Zaatakowali delegację Karzaja
Treść
Trzech talibów i żołnierz armii afgańskiej zginęli podczas ataku na delegację rządową w Pandżawi w prowincji Kandahar. Atak miał miejsce podczas modlitw za ofiary niedzielnej masakry, gdy amerykański żołnierz zabił 16 osób.
Talibscy bojownicy zaatakowali wczoraj przedstawicieli afgańskich władz, którzy przybyli na miejsce niedzielnej zbrodni. W delegacji mającej uhonorować ofiary masakry, która przybyła do Pandżawi w prowincji Kandahar, znajdowali się dwaj bracia prezydenta Afganistanu Hamida Karzaja, a także kilku ważnych urzędników rządowej administracji. W wymianie ognia pomiędzy bojownikami a obstawą rządu zginęło trzech napastników i jeden żołnierz.
Do ataku doszło, kiedy członkowie delegacji uczestniczyli wraz z rodzinami ofiar, mieszkańcami wioski oraz liderami lokalnego plemienia w modlitwie. Jak poinformowały władze, ostrzał nastąpił z kilku kierunków jednocześnie. W sumie wymiana ognia trwała 10 minut. Napastnicy ostrzeliwali meczet, w którym przebywali oficjele oraz członkowie miejscowej społeczności. Przewodniczący delegacji brat prezydenta Hamida Karzaja, Qayum, powiedział, że zamach nie był wyjątkowo poważny, a członkowie rządowego przedstawicielstwa zakładali, że to jedynie żołnierze narodowej armii strzelają w powietrze. Żaden z członków delegacji nie ucierpiał. Zdaniem władz, wczorajsza strzelanina jest jednorazowym incydentem i nie powinna się przerodzić w regularne wystąpienia przeciwko władzom.
Amerykański żołnierz, który dopuścił się zabicia ludności cywilnej, pozostaje w więzieniu, a w jego sprawie wszczęto drobiazgowe śledztwo. Agencje podkreślają, że zdarzenie to zaostrzy i tak mocno napięte w ostatnim czasie stosunki pomiędzy Waszyngtonem a Kabulem, które stopniowo pogarszają się od incydentu ze spaleniem Koranu w jednej z amerykańskich baz wojskowych. Wczorajszego ranka 600 studentów z Dżalalabadu (wschodni Afganistan, przy granicy z Pakistanem) przemaszerowało ulicami miasta, skandując: "Śmierć Ameryce! Śmierć Obamie!". Szef Białego Domu wyraził ubolewanie w związku z tą tragedią i powiedział, że zbrodnia, jakiej dopuścił się amerykański żołnierz, była czymś wyjątkowo bolesnym i tragicznym. Jednocześnie rozwiał wszystkie przypuszczenia, iż ostatnie incydenty przyczynią się do szybszego wycofania US Army z Afganistanu. Zdaniem prezydenta, opuści ona ten kraj "w sposób odpowiedzialny i bez pośpiechu".
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik Środa, 14 marca 2012, Nr 62 (4297)
Autor: au