Zacięte walki o Zawiję
Treść
Nie ustają walki o położone 50 km na zachód od Trypolisu miasto Zawija. Jak informują świadkowie, jest wielu zabitych i rannych. W związku z prowadzonym przez siły wierne Muammarowi Kadafiemu atakiem pracę wstrzymała tamtejsza rafineria ropy naftowej, będąca jedną z największych libijskich rafinerii. Dyktator po raz kolejny stwierdził też, że nie może oddać władzy, gdyż to "nie on kieruje Libią".
Siły wierne Muammarowi Kadafiemu rozpoczęły intensywny atak na stanowiska libijskich rebeliantów, bombardując z powietrza i ziemi ich pozycje na wschodzie kraju i walcząc z nimi na zachodzie. Realizując ten plan, nasiliły także trwający od kilku dni atak na miasto Zawija, w którym działa jedna z największych w tym kraju rafinerii. Chcąc odbić miasto z rąk rebeliantów, siły rządowe skierowały w ten rejon kolejne czołgi i lotnictwo. Jak informują świadkowie, wczoraj czołgi należące do sił wiernych libijskiemu przywódcy zbliżyły się do znajdującego się w rękach rebeliantów głównego placu. Jak podkreślają w rozmowie z dziennikarzami uciekający z miasta cywile, siły rządowe kontrolują już główną drogę i przedmieścia Zawii, a pół miasta zostało zniszczone przez bombardowania. Jeden z uchodźców w rozmowie z Agencją Reutera dodał, że choć powstańcy wciąż kontrolują plac, to jednak żołnierze są około 1500 metrów od nich. Ponadto na dachach większości budynków rozstawieni są snajperzy, którzy strzelają do każdego, kto próbuje wyjść z domu. - Jest wielu zabitych i nie można ich nawet pochować. Zawija jest opustoszała. Nikogo nie ma na ulicach, nawet zwierząt - relacjonuje mężczyzna. Według niego, Kadafi postanowił zbombardować miasto, gdyż powstańcy zabili w walkach wysokiego rangą dowódcę, a zarazem jego kuzyna. W związku z nieustającymi walkami tamtejsza rafineria zmuszona została wstrzymać prace. - W okolicy trwa ostrzał z ciężkiej broni i rafineria nie może w tych warunkach pracować - powiedział w rozmowie z Agencją Reutera przedstawiciel rafinerii. Około 200-tysięczne miasto Zawija jest obecnie niemal całkowicie odcięte od świata.
Po południu Reuters poinformował, że siłom Kadafiego udało się wkroczyć na główny miejski plac Zawii, zmuszając broniących miasto do odwrotu. Jeden z miejscowych lekarzy podał, że tylko w ciągu wczorajszych walk zginęło tam co najmniej 40 osób, w tym kobiety, dzieci i starcy. Świadkowie podkreślają, że leżących na ulicach ciał nie można zabrać i pochować, gdyż trwa ciągła wymiana ognia. Przeciwnicy dyktatora sygnalizowali, że na noc planowane jest odbicie placu.
Lotnictwo Kadafiego prowadziło także intensywne bombardowania okolicy portu naftowego Ras al-Unuf, co zmusiło rebeliantów do odwrotu. Nieco wcześniej serię eksplozji było słychać także w okolicy terminala naftowego As-Sidr, kilka kilometrów na zachód od Ras al-Unuf. O ataki na instalacje naftowe obwiniają się wzajemnie przedstawiciele reżimu i rebeliantów.
Medialna środa Kadafiego
W momencie gdy na coraz większym obszarze kraju trwają walki, libijski dyktator postanowił wystąpić przed kamerami, by odnieść się m.in. do wysuniętych dzień wcześniej żądań opozycji. I tak po raz kolejny zapowiedział, że nie odda władzy, bo to nie on kieruje Libią. - Od 1977 roku to naród libijski rządzi - powiedział Kadafi. W telewizyjnym wywiadzie podkreślił także, iż trwająca w kraju sytuacja została nakręcona przez siły zachodnie - w tym głównie przez Francję, USA i Wielką Brytanię - które starają się przejąć władzę nad jego krajem, by w ten sposób przejąć kontrolę nad jego ropą. Zapytany zaś o ewentualne "środki odwetowe" przeciwko Francji odpowiedział lakonicznie: "Zobaczymy".
W innym wywiadzie, tym razem udzielonym tureckiej telewizji TRT, Kadafi ostrzegł, że jeśli siatka Al-Kaidy opanuje Libię, "to będzie katastrofa, w całym regionie aż do Izraela zapanuje chaos", i dodał, że wówczas masowy exodus imigrantów z Afryki Północnej dotknie także Europę.
Marta Ziarnik
Nasz Dziennik 2011-03-10
Autor: au