Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Z sali koncertowej

Treść

Wybrańcy bogów umierają młodo. Najczęściej przywołujemy tę rzymską sentencję, gdy z naszego grona ubędzie przedwcześnie ktoś utalentowany. Wydaje się wówczas, że za talent trzeba zapłacić życiem.

Starożytną maksymę można wszakże rozumieć inaczej. Wybrańcy bogów długo, do końca zachowują młodość zarówno fizyczną jak i psychiczną. Dowodem było niedzielne spotkanie z Teresą Żylis-Garą, organizowane przez Stowarzyszenie Miłośników Opery Krakowskiej "Aria" i samą Operę.

W foyer Teatru im. J. Słowackiego o drodze z podwileńskiego Landwarowa do nowojorskiej Metropolitan i o śpiewie opowiadała kobieta piękna i mądra, pełna pasji, żyjąca sztuką i dla sztuki, a przecież od jej krakowskiego debiutu w roli Halki minęło już czterdzieści kilka lat. W tym opowiadaniu nie było nic z kreacji, za to moc szczerych wzruszeń udzielających się licznym słuchaczom. Duża w tym zasługa prowadzącej spotkanie Agnieszki Malatyńskiej-Stankiewicz.

Dla młodych śpiewaczek - a tych w foyer nie brakowało - chyba najważniejszym przesłaniem Maestry był apel o cierpliwość w budowaniu tzw. kariery oraz o uporczywe doskonalenie nie tylko techniki wokalnej ale i wrażliwości artystycznej, bo według Teresy Żylis-Gary nie ma prawdziwego artyzmu w śpiewie bez doskonałej techniki, wrażliwości i wewnętrznego przeżycia.

Jak to w praktyce pojmuje, mogliśmy się przekonać, obserwując Maestrę w czasie krótkiej pokazowej lekcji. Z Jolantą Kowalską - sopran pracowała nad arią Lauretty z opery "Gianni Schicchi" Giacoma Pucciniego, z Marią Lenart - mezzosopran nad arią Dalili z "Samsona i Dalili" Camille'a Saint-Sae¨nsa, podkreślając przede wszystkim rolę tekstu i zawartych w nim treści. Młode śpiewaczki z zapałem podążały za wskazówkami, a krótkie frazy śpiewane przez Maestrę dowiodły, że jej głos wciąż ma pełnię brzmienia, a jego wokalna doskonałość jest niedościgniona. To było niezapomniane spotkanie z Wielką Artystką.

Wieczorem w Bazylice oo. Franciszkanów panował nastrój powagi. Słuchaliśmy "Muzyki witraży". Z inspiracji Jana Baryły, dyrektora Klubu Muzyki Współczesnej "Malwa" czterech kompozytorów stworzyło muzyczne odpowiedniki witraży Stanisława Wyspiańskiego, wykorzystując poetyckie strofy ich twórcy.

Kompozycje usłyszeliśmy w dobrym wykonaniu orkiestry pod dyrekcją Jana Baryły oraz solistów: Agnieszki Monasterskiej - mezzosopran, Andrzeja Bieguna - baryton, Marcina Wolaka - baryton, Ryszarda Haby - perkusja, Krzysztofa Siewkowskiego - organy i Tadeusza Malaka - recytacja. Krzesimir Dębski "Kazimierzowi Wielkiemu" nadał charakter żałobnej lamentacji. W. Shirley ze Stanów Zjednoczonych w chorałowym utworze zacytował udanie pieśń poświęconą św. Stanisławowi, czyli "Gaude Mater Polonia", choć trzykrotne jej powtórzenie osłabiło efekt dramatyczny. Jan Kanty Pawluśkiewicz w "Henryku Pobożnym" ewokował obraz legnickiego pobojowiska, a Jan Henryk Botor, dając muzyczny odpowiednik witraża "Bóg Ojciec - Stań się" umiejętnie wypełnił muzyką całą kościelną przestrzeń, otaczając słuchaczy dźwiękiem. Inna rzecz, czy możliwe jest przełożenie obrazu na dźwięk?
"Dziennik Polski" 2007-10-16

Autor: wa