Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zabrakło pięciu głosów

Treść

Maciej Walaszczyk


Wystarczyłoby 5 głosów, by uszczelnić przepisy chroniące życie człowieka od momentu poczęcia.
By ustawa całkowicie chroniąca życie została uchwalona, zabrakło tylko 5 głosów. Władze Platformy zmobilizowały swoich posłów do jej odrzucenia. PO i SLD pomogło 10 posłów PiS, którzy byli nieobecni. Klub nie wprowadził dyscypliny. Przypomina to niestety sytuację z roku 2007.
Głosami SLD, Platformy oraz większości posłów niezrzeszonych Sejm odrzucił w środę wieczorem obywatelski projekt ustawy obejmującej ochroną prawną życie wszystkich dzieci poczętych. Chwilę wcześniej odrzucono w pierwszym czytaniu projekt przygotowany przez SLD, który z kolei umożliwiał refundowanie przez państwo aborcji i wprowadzał edukację seksualną do szkół.
W PO dyscyplina
Dlaczego nie udało się zmienić ustawy "o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży" w ustawę "o ochronie życia ludzkiego od poczęcia"? - Projekt nasz już w pierwszych dwóch tygodniach podpisało 600 tys. osób - mówi Jacek Sapa, pełnomocnik Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Stop aborcji". Jednak w środę za odrzuceniem projektu obywatelskiego zakazującego aborcji głosowało 191 posłów. Co ważne, aż 186 było przeciw jego odrzuceniu, natomiast pięciu posłów wstrzymało się od głosu. Za wnioskiem o odrzucenie projektu głosowało 160 posłów PO, przeciwnych było 15 posłów, dwóch wstrzymało się od głosu. Zgodnie z instrukcjami premiera Donalda Tuska Klub Parlamentarny PO wprowadził w tym głosowaniu dyscyplinę. Część posłów tej partii, choć była obecna, nie głosowała, jak np. poseł Ireneusz Raś, a znany z katolickich deklaracji poseł Jarosław Gowin głosował za odrzuceniem projektu. Oprócz posła Rasia manewr niewzięcia udziału w tym ważnym głosowaniu wykonało 15 posłów PO, w tym Andrzej Gut-Mostowy czy Michał Szczerba, mieniący się przedstawicielami "konserwatywnej" frakcji partii Donalda Tuska. Jak się okazuje, w głosowaniu za odrzuceniem projektu ustawy o świadomym rodzicielstwie wzięło udział 192 posłów Platformy. Jednak kilka minut później, gdy ważyły się losy zmiany ustawy antyaborcyjnej, było ich już tylko 177. Co ciekawe, w następnym głosowaniu nad projektem ustawy Prawo telekomunikacyjne głosowało już... 187 posłów PO.
Przeciw dalszemu procedowaniu ustawy głosował także cały klub SLD. - Platforma uważa, że obecny kompromis aborcyjny jest najlepszy. Nie jesteśmy za tym, by go liberalizować, a z drugiej strony absolutnie nie dopuszczamy myśli, żeby był absolutny zakaz aborcji w Polsce - powiedział PAP po głosowaniu Jarosław Katulski z PO. - Jestem zaskoczony głosowaniami tych osób, które opowiadają się za życiem "całą gębą". Niezrozumiałe jest dla mnie stanowisko posła Gowina (PO), niezrozumiałe jest, dlaczego poseł Raś wyciąga kartę, żeby nie zaakcentować swojego stanowiska - mówił Bolesław Piecha, który z ramienia PiS pilotował sprawę. Przeciw odrzuceniu projektu obywatelskiego opowiedziało się 136 posłów PiS, nikt nie był za, nikt nie wstrzymał się od głosu. Tak samo głosował klub PSL - 22 posłów było przeciw odrzuceniu projektu, oraz posłowie PJN - choć jeden poseł wstrzymał się od głosu. Jednak aby Sejm nadal mógł pracować w komisjach nad zmianą ustawy, zabrakło 5 głosów.
Akurat tego dnia 10 posłów PiS podczas głosowań było nieobecnych. Wśród nich: Jan Bury, Andrzej Jaworski, Krzysztof Jurgiel, Henryk Młynarczyk, Krzysztof Popiołek, Monika Ryniak, Stefan Strzałkowski, Krzysztof Tchórzewski, Waldemar Wrona i Anna Zalewska. Dlaczego w PiS nie było w tej sprawie dyscypliny klubowej?
- Niedobrze się stało, nic na to nie poradzę, czasem pojawiają się jakieś losowe zdarzenia - tłumaczy bezradnie poseł Bolesław Piecha. Podkreśla, że wszyscy obecni posłowie PiS zagłosowali przeciw odrzuceniu ustawy. Według niego, w sprawach sumienia klub jego partii dyscypliny nie ma zwyczaju wprowadzać.
Przypomina to niestety sytuację z 2007 roku, gdy ważyły się losy wpisania ochrony życia człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci do Konstytucji. Wtedy również niejednoznaczna postawa klubu PiS zdecydowała o tym, że projekt przepadł. - To w sprawach takich jak powołanie CBA czy innych instytucji, które były zapisane w programie partii, jest dyscyplina, nie jest to "sprawa sumienia", a w sytuacji, gdy po raz pierwszy jest szansa na zmianę ustawy aborcyjnej, nie ma zdecydowania? - pytamy posła PiS. - W tej sprawie jest to trudne, bylibyśmy atakowani, a poza tym klub nie jest aż tak jednolity - mówi Bolesław Piecha, wskazując od razu na zachowanie posłów Gowina czy Rasia.
Sam Jacek Sapa nie ukrywa rozczarowania postawą posłów, ale uważa, że sprawa nie jest zamknięta i powróci do Sejmu przyszłej kadencji. - Rok temu wszyscy, a szczególnie posłowie, tłumaczyli nam, że to pomysł beznadziejny. Potem pomimo milczenia mediów i sceptycyzmu wielu środowisk zebraliśmy ponad 600 tys. podpisów. Okazało się jednak, że podczas czerwcowej debaty nastroje się zmieniły - ocenia Sapa. Szczególnie w kontekście środowego głosowania nad projektem SLD rozszerzającym finansowanie aborcji z budżetu jest to sukces. Przypomnijmy, że za wnioskiem o odrzucenie projektu SLD zagłosowało 369 posłów; 31 było przeciw; 2 wstrzymało się od głosu. - Platforma bała się go odrzucić, co jest sukcesem - mówi Sapa.
Nasz Dziennik 2011-09-02

Autor: jc