina będzie znacznie większa. Dla Putina decydująca jest pierwsza tura, ponieważ jeśli doszłoby do drugiej, to już będzie loteria. Możemy się więc spodziewać wszystkiego.

Jakich reakcji możemy się spodziewać, jeśli Putin wygra w pierwszej turze?
- Jeśli wygra, to będzie to jawna uzurpacja władzy, bez ukrywania tego faktu (bo wcześniej było to bardziej kamuflowane - w taki czy inny sposób - a apatia części społeczeństwa pozwalała na to, że nikt nie kwestionował autorytarnego reżimu politycznego). Wówczas są znów możliwe dwa scenariusze rozwoju wypadków. Albo dojdzie do represji i ograniczenia tych niewielkich swobód, które pojawiły się przez ostatnie 2-3 miesiące, albo do sytuacji, w której Putin będzie bardzo zależny od tych, którzy doprowadzili do jego przeforsowania na kolejną kadencję, i stopniowej degrengolady tego systemu władzy.

Dziękuję za rozmowę.

Nasz Dziennik Środa, 29 lutego 2012, Nr 50 (4285)

Autor: au