Z ławki prymusa na ławę oskarżonych
Treść
Z senatorem Grzegorzem Biereckim, prezesem Kasy Krajowej SKOK, rozmawia Małgorzata Goss
Komisja Europejska rekomenduje nałożenie sankcji na Budapeszt.
- Swoją konsekwentną obroną interesów narodowych Węgier Orbán zagroził interesom środowisk lewicowych. Dla Orbána Węgry są punktem odniesienia jego polityki, stąd ataki na niego, przede wszystkim ze strony tej grupy, która doprowadziła do uzależnienia kraju od obcych interesów i zagranicznego kapitału, a przy okazji świetnie wzbogaciła się, gdy kraj popadał w ruinę. Orbán zastał po poprzedniej ekipie 50-procentowy podatek dochodowy od osób fizycznych i stopy procentowe ustanowione przez bank centralny na poziomie 11,5 procent. Atak na rząd Orbána jest wywołany naruszeniem przez niego dwóch filarów poprzedniej polityki: wysokich podatków i wysokich stóp procentowych. Koszt poprzedniej polityki ponosiło społeczeństwo. Gospodarka węgierska była wydrenowana przy pomocy wysokich stóp, a wysokie podatki służyły temu, aby Węgrzy spłacali rosnące zadłużenie publiczne wobec zagranicznych grup finansowych zaciągane przez poprzedników Orbána. Premier Węgier przekreślił tę politykę. Tym, co wywołało szczególną furię mediów zagranicznych i węgierskich związanych z zagranicznym kapitałem, było wpisanie do konstytucji węgierskiej 16-procentowego podatku liniowego od osób prawnych (CIT). Charakterystyczne że MFW, który działa w imieniu pożyczkodawców, zażądał niedopuszczenia do umieszczenia podatku liniowego w konstytucji. MFW zdaje sobie sprawę, że może to utrudnić drenowanie wysokich kwot z gospodarki węgierskiej. Orbán wykonał też wiele ruchów, aby pobudzić gospodarkę węgierską. Zaczął od przejęcia kontroli nad wielkimi zakładami pracy, aby państwo było w stanie kontrolować politykę inwestycyjną i dywidendową tych zakładów. Nałożył tzw. podatek kryzysowy na wielkie banki i korporacje, zwłaszcza centra handlowe, które korzystały wcześniej z ogromnych przywilejów. Następnie sięgnął do funduszy emerytalnych, które okazały się tubą do zasysania podatków od obywateli, nie przysparzając emerytom żadnych korzyści. Zyski z obracania kapitałem emerytalnym były, podobnie jak w Polsce, przejadane przez te grupy. Warto też wspomnieć o kredytach we frankach szwajcarskich. Na Węgrzech, które liczą 10 milionów obywateli, udzielono aż 700 tysięcy takich kredytów. Orbán zamroził kurs franka dla obsługi umów kredytowych i zmusił banki, aby kosztami wzrostu wartości franka szwajcarskiego podzieliły się z kredytobiorcami. To wywołało furię lobby finansowego, bo przecież banki świetnie zarabiają na wzroście wartości szwajcarskiej waluty. Po sięgnięciu do grubych portfeli Orbán zdecydował się wprowadzić wspomniany 16-procentowy podatek dochodowy w celu pobudzenia rozwoju gospodarki. Ostatni jego ruch jest skierowany na zmianę polityki wysokich stóp przez bank centralny. Bankiem tym rządzi szef z nadania socjalistów, pan Andras Simor, który stosował politykę wysokich stóp procentowych i zaskakiwania rządu kolejnymi podwyżkami. W dużym stopniu przyczyniło się to do podbicia w górę rentowności węgierskich obligacji. Teoria oczekiwań, która wyjaśnia to zjawisko, zakłada, że rynek cały czas próbuje odgadnąć, jaka będzie oczekiwana stopa rentowności w przyszłości, i do tej oczekiwanej stopy się dostosowuje, tzn. przewidując podwyżkę, rynek gra na tę podwyżkę i podbija w ten sposób koszt obligacji. Polityka Simora, który w 2011 r. aż pięciokrotnie podnosił stopy, a ostatnio ustalił je na poziomie 7 proc., wyraźnie sprzyja materializacji wspomnianej teorii.
Polityka banków centralnych, np. Banku Anglii, amerykańskiego Fed, EBC polega dziś na tym, że stopy procentowe są utrzymywane nawet poniżej inflacji, aby zniechęcić do trzymania kapitału na kontach i uruchomić gospodarkę.
- Noblista Paul Krugman mówi, że narzucanie coraz ostrzejszej polityki zaciskania pasa, przy braku działań na rzecz wzrostu gospodarczego, wyrządza podwójne szkody. To, co robi Orbán na Węgrzech, Amerykanie robią u siebie. Niskie stopy, stymulacja gospodarki, niskie podatki, walka o miejsca pracy, opodatkowanie grubych portfeli, ochrona gospodarstw domowych...
Jednak polityka wysokich stóp ściąga kapitał krótkoterminowy do kraju. Węgry, którym ostatnio agencje dramatycznie obniżyły rating do poziomu śmieciowego, potrzebują dzisiaj kapitału, choćby spekulacyjnego.
- Węgrzy mają własny kapitał, który Orbán stara się uruchomić. To, że Węgry zerwały rozmowy z MFW, jest w gruncie rzeczy dobrą wiadomością.
Ale po ostatniej zapaści na rynku walutowym Węgry wróciły do rozmów z Funduszem.
- To prawda, delegacja węgierska udała się do Waszyngtonu i rozmowy trwają. Ale jest jeszcze kwestia ceny i warunków. Jeżeli MFW stawia Węgrom warunek w postaci pozostawienia prezesa banku centralnego, imiennie pana Andrasa Simora, żąda niewprowadzania podatku liniowego i bezwarunkowego przestrzegania wszelkich zaleceń MFW, to przyjmując takie dictum, premier Węgier sprowadziłby swoją pozycję do rangi księgowego, który tylko podpisuje czeki i spłaca kolejne raty zadłużenia. To droga donikąd, nie spowoduje to obniżenia rentowności obligacji. Dlatego Orbán zamierza w razie potrzeby sięgnąć do własnych rezerw walutowych. Węgrzy posiadają ok. 35 mld euro rezerw w banku centralnym, a Orbán prawdopodobnie uruchomi je dla gospodarki, zamiast pożyczać na zewnątrz. Proszę zwrócić uwagę, że w Polsce rząd proponuje co innego, mamy wpłacić rezerwy NBP do MFW, żeby Fundusz mógł nam w razie potrzeby... pożyczyć pieniądze! Ale to nie koniec zmian na Węgrzech, 30 grudnia uchwalono tam nową konstytucję, która tworzy nowe Węgry, łącznie ze zmianą nazwy kraju z Republika Węgierska na Węgry. Konstytucja zaczyna się teraz od pierwszych słów hymnu węgierskiego "Boże, zbaw Węgry". To ogromna zmiana. Wraz z konstytucją przyjęto blisko 30 ustaw okołokonstytucyjnych, które wprowadzają w tym kraju nowy ustrój społeczno-gospodarczy.
W procesie przygotowań do Unii Europejskiej Węgry były "najpilniejszym uczniem", pełna prywatyzacja, pełne otwarcie gospodarki, pełne przyjęcie prawa Unii. Jak to się stało, że wylądowały w dołku?
- Węgrzy, i osobiście premier Orbán, wyciągnęli wyraźne naukę z lekcji, którą to państwo przeszło w ostatnich latach. Orbán w książce "Ojczyzna jest jedna" pisze: "prowadzona na siłę modernizacja wszędzie poniosła porażkę i przyniosła jedynie bezrobocie, nieszczęście i kryzys".
Jakie są szanse Orbána, skoro otoczenie jest nieprzychylne? Agencje prasowe podały, że za przestępczą uznano opozycyjną Partię Socjalistyczną.
- To nieprawda. To jest właśnie ta lewicowa propaganda. Za zbrodniczą i przestępczą uznano partię komunistyczną, która była odpowiednikiem naszej PZPR, czyli Węgierską Socjalistyczną Partię Robotniczą, z majątku której do tej pory korzystają postkomuniści, bo tam - w odróżnieniu od Polski - nie odebrano postkomunistom majątku. Manifestacje przeciwko rządowi Orbána są organizowane przez działaczy lewicowych. Oni obawiają się, że następnym ruchem premiera, po uznaniu partii komunistycznej za zbrodniczą, będzie odebranie majątku jej następcom. A przecież ta partia w 1956 r. utopiła naród we krwi. I dopiero teraz, po 20 latach transformacji, parlament uznaje ją za zbrodniczą. Szczególną bezczelnością był udział w demonstracji byłego premiera, który doprowadził do stanu kryzysowego, Ferenca Gyurcsanyego. Został nawet zatrzymany przez policję, kiedy demonstranci próbowali blokować parlament. Ten pan z całą pewnością nie powinien kreować się na obrońcę demokracji ani obrońcę narodu.
Propaganda mediów straszy inwestorów. Zbicie rentowności węgierskich obligacji będzie w tej sytuacji trudne?
- W obawie przed prawicową kontrrewolucją międzynarodówka socjalistyczna ukazała się w pełnym rozkwicie. To ta sama grupa, która przebrana w neoliberalne szaty, prowadziła "modernizację na siłę", o której mówi Orbán. To ona odpowiada za niszczenie ludzkiego życia, rodziny, gospodarki. Ci, którzy nawołują do aborcji, są z ekonomicznego punktu widzenia - parafrazując słowa Melchiora Wańkowicza - wywrotowcami, którzy powinni być ścigani przez organy ochrony państwa. Każdy dostrzega, że osłabiają kraj, widać, jak walka przeciwko życiu i rodzinie godzi także w nasze emerytury, finanse publiczne, siłę gospodarki. Ten, kto niszczy życie i rodzinę, niszczy gospodarkę, kraj i naród. Tak zwana modernizacja na Węgrzech przebiegała wielopoziomowo i Orbán przeciwstawia się jej na każdym poziomie.
Konserwatywny przewrót musi dokonać się w głowach, nie tylko Węgrów, ale także inwestorów i analityków firm ratingowych, którzy nie powinni oceniać wiarygodności krajów wyłącznie przez pryzmat krótkoterminowych prognoz finansowych.
- Orbán, chcąc upewnić inwestorów, wpisał do konstytucji próg zadłużenia kraju na poziomie 50 proc. PKB. To bardzo zdrowy wskaźnik. Będzie obowiązywał już od bieżącego roku. Orbán musi uporządkować sytuację, odsunąć od władzy tych, którzy działają jako agenci obcych ośrodków, i przerwać wypływ kapitału z Węgier, ów krwotok, który pozbawia ich sił poprzez dwie "rany": wysokie odsetki i wysokie podatki. Węgrzy potrzebują silnego przywódcy, który ma odwagę bronić ich interesów.
Sytuacja Węgier przypomina tę w Polsce?
- Podobieństwa są ogromne - podobny poziom uzależnienia od ośrodków zagranicznych, wyprzedany sektor finansowy, gospodarka w rękach zagranicznego kapitału. Wyraźnie widać, że w obu naszych krajach zastosowano ten sam patent na transformację. To dlatego jesteśmy dziś wrzucani przez inwestorów do jednego koszyka, a złoty dzieli los forinta. Orbán miał odwagę pierwszy powiedzieć "nie". Chciałoby się mu przyklasnąć i zawołać: Boże, zbaw Węgrów!
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik Czwartek, 12 stycznia 2012, Nr 9 (4244)
Autor: au