Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zagłębie Lubin na drodze do piłkarskiej Ligi Mistrzów

Treść

Piłkarze Zagłębia Lubin rozpoczynają dziś batalię o awans do piłkarskiej Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu drugiej rundy kwalifikacji zmierzą się na własnym stadionie ze Steauą Bukareszt. Po raz ostatni w tych najbardziej elitarnych rozgrywkach klubowych w Europie polski klub (a konkretnie Widzew Łódź) grał w sezonie 1996/1997. Od tej pory sztuka ta nie udała się nikomu. Czy Zagłębie fatalną passę przełamie?

Łatwo nie będzie, bo Steaua to uznana marka, odnosząca sukcesy nie tylko na krajowym podwórku. 23-krotny mistrz i 20-krotny zdobywca Pucharu Rumunii ma na koncie również triumf w Pucharze Europy. W 1986 roku w wielkim finale niespodziewanie pokonał słynną Barcelonę dzięki fenomenalnym interwencjom bramkarza Helmutha Duckadama w serii rzutów karnych (obronił aż cztery jedenastki). Steaua była oczkiem w głowie Valentina Caucescu, syna dyktatora Nicolae. Nic dziwnego, iż trafiali do niej najlepsi i najzdolniejsi rumuńscy piłkarze i to nie zawsze z własnej woli. Valentin jednak dbał, by szybko przekonywali się do słuszności takiego kroku. Na ich konta trafiały pieniądze nieosiągalne dla rodaków i to był najwłaściwszy argument. A przyznać trzeba, iż w tamtych czasach w rumuńskim futbolu pojawiło się wielu naprawdę znakomitych zawodników z Gheorghe Hagim na czele. Znajdowali się na liście życzeń czołowych klubów Europy, ale w dobie Caucescu wyjechać za granicę nie mogli. Stało się to realne dopiero po upadku dyktatury. Hagiego przyjął z otwartymi ramionami sam Real Madryt.
Mimo politycznej rewolucji Steaua nie straciła dominującej pozycji w krajowych rozgrywkach. Rok temu dotarła nawet do półfinału Pucharu UEFA, minimalnie przegrywając walkę o finał z angielskim Middlesbrough. Ostatni sezon nie był jednak dla niej najbardziej udany - zajęła w lidze drugie miejsce, ulegając do tego lokalnemu rywalowi Dinamowi Bukareszt. To było jak policzek, nic dziwnego, że włodarze klubu postanowili szybko wziąć rewanż. Pierwszym celem jest awans do Ligi Mistrzów. Latem drużynę wzmocniło aż dziesięciu piłkarzy, wśród których znalazł się Paweł Golański. Rumuni zapłacili Koronie Kielce za reprezentanta Polski milion euro. Trener Hagi nawet nie wyobraża sobie, by jego podopiecznych mogło w LM zabraknąć. Zagłębie szanuje, ale jest pewien swego.
A co na to lubinianie? Są niezwykle zmobilizowani i zmotywowani. Wiedzą, że stoją przed trudnym zadaniem, ale zarazem są przekonani, że w dwumeczu wszystko zdarzyć się może. Trener Czesław Michniewicz ma świadomość, że jego podopieczni muszą zagrać o wiele lepiej niż na inaugurację Orange Ekstraklasy, lecz wierzy, że tak będzie. Ekipę do boju poprowadzi znajdujący się w kapitalnej formie Maciej Iwański. "Mózg" zespołu, reżyser jego poczynań, powinien być centralną postacią dzisiejszego widowiska. Ile zależy od jego podań, strzałów, świetnie wykonywanych stałych fragmentów gry, dodawać nie trzeba.
W dotychczasowych piętnastu edycjach Ligi Mistrzów tylko dwa razy grały polskie drużyny: w sezonie 1995/1996 Legia Warszawa i rok później Widzew Łódź. Od tego czasu nie udało się nikomu awansować. Z jednej strony było to efektem słabości naszych zespołów, z drugiej - braku szczęścia przy losowaniu, wszak w decydujących bojach przychodziło im się mierzyć z potentatami (m.in. Manchesterem United, Barceloną, Realem Madryt). Najbliżej szczęścia była dwa lata temu Wisła Kraków, która nie obroniła zaliczki (3:1) z pierwszego meczu i przegrała w dogrywce batalię z Panathinaikosem Ateny. Przed rokiem Legia Warszawa okazała się słabsza od Szachtara Donieck. Czy teraz fatalną passę przerwie Zagłębie? Od razu dodajmy - nawet pokonanie Steauy niczego nie zagwarantuje. Przed lubinianami będzie jeszcze jedna runda kwalifikacji, aczkolwiek pierwszy krok wykonają...
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2007-07-31

Autor: wa

Tagi: zaglebie lublin