Z optymizmem w przyszłość
Treść
Rozmowa z Apoloniuszem Tajnerem, prezesem Polskiego Związku Narciarskiego
Zakończone w niedzielę w Libercu mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym przyniosły nam spektakularne sukcesy, a na ogólny pozytywny obraz złożyły się nie tylko fantastyczne występy Justyny Kowalczyk. To musi cieszyć?
- I oczywiście cieszy. Aż ośmiu naszych zawodników zajmowało miejsca w czołowej szóstce poszczególnych konkurencji, Justyna Kowalczyk czterokrotnie, Kamil Stoch dwukrotnie, Sylwia Jaśkowiec, Kornelia Marek, Paulina Maciuszek, Adam Małysz, Stefan Hula i Łukasz Rutkowski po razie z drużynami. Do tego dochodzi 12. miejsce Małysza w loteryjnym konkursie na dużej skoczni, 21. Marek w prestiżowym biegu na 30 kilometrów. Jest się z czego cieszyć, bo tak naprawdę nikt nie zawiódł. Owszem, można było więcej oczekiwać po występie Janusza Krężeloka i Macieja Kreczmera, ale im na przeszkodzie stanęły problemy zdrowotne. Jeszcze na początku lutego chorowali, nie zdążyli się w pełni wyleczyć na czas mistrzostw. Zdaniem lekarzy, zabrakło im około dwóch tygodni.
W Libercu w pełni zabłysła gwiazda Kowalczyk, a co ważniejsze możemy być pewni, że - przy jej podejściu do sportu i życia - świecić będzie jeszcze przez długie lata.
- Zgadzam się, to wyjątkowa zawodniczka i wyjątkowa dziewczyna. Ma wszystko, co charakteryzuje wielkiego sportowca: talent, umiejętności, charakter i życiową mądrość. W Libercu osiągnęła najwyższy światowy poziom, a że tak się kiedyś stanie, sygnalizowała już od trzech lat. Przy jej samodyscyplinie i uporządkowaniu można bez obaw o pomyłkę zakładać, że przysporzy nam wielu chwil radości w Vancouver, Soczi, a kto wie, może i na następnych igrzyskach.
Na jej przykładzie widać doskonale, iż opłaca się inwestować w gwiazdy. Być może pociąga to za sobą większe koszty, ale owoce bywają wyjątkowe.
- Nie uważam, by samo powstanie "Teamu Kowalczyk" było głównym czynnikiem napędzającym sukces. Zadecydował przede wszystkim talent i pracowitość Justyny, mądrość jej trenera. Oczywiście w jakiś sposób pomógł, dziś Justyna może pracować w większym spokoju, ma zapewniony komfort przygotowań na miarę jej oczekiwań, organizacyjnie wszystko jest poukładane optymalnie, potrzeby są zaspokajane na bieżąco. W ogóle myślę, że wielkim gwiazdom, osobowościom warto stwarzać indywidualne programy, to krok we właściwą stronę. Przykład Justyny to tylko potwierdza.
Po sezonie kończy się kontrakt serwismena Kowalczyk Ulfa Olssona. Zostanie przedłużony?
- Jeśli tylko Justyna i jej trener będą tego chcieli, to tak. Wstępne rozmowy już były prowadzone, ale oficjalnie musimy poczekać do zakończenia sezonu.
Kowalczyk w Libercu zachwyciła, ale na słowa uznania zasłużyły także pozostałe jej koleżanki z kadry.
- Jak najbardziej, w ciągu ostatniego roku zrobiły ogromny postęp. Te dziewczyny zauważyliśmy już jakiś czas temu, otoczyliśmy specjalną opieką, dbamy o ich rozwój i on następuje. Sylwia Jaśkowiec ma wielki potencjał, talent może nawet porównywalny z Kowalczyk, idzie podobną do niej drogą, niedawno zdobyła dwa złote medale na młodzieżowych mistrzostwach świata. Szkoda, że zachorowała przed biegiem na 30 km, bo jestem przekonany, że finiszowałaby w grupie, którą prowadziła Justyna.
Drugim naszym wielkim bohaterem mistrzostw był trener skoczków Łukasz Kruczek. Atakowany nieraz bez pardonu udowodnił, iż można na nim polegać i potrafi przygotować zawodników do startu w najważniejszej imprezie.
- Nie chcę tu polemizować, wymądrzać się. Łukasz przeżywał trudne chwile, dziennikarze atakowali go mocno, ja cały czas stałem na stanowisku, że powierzenie mu reprezentacji było krokiem przemyślanym, jedynym rozwiązaniem, jakie pojawiło się po poprzednim sezonie. Kruczek oberwał, gdy Adam przeszedł pod opiekę Hannu Lepistoe, a było to bardzo niesprawiedliwe, bo przecież my nigdy nie zabranialiśmy mu trenować pod okiem Fina. Gdyby wcześniej wyraził taką wolę, na pewno nie stawialibyśmy przeszkód, tymczasem zgodził się na współpracę z Łukaszem. Krótko mówiąc, cieszę się z sukcesu skoczków i mam tylko nadzieję, iż drobne niepowodzenia, które mogą się pojawić po drodze, nie spowodują kolejnej radykalnej zmiany ocen i opinii.
Szczerze, spodziewał się Pan, że to Stoch, a nie Małysz oraz drużyna skoczków mogą otrzeć się o medale?
- Liczyłem na jeden medal skoczków, brązowy. Małysz i Stoch byli w stanie stanąć na podium, musieli tylko mieć trochę szczęścia do wiatru. No i rzeczywiście Kamil miał, na normalnej skoczni w drugiej próbie dostał idealne warunki, silny podmuch pod narty i mógł poszybować niesamowicie daleko, nawet po srebrny medal. Niestety, spóźnił skok i to nie trochę, tylko chyba metr. Mimo to uzyskał 100,5 m, najlepszy wynik serii. Oczywiście nie mam do niego pretensji, osiągnął sukces, pokazał się z dobrej strony. A jeśli chodzi o konkurs drużynowy, przypatrując się ostatnim treningom naszych zawodników, uwierzyłem, że mogą powalczyć o medal. Przyznaję to teraz szczerze, liczyłem na podium. Zabrakło niewiele, trochę szczęścia, ale nie narzekajmy. Co się odwlecze, to nie uciecze.
Liberec może być przełomem w naszej grupie skoczków?
- Liczę na to. Mamy też sporą grupę utalentowanej młodzieży, jest przecież Maciek Kot, biologicznie kształtuje się Klemens Murańka, który już za rok powinien być w stanie zacząć walczyć w zawodach seniorów. To dobra sytuacja, bo zdrowa rywalizacja jeszcze nikomu nie wyszła na złe. Zaczyna się krystalizować bardzo ciekawa grupa i myślę, że zdążyliśmy z jej utworzeniem przed igrzyskami. To mnie cieszy. Skoki (i nie tylko) wymagają pracy i cierpliwości, sukcesy nie przychodzą z dnia na dzień. Proszę zauważyć, że w obecnym sezonie srebro mistrzostw świata juniorów wywalczył Kot, drużyna zdobyła brąz. Jaśkowiec została dwukrotną mistrzynią świata w biegach w kategorii do 23 lat. Przypomnieli o sobie kombinatorzy norwescy. Paweł Słowiok zajął pierwsze i drugie miejsce na Olimpijskim Festiwalu Młodzieży, trzeci na tych zawodach był Adam Cieślar, drużyna przegrała tylko z Niemcami. Odbudowujemy tę dyscyplinę, niedługo powinniśmy się pojawić na najpoważniejszych zawodach.
Krótko mówiąc, mamy w poszczególnych dyscyplinach gwiazdy i liderów, mamy też zdolną młodzież. Na rok przed igrzyskami w Vancouver jestem optymistą, bo wierzę, że ten poziom uda się nam jeszcze poprawić.
Dziękuję za rozmowę.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-03-04
Autor: wa