Za noszenie krzyża śmierć
Treść
W Korei Północnej za noszenie krzyża grożą nawet najostrzejsze sankcje, w tym zesłanie do obozu koncentracyjnego i kara śmierci. Czy po zmianie przywódcy dojdzie tam do jakichś zmian? Komentatorzy są sceptyczni...
Korea Północna jest jednym z tych krajów, które w ogóle nie uznają prawa do wolności religijnej. Śmierć Kim Dzong Ila i objęcie władzy przez jego najmłodszego syna Kim Dzong Una raczej nic nie zmienią w kwestii prześladowań chrześcijan. - Młody, nowy przywódca, niespełna trzydziestoletni mężczyzna, przez ponad rok wprowadzany był w arkana władzy. Pomimo że studiował w Szwajcarii, nikt nie spodziewa się, że będzie na tyle charyzmatycznym przywódcą, iż wprowadzi reformy w swoim kraju, zmieni ustrój, dokona konkretnych przemian - podkreśla w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" ks. Tomasz Grzyb z sekcji polskiej Pomocy Kościołowi w Potrzebie.
Bardzo trudno jest określić faktyczną liczbę chrześcijan w Korei Północnej. Oficjalne dane państwowe mówią, że jest tam ok. 4000 katolików i ok. 11 000 protestantów. Jednak to jedynie działanie propagandowe, mające przekonywać opinię światową, że w kraju tym istnieje wolność religijna. Według danych agencji AsiaNews, rzeczywista liczba katolików w tym państwie może nie przekraczać dziś nawet 200, gdyż są oni brutalnie prześladowani i zabijani. W ostatnich latach mogło zginąć tam nawet 300 tys. wyznawców Chrystusa. - W Korei Północnej za noszenie krzyża grożą nawet najostrzejsze sankcje, w tym zesłanie do obozu koncentracyjnego i kara śmierci. Dlatego dziś trudno sobie wyobrazić, aby na tym polu doszło do jakichś zmian. Chociaż z punktu widzenia chrześcijańskiego nadzieję trzeba mieć. Potrzeba modlitwy - podkreśla ks. Tomasz Grzyb.
Przygotowywane przez Pomoc Kościołowi w Potrzebie raporty o prześladowaniach chrześcijan w świecie "Prześladowani i zapomniani" od lat zwracają uwagę, że jedną z zasad funkcjonowania Korei Północnej jest nieuznawanie przez to państwo prawa do wolności religijnej. W stolicy kraju, Pjongjang, istnieje tylko kilka chrześcijańskich kościołów (jeden katolicki, dwa protestanckie, od 2006 r. jedna cerkiew prawosławna), a także cztery świątynie buddyjskie. Nie ma żadnych danych, jak wygląda sytuacja w innych częściach Korei Północnej.
Jedyną formą dozwolonej tam religijności jest kult jednostki, przywódca uważany jest za bóstwo. Stałym elementem polityki władz od kilkudziesięciu lat są represje antyreligijne. Północnokoreańscy katolicy "znikają" bez śladu. Nieznane są losy katolickich biskupów, których Stolica Apostolska cały czas uważa za "zaginionych", a władze Korei Północnej traktują jako osoby "całkowicie nieznane". Los tamtejszych biskupów stanowi dramatyczny obraz losów chrześcijan w tym kraju.
Małgorzata Bochenek
Nasz Dziennik Środa, 21 grudnia 2011, Nr 296 (4227)
Autor: au