Za co Eureko kupiło PZU?
Treść
Prezes Eureko Polska Michał Nastula przyznał w jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych, że zakup akcji PZU Eureko sfinansowało przez podwyższenie kapitału przez akcjonariuszy, które zostało zarejestrowane przed notariuszem w Rotterdamie 8 listopada 1999 roku. Nastąpiło to "między podpisaniem umowy a zapłatą". A więc w chwili podpisania umowy 5 listopada 1999 r. spółka nie posiadała udokumentowanych środków na zakup polskiego ubezpieczyciela.
- Notariusz tylko poświadczył podniesienie kapitału, a sama decyzja akcjonariuszy Eureko mogła zapaść wcześniej - powiedział nam prokurator krajowy Janusz Kaczmarek, zaznaczając, że istotą sprawy jest raczej pytanie, czy były to środki własne, czy pożyczone. Tę kwestię prokuratura nadal sprawdza. Na pytanie, od którego momentu holenderska spółka powinna posiadać środki na zakup, Kaczmarek stwierdził, że z pewnością musiała je mieć przed podpisaniem umowy. - Jeśli ktoś zawiera umowę, musi wyłożyć pieniądze - podkreślił. - Gdyby Eureko dysponowało uchwałą wza [walnego zgromadzenia akcjonariuszy - przyp. red.] o podniesieniu kapitału z wcześniejszą datą, to ten dokument niechybnie trafiłby do komisji śledczej jako dowód, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Tymczasem takiego dokumentu nie ma - twierdzi były ekspert komisji.
Wiele wskazuje na to, że złudne są nadzieje na rozwiązanie konfliktu wokół PZU, jakie środowisko PiS wiązało z nowym prezesem PZU Jaromirem Netzelem. - Mieliśmy jako pracownicy PZU nadzieję, że minister mianuje silnego, kompetentnego prezesa na miejsce Stypułkowskiego, który pomoże mu odzyskać firmę dla Skarbu Państwa - mówi prawnik związany z grupą PZU. Niestety, Netzel jest "prezesem malowanym". Wygląda to tak, jakby ktoś chciał upozorować działania porządkujące firmę, a w rzeczywistości zrobił coś dokładnie przeciwnego. - Od czasu przybycia do PZU nowy prezes nie podpisał osobiście żadnego dokumentu, nie przewodniczy posiedzeniom zarządu, a nawet wcale nie przychodzi na posiedzenia. Godzi się na decyzje personalne starego zarządu, a ten zwalnia ludzi, którzy bronili w spółce interesów Skarbu Państwa - twierdzą pracownicy spółki.
Sprawa zwolnienia z pracy szefowej biura prawnego PZU stanęła nawet na posiedzeniu sejmowej komisji skarbu. Zdaniem części posłów, jest to dowód, że spółką nadal rządzi przez swoich ludzi w zarządzie były prezes Stypułkowski.
- Netzel nie przejął firmy, nie spotkał się z dyrektorami biur. Próbuje się układać z ludźmi Stypułkowskiego. Stary zarząd robi w PZU to, co chce
- twierdzą rozgoryczeni pracownicy.
Zwróciliśmy się do biura prasowego PZU z prośbą o komentarz prezesa Netzela do stawianych mu zarzutów. Rzecznik PZU Michał Witkowski poinformował, że prezes jest nieobecny.
Minister skarbu Wojciech Jasiński powiedział wczoraj, że nie widzi podstaw do odwołania prezesa, ponieważ ataki mediów na jego osobę nie mają oparcia w faktach. Szef resortu powołał natomiast dwie osoby z ramienia skarbu na wakujące miejsca w radzie nadzorczej. Do jej składu dołączyli: Eryk Zbigniew Pyra - od listopada 2002 r. dyrektor Biura Nadzoru Właścicielskiego Urzędu Miasta Warszawa, oraz Marcin Majeranowski - od 1996 r. pracownik MSP, obecnie p.o. zastępca dyrektora Departamentu Zastępstwa Procesowego MSP.
Zaniepokojenie w PZU wywołała dymisja Zyty Gilowskiej. - Pani minister bardzo skutecznie zablokowała przez swego przedstawiciela w KNUiFE wydanie Eureko zgody na zakup kolejnej puli akcji PZU ponad 33 proc. udziałów w spółce. Nie wyrażała także zgody na przeniesienie majątku PZU do nowo utworzonej spółki - PZU Majątek, co jest wstępem do przeniesienia także na tę spółkę portfela ubezpieczeń. Jeśli zarząd PZU otrzyma na ten manewr zgodę, PZU przestanie być firmą ubezpieczeniową, a stanie się tylko czapą holdingu - twierdzi prawnik związany z PZU.
- Wtedy Eureko nie będzie już musiało zabiegać o zgodę KNUiFE na przejęcie starej polskiej firmy.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2006-06-27
Autor: ab