Żądania nie do spełnienia
Treść
Polscy producenci materiałów ogniotrwałych muszą obniżyć ceny swoich wyrobów dostarczanych do Polskich Hut Stali co najmniej o połowę. W przeciwnym wypadku szykujący się do przejęcia PHS hinduski koncern LNM poszuka kontrahentów poza granicami Polski. Dla większości kooperantów może to oznaczać upadłość.
Żądania LNM stanowią dla części zakładów poważne zagrożenie, dotyczące nawet ich dalszego istnienia. Część firm tej branży to główni dostawcy odpornej na wysokie temperatury ceramiki dla działających w Polsce hut - ogniotrwałej cegły wytrzymującej temperaturę do ponad 1,6 tys. st. C, wyrobów służących do wykładania kadzi stalowniczych, konwertorów stalowych czy pieców hutniczych.
- Jest to warunek nie do spełnienia, ceny znalazłyby się praktycznie na poziomie niższym od kosztów produkcji. Być może wystarczyłoby na surowce - mówi Janusz Czechowski, sekretarz Stowarzyszenia Producentów Materiałów Ogniotrwałych. Do najbardziej zagrożonych ewentualnymi konsekwencjami swoistego ultimatum należą dwie należące do największych w branży polskie firmy. Zakłady Magnetyzowe w Ropczycach to także jedne z największych i najnowocześniejszych w Europie. Z kolei powstałe po przekształceniu jednego z wydziałów Huty im. Sendzimira Przedsiębiorstwo Materiałów Ogniotrwałych Komex należy częściowo (w efekcie prywatyzacji PHS) właśnie do LNM. Zdaniem Edwarda Kupca, prezesa zakładu, w przypadku spełnienia żądań hinduskiego potentata Komex straciłby rentowność.
W ubiegłym roku stowarzyszenie zaproponowało przedstawicielom polskiego rządu prowadzącym negocjacje w sprawie sprzedaży PHS, by uwzględnili interes dostawców materiałów ogniotrwałych. Chodziło o zapewnienie w umowie prywatyzacyjnej producentom krajowym pierwszeństwa w dostawach do przejętego koncernu przez co najmniej kilka lat, oczywiście pod warunkiem odpowiedniej jakości towarów. Podobne klauzule są stosowane w tego typu umowach przez rządy państw dbających o interes rodzimych producentów. Apel nie przyniósł efektu.
Zagrożeni producenci prowadzą teraz rozmowy z władzami PHS, szukają pomocy u parlamentarzystów, ślą pisma do rządu. - Mamy nadzieję, że działania podjęte przez stowarzyszenie oraz indywidualnie przez zakłady przyniosą skutek. Że dojdzie do negocjacji, w których się znajdzie kompromis, a zakładom nie będzie groziła upadłość - mówią teraz.
Przebywający na urlopie zdrowotnym Antoni Styrczula, rzecznik LNM, odmówił nam komentarza w sprawie żądań stawianych przez jego firmę.
- Jeżeli główny producent stawia tego typu żądania, mamy prawo doszukiwać się w jego działaniu praktyk monopolistycznych - podkreśla Janusz Czechowski.
Roman Motoła
Nasz dziennik 19-02-2004
Autor: DW