Zadecydowały kwestie gospodarcze
Treść
Wybory prezydenckie na Tajwanie wygrał kandydat Narodowego Kuomintangu (KMT) Ma Yingjiu. Zdobył o 17 proc. więcej głosów od swojego kontrkandydata z rządzącej Demokratycznej Partii Postępu (DPP), Franka Hsieh. Według wstępnych danych Państwowej Komisji Wyborczej, Ma Jingjiu otrzymał 58,5 proc., a Frank Hsieh - 41,5 proc. głosów. Frekwencja wyniosła ponad 75 proc., mimo tego, że lokale wyborcze otwarte były - jak zawsze - tylko od 8.00 do 16.00. Tajwańczycy licznie wzięli udział w wyborach. Frekwencja poniżej 70 proc. uznawana jest w tym kraju za słabą.
Urodzony w Hong Kongu Ma to były minister sprawiedliwości w latach 1993-1996, burmistrz Tajpej w latach 1998-2006, a od 2005 do 2007 roku przewodniczący Kuomintangu. Ugrupowanie to odniosło pod jego przywództwem przytłaczające zwycięstwo w wyborach lokalnych w grudniu 2005 roku.
W lutym 2007 r. prokuratura oskarżyła Ma o defraudację prawie 340 tys. USD, zapisanych jako wydatki specjalne w okresie, kiedy był burmistrzem Tajpej. W sierpniu 2007 r. urząd skarbowy uznał, iż Ma jest niewinny.
Wiceprezydentem Tajwanu został Vincent Siew (Hsiao Wan-chang), w latach 1997-2000 pierwszy urodzony na Tajwanie premier wyspy. W latach 2000-2004 był on zastępcą przewodniczącego Kuomintangu.
Kampania Ma Yingjiu skupiła się wokół problemów gospodarczych. Kandydat KMT obiecał zbliżenie w stosunkach z Pekinem, m.in. bezpośrednie loty z Tajwanu do Chin i utworzenie wspólnego rynku z ChRL - współpracy gospodarczej na wzór Unii Europejskiej. W przemówieniu po ogłoszeniu wyników głosowania Ma Yingjiu podkreślił, że wybory na Tajwanie były bacznie obserwowane, "bo Tajwan jako jedyne państwo chińskie cieszy się wolnością - tylko tu Chińczycy mogą wybierać swoich przywódców". Ma Yingjiu przyznał, że zwycięstwo to nie sukces jego samego, czy też partii, ale zwycięstwo całego Tajwanu. Wraz z wyborami prezydenckimi na Tajwanie odbyło się - skrytykowane między innymi przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię - referendum na temat członkostwa wyspy w ONZ. Tajwańczycy mieli zdecydować, czy władze powinny nadal ubiegać się o członkostwo w organizacji, która już 15-krotnie odrzucała tajwański wniosek w tej kwestii. W referendum głosowało prawie 36 proc. i okazało się nieważne, ponieważ nie przekroczono jednak wymaganego progu.
Hanna Shen, Tajwan
"Nasz Dziennik" 2008-03-25
Autor: wa