Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Z Bumarem im nie po drodze

Treść

Pracownicy Wojskowych Zakładów Mechanicznych z Siemianowic Śląskich, producenta rosomaka, nie widzą swojej przyszłości w Grupie Bumar. Obawiają się zwolnień i już zapowiadają protesty. Woleliby działać samodzielnie lub stworzyć wraz z innymi wojskowymi przedsiębiorstwami remontowo-produkcyjnymi niezależną grupę. Pomysł wsparli parlamentarzyści PiS, którzy już zadeklarowali złożenie wniosku do Najwyższej Izby Kontroli, by ta zweryfikowała, czemu faktycznie ma służyć konsolidacja z Bumarem.
O zatrzymanie realizacji zapisów "Strategii Konsolidacji i Wspierania Rozwoju Polskiego Przemysłu Obronnego w latach 2007-2012", przewidującej wniesienie przez Skarb Państwa wojskowych przedsiębiorstw do Grupy Bumar, apelują wszystkie działające przy Wojskowych Zakładach Mechanicznych w Siemianowicach Śląskich centrale związkowe. Związkowcy uważają, że proponowana przez rząd konsolidacja może oznaczać przeniesienie produkcji rosomaka do innego zakładu i utratę miejsc pracy. Dlatego już teraz zapowiadają protesty. Obecnie w siemianowickiej fabryce pracuje 450 osób, a zakład dzięki kontraktowi na dostawę transporterów opancerzonych dla wojska ma zapewniony byt do 2013 roku, z perspektywą przedłużenia kontraktu o dalsze pięć lat. W ocenie Romana Kyzioła, szefa zakładowych struktur NSZZ Pracowników Wojska, na konsolidacji obecnie najbardziej skorzystałby Bumar, bo WZM tylko w 2010 roku zarobiły 25 mln złotych.
Związkowców wspiera PiS. Wczoraj z pracownikami zakładów spotkali się senator Bronisław Korfanty oraz poseł Dariusz Seliga. Poseł zapowiedział złożenie wniosku do Najwyższej Izby Kontroli, by przyjrzała się sytuacji w Grupie Bumar. Według Seligi, włączenie dochodowych zakładów z Siemianowic Śląskich do Bumaru ma być "jedyną receptą na uzdrowienie tej grupy". - Dobrze byłyby dać Siemianowicom szansę. WZM mają dobre wyniki, a przede wszystkim produkt, który odniósł sukces. Obawiam się, że ściągnięcie WZM do holdingu będzie służyło jedynie podciągnięciu wyników Bumaru - powiedział nam poseł Seliga. W jego ocenie, z uwagi na atrakcyjność gruntów zajmowanych przez WZM po przejęciu może dojść do przeniesienia fabryki i sprzedaży działek. - Tego typu zmiany nic dobrego nie przyniosą, a coś, co obecnie dobrze prosperuje, może zostać osłabione - dodał poseł.
Związkowcy chcą, by rząd jeszcze raz dokonał analizy celowości konsolidacji z Bumarem i pochylił się nad innymi rozwiązaniami. W grę wchodzi samodzielne funkcjonowanie najmocniejszych zakładów wojskowych lub utworzenie niezależnego konsorcjum, w którego skład weszłyby wszystkie te firmy wraz z zapleczem naukowo-badawczym. Tak powstała instytucja pozostawałaby w nadzorze MON. - Jestem za tym, aby dać szansę zakładom, które mogą sobie same poradzić na rynku. Pamiętajmy, że projekt konsolidacji był przygotowany kilka lat temu, a sytuacja w branży jest dynamiczna i dziś jesteśmy w zupełnie innym miejscu - dodał Seliga. W ocenie związkowców, stworzenie odrębnego konsorcjum dobrze służyłoby zachowaniu konkurencji, a to przełożyłoby się na niższe ceny, a zatem i lepsze wydatkowanie środków publicznych na armię. Jak zauważają, dodatkowym argumentem jest fakt, że w kwestiach militarnych żaden z krajów nie opiera się wyłącznie na jednym konsorcjum. Przeciwnicy wejścia do Grupy Bumar powołują się także na oceny resortu obrony, który potwierdził, że konsolidacja w wersji rządowej spowoduje utratę nadzoru MON nad wojskowymi zakładami remontowo-produkcyjnymi. To uniemożliwi ministrowi obrony realizowanie misji związanej z utrzymaniem w gotowości uzbrojenia i sprzętu wojskowego będącego na wyposażeniu armii.
Z wnioskiem o ponowne rozważenie celowości włączenia WZRP do Bumaru pod koniec czerwca br. do premiera Donalda Tuska zwróciła się już sejmowa Komisja Obrony Narodowej. Posłowie w dezyderacie zaznaczyli, że wyniki finansowe zakładów są na tyle zadowalające, by na etapie podejmowania decyzji o przekształceniach uwzględnić opinię strony społecznej i związków zawodowych. Komisja chciała też powołania międzyresortowego zespołu do spraw przemysłu obronnego. Miałby on koordynować działania ministerstw obrony, gospodarki i skarbu oraz Agencji Rozwoju Przemysłu. Posłowie zaproponowali również wprowadzenie programów wsparcia polskich zakładów zbrojeniowych, które wzmocniłyby konkurencyjność zakładów na rynku UE. Propozycja jest związana z mającą obowiązywać od sierpnia br. unijną dyrektywą zobowiązującą do otwarcia rynku zamówień wojskowych.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2011-07-12

Autor: jc