Zachód upiera się przy swoim
Treść
Dopłaty bezpośrednie powinny być związane z powierzchnią użytków rolnych - do takiej koncepcji próbował przekonywać przedstawicieli innych państw UE minister rolnictwa Marek Sawicki. Przeforsowanie tego postulatu będzie jednak trudne, bo bogatsi członkowie Unii nie myślą rezygnować z preferencji, jakie teraz mają.
Podczas warszawskiej konferencji rozmawiano m.in. o definicji rolnika aktywnego, podziale środków między pierwszy i drugi filar polityki rolnej czy zasadach zgodności (cross compliance) produkcji rolniczej, ale najistotniejsze okazały się kwestie dopłat bezpośrednich. Obecny system dopłat ma obowiązywać do końca 2013 roku, czyli do końca wieloletniego budżetu unijnego zapisanego na lata 2007-2013. W skrócie polega on na tym, że punktem odniesienia dla wyliczania wsparcia, jakie w danym kraju otrzymują rolnicy, jest poziom produkcji z lat 90., gdy polskie rolnictwo było akurat w kryzysie. I dlatego od początku dyskusji nad zmianami we Wspólnej Polityce Rolnej Polska stoi na stanowisku, że dopłaty powinny być obliczane w jak najprostszy sposób, czyli od powierzchni gospodarstwa i konkretnych rodzajów upraw, tak jak jest to w Polsce. Namawiamy inne kraje, z różnym skutkiem, aby zgodziły się na odejście od historycznych wskaźników produkcji. To samo minister rolnictwa Marek Sawicki powtórzył w trakcie warszawskiej unijnej konferencji.
Propozycja Sawickiego polega na tym, że podstawowe płatności, równe w UE, byłyby uzupełniane o płatności dla obszarów o niekorzystnych warunkach gospodarowania i dla obszarów przyrodniczo cennych. Innymi słowy, np. w krajach takich jak Polska, Szwecja czy Finlandia dopłaty byłyby wyższe, ponieważ mamy gorsze warunki do uprawy ziemi, a więc też niższe plony niż np. kraje południa Europy. - Polsce zależy na głębokiej, rzeczywistej, a nie udawanej reformie Wspólnej Polityki Rolnej, prowadzącej z jednej strony do jej uproszczenia, a z drugiej do wzmocnienia innowacyjności, konkurencyjności, ale także przesunięcia środków na modernizację i rozwój - powiedział minister Sawicki na konferencji prasowej w przerwie obrad. - Nie zgadzam się z nowomową europejską o reformie, w której historyczne tytuły do płatności chce się zastąpić uprawnieniami nadawanymi na gospodarstwo, opartymi na tych historycznych tytułach do płatności - dodał Sawicki. Europoseł Jarosław Kalinowski, były minister rolnictwa, zwrócił uwagę, że płatności muszą się opierać na jasnych kryteriach. - Nie chodzi nam o to, aby stawka była jednolita dla wszystkich w każdym zakątku Europy. Różnice muszą być, ale mają one wynikać z obiektywnych kryteriów, i o te zabiegamy - podkreślił Kalinowski. Jest on przekonany, że do końca 2012 roku uda się wypracować kompromis, ale nie ma on też złudzeń, że będziemy z niego zadowoleni w stu procentach.
Szef resortu rolnictwa zaznaczył, że decyzje w sprawie zmian w WPR jeszcze nie zapadły, postulaty, jakie słyszymy, są kolejnymi głosami w dyskusji. - Najważniejszym dokumentem, który rozpocznie właściwą dyskusję, będzie pakiet legislacyjny, który mamy nadzieję otrzymać podczas naszej prezydencji w pierwszej połowie października - wyjaśnił Marek Sawicki. Od tego momentu państwa członkowskie i Komisja Europejska będą miały rok na wypracowanie nowej polityki rolnej. Wbrew pozorom czasu wcale nie będzie dużo, zważywszy na to, że przecież gra będzie szła nie tylko o dopłaty, ale i o inne elementy WPR. Otwarta jest przecież choćby kwestia finansowania programów wspierających inwestycje na terenach wiejskich czy dotowanie innowacyjności w sektorze rolno-spożywczym. Trzeba przy tym pamiętać, że na to, co ustalą rządy w kwestiach rolnych, będą miały wpływ ustalenia dotyczące przede wszystkim budżetu UE na lata 2004-2020. Jeśli bogate kraje przeforsowałyby znaczne ograniczenie budżetu, wtedy spadłyby także nakłady na wspieranie rolnictwa i obszarów wiejskich.
KL
Nasz Dziennik 2011-06-22
Autor: jc