Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Żaden urząd w Polsce nie monitoruje skali i finału postępowań, które toczą się przed sądami w sprawach o zwrot mienia obywatelom Niemiec

Treść

Dopóki starostwa i gminy nie uporządkują stanu ksiąg wieczystych, dopóty duża część ich mieszkańców będzie żyła w poczuciu nieustannego zagrożenia utraty mienia, po które coraz częściej zgłaszają się obywatele Niemiec. Dotyczy to zwłaszcza Śląska, Mazur i województw zachodnich. By uzdrowić sytuację, potrzeba indywidualnego aktu prawnego, najlepiej ustawy, nakazującego dokonanie regulacji przez lokalne władze. Jedynym sposobem uniknięcia niejasności w sprawach o zwrot mienia jest uporządkowanie dokumentacji. Wprawdzie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wydało wojewodom i starostom takie zalecenie w 2003 r., jednak w praktyce nikt nie odpowiadał za stopień jego realizacji przez poszczególne urzędy. I tak jest, niestety, do dziś.
Obywatele Niemiec, którzy ubiegają się o zwrot mienia, nie mają żadnego problemu ze znalezieniem polskiego adwokata, który występuje w polskim sądzie jako pełnomocnik pozywającego. Zawsze znajduje się do tego wielu chętnych. - Wymiar sprawiedliwości na Opolszczyźnie jest chory, szczególnie w gminach, w starostwach, gdzie Mniejszość Niemiecka ma władzę. Często to starostowie są inicjatorami przekazywania majątku Niemcom - twierdzi mecenas Jan Skalski, prezes Światowego Kongresu Kresowian, reprezentujący przed sądami osoby, które musiały wyprowadzić się z domów, o które upomniał się obywatel RFN.
- W Opolu miasto zaniedbało sprawę wpisu do księgi wieczystej jednej z kamienic stojącej przy ul. 1 Maja. Mieszkańcy, żeby uchronić się przed wysokimi czynszami, a nawet pozbawieniem ich dotychczasowego miejsca zamieszkania, zmuszeni są wejść na ścieżkę sądową. Wojewoda powinien pilotować tego typu sprawy - opowiada poseł Marek Kawa (LPR). Tym bardziej że sądy już nieraz wydały w podobnych sprawach niezrozumiałe dla dotychczasowych lokatorów wyroki. Lokalne organy władzy nie dość, że nie usunęły zaniedbań z przeszłości, to nie zamierzają stawać w sądzie w obronie własności Skarbu Państwa.
Szczególnie niepokojący obrót sprawa przybrała na Opolszczyźnie. Tylko w tym regionie toczy się kilkaset spraw o zwrot mienia obywatelom Niemiec.
W jednej z nagłośnionych już spraw, dotyczącej kamienicy w Kędzierzynie-Koźlu, starostwo wykorzystuje lukę pozostawioną przez "niechlujnie" - jak mówi mec. Skalski - przeprowadzone postępowanie spadkowe. - Budynek przy ulicy Chrobrego 13, który próbuje przejąć Mniejszość Niemiecka, nie posiada w ogóle księgi wieczystej, zauważa pełnomocnik mieszkańców Krystyna Giecewicz.
Senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk (PiS), szefowa Powiernictwa Polskiego, zwracała się już do prokuratora krajowego o podjęcie działań w celu wyjaśnienia niejasności własnościowych dotyczących posesji przy ul. Chrobrego w Kędzierzynie-Koźlu. Dawny właściciel, Alojzy Wilkowski, który zmarł w 1974 r., nie zostawił testamentu. Spisano jedynie ostatnią wolę, poświadczoną przez lekarza, w której nie ma jednak mowy o kamienicy, a jedynie o majątku wraz z gospodarstwem rolnym w Kobylicach, przekazanym córce Bercie Wilkowskiej. Po śmierci Alojzego domem zarządzał jego syn, a następnie małżeństwo Pulst. Również Berta Wilkowska nie pozostawiła po sobie testamentu. Jak się jednak okazało, w gminie spisano protokół, pod którym, jako świadkowie ostatniej woli, podpisani są Józef Gisman wraz z teściem. Gisman jest obecnym starostą Kędzierzyna-Koźla z ramienia Mniejszości Niemieckiej. Według protokołu nowymi właścicielami stali się Henryk i Eleonora Wiesiołek. - Skoro sytuacja własnościowa kamienicy nie była jasna, to na jakiej podstawie Pulstowie mogli pobierać od mieszkańców czynsz przez 18 lat - pyta Krystyna Giecewicz. - Nie dość, że Pulstowie dysponowali trzema lokalami kamienicy, sami nie płacąc czynszu, to jeszcze wszelkich remontów, napraw musieli dokonywać pozostali mieszkańcy na własny koszt. Nawet podczas powodzi w 1997 r. - dodaje. Po zalaniu budynku do wysokości pierwszego piętra jego remontu na własny koszt podjęli się lokatorzy.
Mieszkańcy kamienicy są przekonani, że państwo Pulst występowali jako zarządzający kamienicą bądź z upoważnienia właściciela, mimo że żadne takie pełnomocnictwo nigdy nie istniało. Dla Giecewicz jest jasne, że była to próba przejęcia własności przez tzw. zasiedzenie, bez jakiegokolwiek wkładu własnego ze strony państwa Pulst.
- Postępowanie organów sądowniczych w tej sprawie jest niezrozumiałe - żali się Giecewicz. Gdy jedna z mieszkanek, Irena Leś, dowiedziała się, że Pulstowie nie mają ważnego pełnomocnictwa, by zarządzać kamienicą, powiadomiła odpowiednie organy o podejrzeniu wyłudzania czynszu. Kędzierzyńska prokuratura umorzyła postępowanie.
W 2006 r. Giecewicz zgromadziła kolejne dowody i sprawa ponownie miała znaleźć finał w sądzie. Doniesienie tym razem dotyczyło możliwości popełnienia oszustwa, a nie, jak poprzednio, kradzieży. Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania, argumentując, że dokumenty nie wnoszą nic nowego do sprawy.
Na jawnym posiedzeniu Sądu Rejonowego w Kędzierzynie-Koźlu okazało się (po dwudziestu latach), że istnieje testament Berty Wilkowskiej z 1986 r., co potwierdza ujawnione w tym dniu postanowienie sądu z 1987 r. o stwierdzeniu nabycia spadku przez Henrykę i Eleonorę Wiesiołek.
Dokonano tego na podstawie sporządzonego w gminie po śmierci Wilkowskiej protokołu, pod którym jako świadkowie ostatniej woli podpisani są Józef Gisman wraz z teściem.
Mecenas Skalski opowiada również o sprawie zwrotu mienia obywatelowi Niemiec w Głogówku, o której zawiadamiał ówczesnego prokuratora generalnego Karola Napierskiego. Doniesienie dotyczyło przestępstwa urzędniczego prezesa sądu. Ani w tej, ani w innej sprawie mecenas nie doczekał się interwencji.
W odpowiedzi na pismo Arciszewskiej-Mielewczyk zastępca prokuratora generalnego Jerzy Engelking napisał, że postępowanie zostało przekazane wrocławskiej prokuraturze apelacyjnej. - Sprawa jest niełatwa i ma wiele wątków - mówi Paweł Stolarczyk, asystent senator. - Jest tu wątek cywilnoprawny, w tym wypadku jako działanie pewnych osób na niekorzyść Skarbu Państwa. Mamy do czynienia z całym splotem zastanawiających decyzji podjętych przez sądy i urzędy - dodaje.
Maciej Marosz

"Nasz Dziennik" 2006-10-13

Autor: wa

Tagi: Niemiec; władza