Z komunistami przeciw Kościołowi
Treść
Uważnie czytając "Strach" Grossa, co chwila zauważa się, do jakiego stopnia powiela on różne dawne schematy propagandy komunistycznej, wyrażane w atakach przeciw polskiej tradycji patriotycznej, Kościołowi, opozycyjnemu PSL-owi czy harcerstwu. Gross szokuje panegirycznym wręcz wybielaniem motywacji Żydów, którzy poparli ludobójczy system komunistyczny. Na s. 193 zapewnia nieświadomych rzeczy amerykańskich czytelników, iż: "Motywacja młodych, nawróconych na komunizm w tym czasie [w II RP - J.R.N.] była pozbawiona egoizmu i altruistyczna (...). Komunizm oferował obietnicę jasnej, szczęśliwej przyszłości dla następnych pokoleń".
Zaskakuje skwapliwość, z jaką Gross powołuje się w swoich twierdzeniach na opinie unurzanych wówczas po szyję w stalinowskiej mazi propagandowej socrealistycznych pisarzy typu Jana Kotta, Mieczysława Jastruna czy Jerzego Andrzejewskiego. Świadomie przemilcza oświadczenie emigracyjnych intelektualistów polskich i żydowskich z Nowego Jorku z 7 lipca 1946 r., piętnujących zbrodnię kielecką jako prowokację reżimową. Tym chętniej powołuje się za to na wojujących marksistów z miesięcznika "Kuźnica", którzy za wszystko winili "reakcyjny" i "antysemicki" naród.
Wymowne przemilczenia
Szczególnie ochoczo, dosłownie całymi garściami Gross czerpie argumenty z dawnych tez propagandy komunistycznej, oskarżających Kościół katolicki w Polsce, a zwłaszcza jego czołowych hierarchów, o rzekomy antysemityzm i całkowite znieczulenie na los mordowanych w Polsce Żydów. Całkowicie przemilcza przy tym fakty dowodzące, jak trudna była sytuacja hierarchów katolickich w ówczesnym reżimie w warunkach szalejącej propagandy komunistycznej i cenzury. Polscy hierarchowie na czele z Prymasem Augustem Hlondem musieli się ciągle liczyć, że ich jakiekolwiek oświadczenie w sprawie stosunków polsko-żydowskich zostanie całkowicie zdeformowane. Obawiali się zwłaszcza użycia takiego oświadczenia w sposób spreparowany dla potępienia niepodległościowego podziemia jako rzekomej siły antysemickiej i stworzenia sfingowanego poparcia Kościoła dla rządzącego reżimu. Hierarchowie mieli aż nadto uzasadnione powody do takich obaw. Choćby przykład zmanipulowania przebiegu rozmowy przedstawiciela Żydowskich Zrzeszeń Religijnych profesora Michała Zylberberga z Prymasem Polski Augustem Hlondem w styczniu 1946 roku. Polska Agencja Prasowa fałszywie poinformowała wówczas, jakoby Prymas w rozmowie z prof. Zylberbergiem "potępił" napaści na Żydów w "wyzwolonej" Polsce i nazwał je zbrodniczą działalnością konspiratorów, którzy napadając na Żydów, zwalczają rząd (wg: J. Żaryn, Hierarchia Kościoła katolickiego wobec relacji polsko-żydowskich w latach 1945-1947, [w:] Wokół pogromu kieleckiego, IPN, Warszawa 2006, s. 92). Uniemożliwiono wydrukowanie sprostowania kłamstw na łamach częstochowskiej "Niedzieli" (tamże, s. 92). W rzeczywistości autentyczna wypowiedź Prymasa brzmiała zupełnie inaczej niż to, co podała PAP. Na pytanie prof. Zylberberga "Czy znane są Jego Eminencji wypadki napaści na Żydów już po wyzwoleniu Polski?" Prymas odpowiedział: "Przejmują mnie one smutkiem. Nie widzę atoli w tym objawu antysemityzmu, ile zawziętą grę polityczną, której ofiarą pada nierównie więcej Polaków. Zasady chrześcijańskie nie dopuszczają mordu politycznego" (por. tamże, s. 93). To przykre doświadczenie nie pozostało bez wpływu na późniejsze zachowanie Prymasa w jego kontaktach z przedstawicielami Żydów. Jak pisał Jan Żaryn, (op. cit., s. 93): "Doświadczenie uczyło: każdy kontakt z oficjalnymi przedstawicielami strony żydowskiej zmuszał stronę kościelną do wyjątkowej czujności. Gdy zatem w kilka miesięcy później - w maju 1946 r. - ten sam prof. Zylberberg przesłał prymasowi specjalne memorandum, prymas nie zgodził się na audiencję i nie dał żadnej odpowiedzi na dokument" (tamże, s. 93). Gross przytacza to zachowanie Prymasa Polski w maju 1946 r. jako rzekomy dowód świadomego unikania poznania problemów nękających Żydów, wymigiwanie się od rozmów z nimi. Równocześnie jednak autor "Strachu" całkowicie przemilcza powód takiego zachowania Prymasa Polski, to, że poprzednio grubiańsko zafałszowano przebieg jego styczniowej rozmowy z M. Zylberbergiem. Dodajmy tu znów przemilczany przez Grossa fakt, że jeszcze w styczniu 1946 r. przed wspomnianym zafałszowaniem Prymas Polski był pełen absolutnej dobrej woli w rozmowie z przedstawicielem Żydów. Jak zanotował prof. Zylberberg: "(...) widać było [w trakcie rozmowy], że niesłychana tragedia narodu żydowskiego do głębi przejmuje głowę Kościoła katolickiego w Polsce" (tamże, s. 83).
Innym dowodem braku reakcji Prymasa Hlonda na prośby o interwencję w obronie Żydów ma być opisany przez Grossa na stronach 134-135 przypadek dr. Josepha Tenenbauma, prezesa Amerykańskiej Federacji Żydów Polskich. Według Grossa, Tenenbaum został przyjęty przez Prymasa 3 czerwca 1946 r.
- na miesiąc przed zbrodnią kielecką. W czasie rozmowy Tenenbaum poinformował Prymasa, że ponad tysiąc Żydów zostało zamordowanych w okresie "po wyzwoleniu Polski". Apel Tenenbauma o list pasterski w sprawie żydowskiej okazał się jednak bezowocny. Gross całkowicie przemilcza powody, dla których Prymas Hlond odrzucił nalegania Tenenbauma o wystąpienie w sprawie żydowskiej. Otóż w czasie rozmowy z Tenenbaumem Prymas jednoznacznie zaprzeczył twierdzeniom, że w Polsce istnieje antysemityzm, akcentując: "Żydzi nie są mordowani jako Żydzi. Oni są zabijani w odwecie za morderstwa dokonywane na chrześcijanach przez żydowskich komunistów w rządzie Polski Ludowej" (wg: J. Żaryn, op. cit., s. 93). Prymas stwierdził również, że nie może "wystąpić publicznie w kwestii żydowskiej, ponieważ we władzach znajduje się wielu Żydów, którzy starają się narzucić system wrogi większości narodu" (cyt. za: M.J. Chodakiewicz, Żydzi i Polacy 1918-1955, Warszawa 2000, s. 490). Z powodu tej wypowiedzi Tenenbaum oskarżył później Prymasa o antysemityzm. Gross ani słowem nie wspomina, że przywoływany przezeń jako "świadek" przeciwko Prymasowi Tenenbaum był działaczem komunistycznym (wg: J. Żaryn, op. cit., s. 104), znanym ze skrajnego antypolskiego zacietrzewienia. Już 2 maja 1945 r. Tenenbaum publicznie stwierdził, jakoby "dziesiątki tysięcy Polaków pomogły Niemcom eksterminować Żydów" (wg: M.J. Chodakiewicz, op. cit., s. 280). Był on również aż nadto dobrze znany jako fanatyczny tropiciel "polskiego antysemityzmu" i "polskiej reakcji" przy równoczesnym pianiu peanów na temat rzekomych dobrodziejstw "demokratycznych" rządów Bierutowskich w Polsce (tamże, s. 535-536). Tenenbaum "wsławił się" okazaniem radości na wieść, że sowieckie czołgi rozbiły studencką demonstrację niepodległościową w Krakowie 3 maja 1946 roku. Potępił ją jako rzekomy "pogrom" antysemicki (tamże, s. 536). Według Tenenbauma, księża nagminnie walczyli w "bandach" oraz ostrzeliwali UB z karabinów maszynowych zamontowanych na wieżach kościelnych (tamże, s. 536). Dodajmy, że Tenenbaum, ten tak szczególny komunistyczny prezes Amerykańskiej Federacji Żydów Polskich, w czasie spotkania z Bierutem namawiał go, by zażądał ekstradycji gen. Andersa jako "zbrodniarza wojennego" z powodu jego "antysemityzmu" (wg: J. Żaryn, op. cit., s. 94). I cóż miał począć Prymas Polski z tak fanatycznym żydowskim rozmówcą? Gross ani słowem nie wspomina o tym komunistycznym zacietrzewieniu Tenenbauma.
Oskarżając polską hierarchię katolicką o brak publicznej reakcji na zbrodnię kielecką, Gross przemilcza cały złożony kontekst sytuacji w tej sprawie. Przemilcza przede wszystkim rzecz podstawową - że hierarchowie musieli się liczyć na każdym kroku z tym, iż ich ewentualne oświadczenie zostanie cynicznie spreparowane na użytek reżimu w mediach, a oni nie będą mieli żadnych szans na sprostowanie w tej sprawie. Komunistyczne władze zaś wyraźnie chciały decydować, w jakim kształcie dopuszczą do druku oświadczenia hierarchów. Rzecz znamienna, całkowicie przemilczana przez Grossa - że komunistyczne władze uniemożliwiły w maju 1946 r. druk komunikatu Episkopatu, apelującego o wyeliminowanie zagrożenia dla bezpieczeństwa jednostek i zaprzestanie gwałtów. Gross skwapliwie powołuje się na publiczne wystąpienie biskupa Teodora Kubiny przeciwko antysemityzmowi i mordowi na Żydach, przedstawia go jako swego rodzaju "jedynego sprawiedliwego" wśród polskich biskupów. Tylko że całkowicie przemilcza przy tym fakt, iż odezwa Kubiny została w druku sfałszowana przez władze dla celów propagandowych. Dopisano do niej bez wiedzy biskupa Kubiny polityczne proreżimowe stwierdzenia, godzące w niepodległościowe podziemie i wyrażające poparcie dla władz. Znalazły się tam m.in. stwierdzenia: "Ogół społeczeństwa musi dzisiaj już wyraźnie powiedzieć, że dalszych zbrodni i walk bratobójczych nie chce i obce mu są intencje i cele tych nieodpowiedzialnych czynników politycznych, które stwarzają podatny grunt dla mordów, ekscesów i zamieszek w kraju. Czynnikom tym przeciwstawi wszystkie rozporządzalne siły dla obrony ładu wewnętrznego w państwie, dla obrony życia współobywateli i rozpoczętego dzieła odbudowy Ojczyzny" (wg: J. Żaryn, op. cit., s. 99). Nic dziwnego, że wskutek takiego doświadczenia ze sfałszowaniem odezwy biskupa T. Kubiny hierarchowie odnieśli się krytycznie do propozycji jakichkolwiek publicznych wypowiedzi ze strony ludzi Kościoła w sprawie zbrodni kieleckiej (tamże, s. 99). Znamienne, że o sfałszowaniu przez władze odezwy Kubiny cynicznie milczy Gross i ci wszyscy, którzy podobnie jak on do dziś usiłują przeciwstawiać "dobrego" biskupa Kubinę wszystkim hierarchom jako "złym".
Zafałszowanie wypowiedzi Prymasa Polski
Metody fałszerstw Grossa dobrze ilustruje jego skrajnie tendencyjny komentarz w odniesieniu do głośnego oświadczenia Prymasa Polski A. Hlonda dla dziennikarzy z USA w dniu 11 lipca 1946 r., w tydzień po zbrodni kieleckiej. Prymas powiedział w tym oświadczeniu m.in.:
"1. Kościół katolicki zawsze i wszędzie potępia wszelkie mordy. Potępia je też w Polsce bez względu na to, przez kogo są popełniane, i bez względu na to, czy popełniane są na Polakach czy na Żydach, w Kielcach lub innych zakątkach Rzeczypospolitej.
2. Przebieg nieszczęsnych i ubolewania godnych wypadków kieleckich wykazuje, że nie można ich przypisać rasizmowi. Wyrosły one na podłożu całkiem odmiennym, bolesnym, a tragicznym. Wypadki są potwornym nieszczęściem, które mnie napełnia smutkiem i żalem (...).
[3. punkt opisywał zachowanie ludzi w Kielcach 4 lipca 1946 r. - J.R.N.]
4. W czasie eksterminacyjnej okupacji niemieckiej Polacy, mimo że sami byli tępieni, wspierali, ukrywali i ratowali Żydów z narażeniem własnego życia. Niejeden Żyd w Polsce zawdzięcza swe życie Polakom i polskim księżom. Że ten dobry stosunek się psuje, za to w wielkiej mierze ponoszą odpowiedzialność Żydzi stojący w Polsce na przodujących stanowiskach w życiu państwowym, a dążący do narzucenia form ustrojowych, których ogromna większość narodu nie chce. Jest to gra szkodliwa, bo powstają stąd niebezpieczne napięcia. W fatalnych starciach orężnych na bojowym froncie politycznym w Polsce giną niestety niektórzy Żydzi, ale ginie nierównie więcej Polaków.
5. Moje osobiste stanowisko do Żydów jest znane choćby z mych przedwojennych wypowiedzi. W czasie wygnania zaś we Francji w latach 1940-1944 ratowałem niejednego Żyda polskiego, niemieckiego, francuskiego przed wywiezieniem do obozów śmierci. Ułatwiałem im wyjazd do Ameryki, umieszczałem ich w bezpiecznych schronieniach, starałem się dla nich o dokumenty, dzięki którym ocaleli. Pragnę serdecznie, by sprawa żydowska w świecie powojennym znalazła wreszcie swe właściwe rozwiązanie" (cyt. za: J. Śledzianowski, Pytania nad pogromem kieleckim, Kielce 1999, s. 167-168).
Gross ordynarnie zafałszował wymowę oświadczenia Prymasa, pisząc w swym komentarzu (s. 138): "Kardynał (...) wydał otwartą i jednoznaczną opinię o wydarzeniach z 4 lipca 1946 r.: cokolwiek zdarzyło się tego dnia w Kielcach, było epizodem zbrojnej... politycznej walki przeciw reżimowi, który był odrzucony przez większość narodu do tego stopnia, że jeśli były tam żydowskie ofiary, to one same ponoszą za to winę. W każdym razie prawdziwymi ofiarami walk bieżących dni w Polsce byli Polacy" ("In any case, the real victims of present-day struggles in Poland were the Poles").
Komentarz Grossa świadomie zafałszowuje prawdę o oświadczeniu Prymasa Hlonda, które wyrażało potępienie dla mordu i jednoznacznie określało go jako "potworne nieszczęście, które mnie napełnia smutkiem i żalem". Całkowitym fałszem było więc przedstawianie oświadczenia Prymasa Hlonda jako rzekomego usprawiedliwiania tego, co się zdarzyło w Kielcach jako "epizodu zbrojnej... politycznej walki przeciw reżimowi odrzucanemu przez większość narodu" i rzekomego obciążania żydowskich ofiar winą za to, co się z nimi stało. Szczególnie jaskrawym zafałszowaniem słów Prymasa Polski jest stwierdzenie: "W każdym razie prawdziwymi ofiarami walk bieżących dni w Polsce byli Polacy".
Przypomnijmy, że Prymas powiedział: "(...) w Polsce giną niestety niektórzy Żydzi, ale ginie nierównie więcej Polaków". Widomy przykład, jak Gross fałszuje teksty. Dodajmy, że Gross całkowicie przemilczał słowa Prymasa wspominające o jego konkretnych działaniach dla ratowania Żydów w czasie wojny. Najwyraźniej uznał, że niepotrzebnie przeszkadzałoby to amerykańskim czytelnikom w uwierzeniu w pracowicie urabiany przezeń obraz Prymasa Hlonda jako "antysemity". Kropkę nad "i" do tych oczerniań Prymasa Hlonda przez Grossa postawił recenzent "Baltimore Sun", który rzucił oskarżenie, że kardynał Hlond i jego biskupi wspólnie ze starym ustrojem, wojskiem i nowym komunistycznym aparatem "konspirowali, aby zabić pozostałych w Polsce Żydów (zginęło już 90 proc.) albo wygonić ich z kraju raz na zawsze".
Warto przypomnieć na koniec dość szczególne oskarżycielskie podsumowanie roli Kościoła katolickiego w Polsce w 1946 r., jakie Gross daje na s. 152 swego tekstu. Pisze tam m.in.: "To jest książka historyczna, a nie moralitet. Ze względu na to jednak, że Kościół katolicki ma swój biznes związany z Dziesięcioma Przykazaniami [the Catholic Church's business is with ten Commandments], każdy może ocenić działania jego funkcjonariuszy w świetle kryteriów moralnych bez konieczności wydawania nieodpowiednich sądów. Wypada tu odnotować, że instytucjonalna elita Kościoła wybrała kompletne ignorowanie powojennego antysemityzmu w Polsce. Nie odpowiedziała nań nawet wtedy, gdy została postawiona naprzeciw zapierającej dech gwałtowności pogromu w Kielcach. Skonfrontowani z masowym mordem popełnionym przez ludzi, którzy według swego mniemania bronili religii katolickiej, pasterze trzódki, która wpadła w szał, ograniczyli się wyłącznie do apelu o spokój. W czasie gdy ludność Kielc zagubiła drogę, hierarchia Kościoła katolickiego abdykowała ze swej odpowiedzialności zaoferowania duchowego przewodnictwa (...) Symbolika urzędników 'umywających ręce' podczas gdy niewinni Żydzi byli zabijani w męczarniach, pozostała stracona dla tego duchowieństwa katolickiego, zaślepionego przez uprzedzenia".
W rzeczywistości komentarz Grossa jest wyrazem fanatycznego zacietrzewienia antykatolickiego ze strony autora, który za wszelką cenę chciał jednostronnie zrzucić winę za komunistyczną zbrodnię, dokonaną przez ludzi z formacji reżimowych, na kieleckich chrześcijan. Szczególnie oburzająca była sugestia Grossa, że mordu na Żydach dokonali ludzie wierzący, że w ten sposób "bronią religii katolickiej".
Kolejna część cyklu jutro.
Prof. Jerzy Robert Nowak
"Nasz Dziennik" 2006-08-10
Autor: wa