Zadłużeni bez prawa głosu
Treść
Niemcy, aby uniknąć takiej sytuacji, w jakiej znalazła się Grecja, a wraz z nią także cała Unia Europejska, domagają się zmuszenia państw członkowskich do rygorystycznego przestrzegania postanowień Paktu Stabilności i Rozwoju, który m.in. zakazuje nadmiernego zadłużania. Kanclerz Niemiec Angela Merkel zapowiadała to jeszcze przed wyjazdem na szczyt Unii Europejskiej do Brukseli.
Żeby zmusić kraje członkowskie do przestrzegania tych zasad, Merkel proponuje różne sposoby karania za przekroczenie granicy deficytu, m.in. pozbawienie prawa głosu w Unii Europejskiej. Niemieckie media, komentując te pomysły, podkreślają, że sprzeciw zgłaszają państwa wschodnioeuropejskie - jak Polska. Mimo to przekonują, że wszystkie kraje członkowskie jednogłośnie opowiedzą się za zaostrzeniem kar.
Przed szczytem premier Donald Tusk obiecał m.in. niemieckiej kanclerz poparcie dla reformy zasad budżetowych w Unii Europejskiej (czyli zwiększenia kar) w zamian za zgodę jej i innych na uwzględnienie kosztów reform emerytalnych w sposobie obliczania długu publicznego. Polska wraz z dziewięcioma innymi krajami członkowskimi Unii zwróciła się do Brukseli o zmianę sposobu liczenia długu ze względu na koszty reform systemu emerytalnego, tak aby do długu nie doliczano kwot przekazywanych do otwartych funduszy emerytalnych. Dlatego m.in. w polskim przypadku ten dług jest większy. Jak na razie Niemcy zdecydowanie odrzucają polskie propozycje, tłumacząc, że nie można dopuścić do żadnych precedensów w zasadach liczenia długu publicznego.
Tamtejsze media, komentując pomysł zaostrzenia kar dla krajów unijnych nadmiernie się zadłużających, zapomniały przypomnieć, że główny inicjator tej propozycji, czyli Niemcy, nie zawsze były tak zdyscyplinowane, a w okresie, gdy same przekraczały wartości deficytu budżetowego dozwolone przez UE (powyżej 3 proc. PKB), o kary nie występowały, Bruksela też ich nie ukarała.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2010-09-17
Autor: jc