Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zagrać jak w sobotę

Treść

Choć większość obserwatorów upatruje w nich faworytów, polscy piłkarze z pełną pokorą i szacunkiem wypowiadają się o dzisiejszym rywalu - Słowacji. Mimo to nie ukrywają, że przyjechali do Bratysławy w jednym celu - by zwyciężyć. Ewentualny sukces byłby ważnym krokiem w stronę finałów mistrzostw świata w RPA. Od soboty w naszej ekipie panują doskonałe nastroje. Efektowna wygrana nad Czechami, piękny styl, który zaskoczył niemal wszystkich, odmieniły całkowicie sytuację, którą jeszcze nie tak dawno trudno było nazwać dobrą. Teraz jest świetnie, a to znaczy, że nasi znów są zwartą grupą, znów w siebie wierzą i bez obaw spoglądają w przyszłość. Czy po dzisiejszym meczu humory będą im również dopisywały? Z jednej strony można znaleźć sporo powodów do optymizmu. Po pierwsze, efektowna wygrana nad Czechami zdecydowanie podniosła morale biało-czerwonej ekipy. Miała gigantyczne znaczenie dla jej psychiki, głowy, w której po nieudanych mistrzostwach Europy i początku eliminacji mogły krążyć różne myśli. Po drugie, okazało się, że Leo Beenhakker znów trafił ze składem, dokonał optymalnych wyborów personalnych (niektórzy uważają, że miał szczęście - odpowiedź, kto miał rację, poznamy dziś), a wszystkie konflikty wewnątrz grupy udało się rozwiązać. Po trzecie, niemal wszyscy główni aktorzy sobotniego widowiska są zdrowi i pełni ochoty do gry. Niemal, bo kontuzja wyeliminowała Jakuba Wawrzyniaka, którego zastąpi Jacek Krzynówek. Poza tym holenderski szkoleniowiec desygnuje na boisko tę samą drużynę - i dobrze, bo się sprawdziła. Po czwarte, Jakub Błaszczykowski jest w takiej formie, że sięga gwiazd, a Paweł Brożek może rozmontować każdą defensywę. Po piąte, nasi nie zachłysnęli się chorzowską wygraną, tylko do sprawy podeszli pokornie, wyrażając mądrą opinię, iż jedna jaskółka jeszcze wiosny nie czyni i wciąż daleko im do ideału. Po szóste, wreszcie udowodnili, iż stać ich na wielkie mecze. Obawy? W przeszłości Polacy nie potrafili rozegrać dwóch świetnych spotkań w ciągu czterech dni. To był kłopot, z którym nie potrafili sobie poradzić poprzednicy Beenhakkera i on sam. Jesteśmy ciekawi, czy uda się tym razem. Wiara i pasja naszych reprezentantów daje nadzieję, że tak, niepokój wynika tylko z ich fizycznego przygotowania. Czy będą w stanie wykrzesać z siebie tyle samo, szczególnie ci, którzy w swych klubach grają mało lub w ogóle? Oby. Choć Słowacja jest niżej notowana, nie można jej lekceważyć, bo to niezła i groźna ekipa, z każdym rokiem notująca widoczny postęp. Jej gwiazdą i liderem jest pomocnik Napoli Marek Hamsik, zbierający za swe występy w Serie A znakomite recenzje. Na pewno będzie ciężko, ale Polacy wierzą w sukces. Pojechali do Bratysławy po trzy punkty i zrobią wszystko, by je zdobyć. Jeśli swój cel zrealizują, wykonają bardzo ważny krok w kierunku mundialu w RPA. Polska grała dotychczas ze Słowacją cztery razy, notując na swym koncie dwa zwycięstwa i jedną porażkę. W ostatnim meczu, już za kadencji Beenhakkera (w lutym 2007 r.), padł remis 2:2. Nasi do przerwy przegrywali 0:2, do wyrównania doprowadzili Michał Żewłakow i Radosław Matusiak. Dziś na boisku pojawi się sześciu uczestników tamtego pojedynku: Artur Boruc, Marcin Wasilewski, Mariusz Lewandowski, Dariusz Dudka, Jacek Krzynówek i Michał Żewłakow. Pisk "Nasz Dziennik" 2008-10-15

Autor: wa