Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zagrabione kościoły nie wrócą do właściciela

Treść

o druga parafia rzymskokatolicka na Ukrainie ma problemy z odzyskaniem utraconych za czasów komunistycznych świątyń i mienia kościelnego. Ponadto władze lokalne domagają się od duchowieństwa coraz większych opłat za "dzierżawę" świątynnych budynków. W ciągu zaledwie kilku lat opłata za użytkowanie gruntów oraz kościelnych nieruchomości wzrosła dziesięciokrotnie. Niektórzy urzędnicy grożą duchownym pociągnięciem do odpowiedzialności karnej w przypadku odmowy uiszczenia narzucanych opłat. Jak się szacuje, aż 90 proc. kościołów zostało wzniesionych przez zamieszkałych na Ukrainie przed 1917 r. Polaków. Blisko połowa funkcjonujących na Ukrainie parafii rzymskokatolickich ma poważne problemy z odzyskaniem należących do Kościoła, zagrabionych przez komunistów nieruchomości, w tym przede wszystkim świątyń. Kościół św. Mikołaja w Kijowie, kościół św. Magdaleny we Lwowie, kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Ostrogu czy kościół św. Józefa w Dniepropietrowsku - to jedynie nieliczne przykłady nieruchomości, które wbrew prawu nie zostały zwrócone prawowitym właścicielom. Przy tym nawet jeżeli prawnie zostały oddane Kościołowi, to w praktyce nadal należą do państwa. Co więcej, lokalne urzędy domagają się opłat za użytkowanie budynków, czyli za odprawianie w nich Mszy Świętych oraz innych obrzędów religijnych. Część świątyń została sprzedana prywatnym właścicielom. Inne - jak np. katedra św. Pawła i Piotra Apostołów w Łucku - posiadają kilka form własności, należąc jednocześnie do Kościoła, do państwa i będąc dzierżawione przez Kościół. Na porządku dziennym są też dokonywane przez lokalne władze wymuszenia opłat, często sztucznie zawyżonych, za użytkowanie gruntów, na których znajdują się budynki. - Władze lokalne w Ostrogu, nie oddając nam kościoła na własność, zmuszają nas do dzierżawy kościelnych gruntów - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" ks. Witold Józef Kowalow, proboszcz parafii rzymskokatolickiej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Ostrogu. - Ostatnio zmieniono stawkę, którą płacimy za grunty, z 1 proc. do 3 proc. ogólnej wartości ziemi. Faktycznie zaś przez ostatnie kilka lat opłata ta wzrosła dziesięciokrotnie. Jeżeli trzy lata temu płaciliśmy 107 hrywien na miesiąc, to dzisiaj płacimy 1000 hrywien - dodał. Podkreślił, że tak wysokie ceny obowiązują jedynie katolików i baptystów. - Jak tylko zacząłem odbudowywać plebanię, władze zmusiły mnie do dzierżawy ziemi - skarżył się duchowny. Warto podkreślić, że kościół Najświętszej Maryi Panny w Ostrogu, jeszcze za czasów Związku Sowieckiego, gdyż w 1989 r., dzięki staraniom miejscowych katolików i ks. Antoniego Andruszczyszyna ze Sławuty rozporządzeniem z Moskwy został oddany wiernym. Nie uregulowano jednak wtedy do końca kwestii prawnych. Walka o odzyskanie dóbr trwa, jednakże nie jest ona łatwa. - W Kijowie funkcjonuje Rada Kościołów różnych wyznań, w których stale poruszane są sprawy oddania świątyń, ale to nie zmienia sytuacji. Ordynariusz diecezji łuckiej JE ks. bp Marcin Trofimiak ma zamiar odzyskiwać we własnej diecezji świątynie katolickie drogą sądową. Natomiast w naszej parafii w Ostrogu władze miejskie grożą sądem za to, iż nie zgadzamy się na płacenie stawki 3 proc. za dzierżawę kościelnych gruntów i nadal płacimy dawne 1 procent - wyjaśnił ks. Witold Józef Kowalow. Podkreślił, że takie podejście władz jest pokłosiem epoki komunistycznej, gdyż istniejące obecnie przeszkody można było usunąć już wiele lat temu. Powołał się przy tym na dekrety prezydentów Ukrainy dotyczące zwrotu mienia i naprawienia szkód. - Zwrot mienia licznym ośrodkom katolickim na Ukrainie nie przebiega w prawidłowy sposób. Sądzę, że nie buduje to dobrej atmosfery w skomplikowanych relacjach międzywyznaniowych - przyznał w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Paweł Kowal, wiceminister spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Wskazał przy tym dużą rolę rządu Ukrainy w tej sprawie. - Ta sprawa nie powinna jednak burzyć dobrych relacji polsko-ukraińskich, ale nie powinna być też omijana tylko z tego powodu, że jest trudna - podkreślił. Dodał, że Polska tam, gdzie może w delikatny sposób występować w tych sprawach, to powinna to czynić. Na początku lat 90. pierwszy prezydent niezależnej Ukrainy Leonid Krawczuk swym dekretem zobowiązał władze we wszystkich regionach kraju do oddania świątyń ich prawowitym właścicielom - wiernym różnych wyznań, w tym też katolikom. Dzięki staraniom proboszcza parafii św. Aleksandra w Kijowie Jana Krapana został zwrócony zrujnowany kościół pw. św. Aleksandra w stolicy Ukrainy, brutalnie przejęty przez bolszewików w latach 30. XX wieku. Wielu uważa, iż w miarę kapitalizacji i prywatyzacji Ukrainy w oczach rządzących świątynie stały się towarem. Na przykład kościół św. Józefa w Dniepropietrowsku władze miejskie sprzedały prywatnej firmie. Nie jest to przypadek odosobniony, gdyż tego rodzaju uwłaszczenie kościołów katolickich na Ukrainie jest dosyć powszechne. Episkopat na Ukrainie wydaje się bezsilny. Z jednej strony chciałby zwrotu należącego do Kościoła mienia, z drugiej zaś obawia się zadrażniania ostrymi wypowiedziami i działaniami stosunków z władzami Ukrainy, licząc na ich wyrozumiałość i zrozumienie potrzeb Kościoła. Sprawa zwrotu katolickich świątyń zamiast się polepszać, stale się pogarsza. Mimo protestów wiernych kościoła parafii św. Mikołaja w Kijowie popadająca w ruinę świątynia pozostaje własnością ministerstwa kultury Ukrainy. Kościołem, wybudowanym w 1909 roku za pieniądze miejscowych Polaków, zarządza dom muzyki organowej. Trudno policzyć, ile takich świątyń na wpół lub całkowicie zrujnowanych pozostaje w rękach władz lokalnych, które podobnie jak wcześniej komuniści nie chcą ich zwrócić prawowitym właścicielom i czerpią z nich korzyści materialne. Eugeniusz Tuzow-Lubański Anna Wiejak "Nasz Dziennik" 2008-08-07

Autor: ab