Za biedna na dziecko, za bogata na adwokata?
Treść
Akta sprawy pani Katarzyny Druzickiej są już w Sądzie Okręgowym w Warszawie i trafiły na biurko sędziego Wojciecha Małka, rzecznika prasowego sądu. Analiza dokumentów potrwa do poniedziałku.
Kompletowanie i badanie dokumentów sprawy oraz ustalanie ewentualnych zaniedbań prowadzi również rzecznik praw dziecka Marek Michalak. Dlaczego do tej pory nikt nie zaproponował Katarzynie Druzickiej pomocy prawnej? Jak wyjaśnia poseł Stanisław Pięta, prawnik, aby uzyskać zwolnienie z kosztów procesowych oraz bezpłatną pomoc prawną, czyli tzw. adwokata z urzędu, dana osoba musi przedłożyć sądowi wniosek z prośbą w tej sprawie. Nie ma jasnych kryteriów, jak trudna musi być sytuacja materialna, aby taka pomoc przysługiwała, wobec tego podjęcie decyzji leży w gestii sądu. Sąd ocenia także, czy w danej sprawie udział adwokata jest potrzebny. Ubiegając się o adwokata z urzędu, pani Katarzyna powinna wykazać, że bez uszczerbku dla utrzymania siebie i dziecka nie może ponieść kosztów wynagrodzenia adwokata, oraz przedstawić szczegółowe dane o swoim położeniu rodzinnym, majątku, dochodach i źródłach utrzymania. - Z moich doświadczeń prawniczych na terenie Bielska-Białej wynika, że jest to zbyt dużo, aby na prawne wsparcie ze strony państwa mogła liczyć - odpowiada parlamentarzysta na fakt, że pani Druzicka zarabia 1400 złotych.
Informacji, czy Druzicka dostanie pomoc od gminy Stare Babice, nie można się doprosić w urzędzie gminy. Tego typu sprawy podlegają zastępcy wójta Jolancie Stępniak. Niestety, kilkakrotne próby telefonicznego kontaktu i uzyskania wyjaśnień zakończyły się niepowodzeniem, ponieważ wójt Stępniak była zawsze poza urzędem.
Katarzyna Druzicka z podwarszawskich Starych Babic od dziewięciu lat bezskutecznie zabiega o odzyskanie córki. 12-letnia dziś Natalia przebywa w Domu Dziecka w Warszawie Płudach. Sąd Rejonowy w Pruszkowie - opierając się na sprawozdaniach kuratora - uznał, że pracując w charakterze sprzątaczki od 17.00 do 21.00, matka nie może zapewnić dziecku należytej opieki i odebrał jej dziecko, gdy miało trzy lata. Pracownicy placówki, w której przebywa dziewczynka, wspierają panią Katarzynę w staraniach o odzyskanie dziecka. Z opinii dyrekcji wynika, że jest ona matką, "która bardzo interesuje się i zajmuje swoją córką, a także ma z nią stały kontakt".
Maria S. Jasita
"Nasz Dziennik" 2009-12-03
Autor: wa