Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zabijali Polaków z zimną krwią

Treść

Ponad sto grobów zlokalizowała do tej pory polska ekipa archeologiczno-ekshumacyjna pracująca w lesie w Bykowni koło Kijowa w poszukiwaniu grobów Polaków pomordowanych i pogrzebanych tam przez NKWD. Pośród rozkopanych już mogił są również takie, w których spoczywają Polacy. Pierwsze z nich odkryto w ubiegły wtorek.
Gdy spacerujemy po Kijowie, trudno odnaleźć ślady zbrodni komunistycznych. W centrum stolicy Ukrainy, obok rynku Besarabskiego nadal stoi pomnik Lenina z ręką wyciągniętą w stronę lasu Bykowniańskiego. W tym lesie grzebano ofiary zbrodniczego reżimu, które rozstrzeliwano w piwnicach NKWD - często w śródmieściu Kijowa.
Obecnie Bykownia to dzielnica Kijowa, w latach 30. i 40 była jeszcze wsią. Aby trafić na cmentarz bykowniański, z ostatniej stacji metra Lisowa trzeba jechać "marszrutką" 10 minut. Później szosą do lasu, który za czasów Związku Sowieckiego ogrodzony był wysokim płotem jako "teren specjalny" NKWD. Tu przywożono ciała rozstrzelanych w kazamatach Polaków.
Celem polskiej ekipy ekshumacyjnej jest odnalezienie 3,5 tys. obywateli polskich z tzw. listy ukraińskiej, którą Polska otrzymała w 1994 roku z rąk ukraińskiego prokuratora wojskowego. Wiadomo, że część internowanych oficerów polskich skierowano do Kijowa, Charkowa i Chersonia.
Polska ekipa pracuje w składzie 12 specjalistów pod kierunkiem prof. Andrzeja Koli, archeologa z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Wśród nich są archeolog, antropolog, konserwatorzy oraz dokumentaliści. Polaków wspiera zespół ukraiński, w którym pracują także pracownicy fizyczni. Po wytyczeniu miejsc, w których prowadzone będą poszukiwania, dokonywane są wiercenia mające potwierdzić istnienie pogrzebanych w ziemi ludzkich ciał i przedmiotów. Następnie z wytypowanej mogiły centymetr po centymetrze zdejmowane są kolejne warstwy ziemi, które są przeszukiwane. Przeciętna mogiła ma wymiary 2,5 na 2,5 metra i głębokość około 2-2,5 metra. W grobie znajdowało się mniej więcej 50-60 ciał.
Andrzej Kola podkreśla, że sprawę bykowniańską trzeba rozpatrywać w aspekcie zbrodni katyńskiej. - Formalnie NKWD zaczęło tu grzebać tzw. wrogów ludu od 1937 roku, gdy uzyskano od lasów państwowych działkę 4,5 hektara. To był tzw. tajny cmentarz NKWD. Tu spoczywają obywatele różnych narodowości, w tym Polacy - mówi.
Pierwsze sondażowe badania w Bykowni polscy specjaliści przeprowadzili jeszcze w 2001 roku. Podczas trzytygodniowych prac ekipa z uniwersytetu w Toruniu natrafiła na wspólny grób o wymiarach 3 na 3 metry, w którym odnaleziono kości ludzkie, a także fragmenty polskich mundurów, guzików i dokumentów. Dlatego podjęto decyzję kontynuowania badań tego terenu. Toruńscy archeolodzy chcą sporządzić szczegółową mapę wszystkich mogił na terenie 5 hektarów lasu Bykowniańskiego.

Trudna identyfikacja
- Tu nie ma uporządkowanych masowych grobów. Szkielety nie leżą w porządku anatomicznym, lecz całkiem luźnie. Oddzielnie czaszki, oddzielnie kości na różnych warstwach gruntu - mówi dr Andrzej Florkowski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Dlaczego tak się stało? W latach 70. masowe groby były rozkopywane i okradane przez ludzi poszukujących cennych przedmiotów. Potem ktoś wpadł na pomysł, żeby zrobić "porządek" na byłej działce leśnej NKWD. Teren zniwelowano za pomocą koparki. Potem w tym miejscu utworzono memoriał - miejsce pamięci, ale po "uporządkowaniu" ciała leżą teraz w bezładzie anatomicznym.
Odnalezione ludzkie czaszki wskazują na to, że większość pomordowanych przez NKWD zginęła od strzału w potylicę lub w podstawę czaszki. W tym drugim przypadku na odnalezionych czaszkach często brak jest śladu wylotowego kuli. Ten bowiem często znajdował się w obszarze oczodołu. Na części czaszek widać także pęknięcie na jej części skroniowej. Jest to, jak twierdzą specjaliści, ślad uderzenia tępym narzędziem, najprawdopodobniej kolbą karabinu. Doktor Florkowski na razie nie wie, dlaczego ofiary, do których strzelano w tył głowy, uderzano dodatkowo twardym przedmiotem w skroń.

Sowieccy specjaliści od zabijania
Swoją wersję ma były ukraiński prokurator wojskowy płk Andrzej Amons. Tłumaczy, że oprawcy NKWD strzelali w tył głowy z pistoletu małego kalibru (5,6 mm), żeby nie było wielkiego otworu wylotowego, bo wtedy ofiara o wiele mniej krwawiła. Ale ludzie po strzale z takiej broni nie od razu umierali. Dlatego rannych enkawudziści dobijali ciosem kolbą w skroń.
Oprócz ludzkich kości odnaleziono szereg przedmiotów należących do zamordowanych. To dzięki nim możemy jednoznacznie stwierdzić, że w Bykowni pogrzebani zostali Polacy. Ekipa ekshumacyjna odkryła m.in. fragmenty mundurów wojskowych, buty noszone przez Wojsko Polskie, medalik, guziki z godłem Rzeczypospolitej oraz polskie monety.
Odnalezione przedmioty przekazane będą do ekspertyzy, która ma oficjalnie potwierdzić ich autentyczność. Pracujący na miejscu już teraz jednak mogą stwierdzić, że należały one do Polaków znajdujących się na ukraińskiej liście katyńskiej, a więzionych przez NKWD na terenie dawnych Kresów Wschodnich. To jednak, ilu z prawie 3,5 tys. osób figurujących na liście spoczywa dzisiaj na terenie lasu w Bykowni, jest trudne do stwierdzenia ze względu na zniszczenia mogił. Podobnie jeśli chodzi o potwierdzenie tożsamości zamordowanych Polaków. To byłoby możliwe na podstawie dokumentów papierowych, których jednak ze względu na liczne rozkopywania terenu, a także niekorzystnie wpływającego na papier piaszczystego gruntu nie udało się odnaleźć. Wydobyte czaszki i kości poddane zostaną analizie antropologicznej, która pozwoli na potwierdzenie wieku ofiar czy ich płci.
Prace ekipy pod względem lokalizacji grobów objęły na razie obszar jednego hektara. Do sprawdzenia jest jednak 5,3 hektara lasu w Bykowni, gdzie NKWD grzebała ofiary swoich zbrodni. Prace ekshumacyjne zakończyć się mają w tym roku pod koniec września. Najprawdopodobniej będą jednak kontynuowane również w przyszłym roku. Po przygotowaniu i opracowaniu wyników tegorocznych poszukiwań mają się odbyć jesienią rozmowy w sprawie utworzenia polskiego cmentarza w Bykowni.
Artur Kowalski, Eugeniusz Tuzow-Lubański, Bykownia
Zdjęcia Łukasz Korzeniowski

"Nasz Dziennik" 2006-08-12

Autor: wa