Z apteki do apteki
Treść
Lekarze mają się dzisiaj spotkać z przedstawicielami  Ministerstwa Zdrowia w sprawie zmian w ustawie refundacyjnej. Ale  niewiele sobie po tym spotkaniu obiecują, bo stanowisko rządu usztywniło  się po ostatnich wypowiedziach premiera Donalda Tuska. A pacjenci są  zdezorientowani, tak samo jak farmaceuci, którzy często wydają chorym  tylko leki pełnopłatne, nie mając informacji na receptach o wysokości  refundacji. Tych zaś na znak protestu lekarze nie wpisują. 
W  skład zespołu, jaki uda się na negocjacje do Ministerstwa Zdrowia,  wchodzi dziewięciu lekarzy z Naczelnej Rady Lekarskiej: Igor Chęciński,  Zyta Kaźmierczak-Zagórska, Krzy-sztof Kordel, Jacek Kozakiewicz,  Krzysztof Makuch, Andrzej Matyja, Jolanta Szczurko, Zdzisław Szramik i  Jarosław Wanecki. Prezes NRL Maciej Hamankiewicz przyznał w rozmowie z  "Naszym Dziennikiem", że nie spodziewa się zbyt wiele po tych rozmowach.  - Nie przywiązywałbym zbyt wielkiej wagi do tego spotkania. Po  ostatniej wypowiedzi premiera Donalda Tuska obawiam się, że deklaracja  strony rządowej może być zbyt słaba i w tym momencie nie będzie już  żadnej rozmowy - zaznaczył Hamankiewicz. Chodzi o wypowiedź premiera, w  której skrytykował stanowisko Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy  i Porozumienia Zielonogórskiego w sprawie nieokreślania na receptach  poziomu refundacji za leki. To forma protestu wobec tzw. ustawy  refundacyjnej, zakładającej możliwość ukarania lekarza w przypadku, gdy  błędnie wypisze receptę - będzie wówczas zobowiązany do zwrotu kwoty  nienależnej refundacji wraz z odsetkami. Ma tak być, gdy dojdzie do  wypisania recepty np. nieuzasadnionej względami medycznymi lub  niezgodnej z listą leków refundowanych. Lekarz będzie też ponosił  odpowiedzialność finansową w przypadku, gdy na recepcie wpisze  niewłaściwy poziom refundacji leku. Lekarze sprzeciwiają się także  rozporządzeniu ministra zdrowia określającemu sposób i tryb wystawiania  recept oraz nakładającemu na lekarzy obowiązek określania na recepcie  poziomów odpłatności leków: B - bezpłatne, R - ryczałt, 30 proc., 50  proc., 100 procent. W przypadku błędu lekarze mają także ponosić  odpowiedzialność finansową.
Problem z receptą
Od  dwóch dni w ramach protestu przeciw ustawie lekarze zrzeszeni w OZZL  oraz PZ rozpoczęli też "akcję pieczątkową": na receptach stawiają  pieczątkę "Refundacja do decyzji NFZ". Recepty takie otrzymali już  pierwsi pacjenci. Według PZ, pieczątkę stawia aż 75 proc. lekarzy.  Wprawdzie nie powoduje ona nieważności recept, ale w związku z tym, że  lekarze nie określają stopnia refundacji, może się zdarzyć, iż pacjent,  któremu np. przysługuje lek na ryczałt (3,20 zł), będzie musiał za niego  zapłacić nawet kilkadziesiąt złotych. Zapowiadał to niedawno prezes NFZ  Jacek Paszkiewicz. Niektórzy farmaceuci w ogóle nie uwzględniają tak  wypełnionych recept i odsyłają pacjentów ponownie do lekarzy lub  proponują pełnopłatne leki. - Aptekarze mają prawo prosić o dowód  ubezpieczenia oraz sami sprawdzić status ubezpieczenia pacjenta. Jeśli  go odsyłają, to znaczy, że solidaryzują się z nami. Jeśli odsyłają z  powrotem do lekarza, może robią to ze strachu. Pamiętajmy, że także są  kontrolowani. Myślę że farmaceuci nie do końca wiedzą, jak się w tym  wszystkim pozbierać, i po ludzku się boją - mówi Jacek Krajewski, prezes  Porozumienia Zielonogórskiego. .
Samorząd lekarski liczy na  konkretne działanie ze strony resortu zdrowia - miałaby nim być  nowelizacja ustawy. W przypadku odmowy Naczelna Rada Lekarska zaznacza,  że zwróci się do OZZL z apelem o wspólne podjęcie bardziej zdecydowanych  form protestu. Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL, zaznacza jednak,  że o żadnych bardziej drastycznych formach nie ma mowy, gdy godziłoby to  wprost w dobro pacjentów. - Tak zwany protest stemplowy nie jest  protestem w pełnym tego słowa znaczeniu, ale jedynym racjonalnym  zachowaniem lekarzy w tych nieracjonalnych warunkach wprowadzonych  niektórymi przepisami ustawy o refundacji leków - zaznacza Bukiel.  Samorząd lekarski oraz związek zawodowy złożyły już skargę w Trybunale  Konstytucyjnym na temat tych artykułów ustawy, które dotyczą karania  lekarzy.
Do całej sytuacji odniosła się też rzecznik praw pacjenta.  Podczas wczorajszego briefingu prasowego Krystyna Kozłowska podkreśliła,  że przez ostatni miesiąc otrzymywała bardzo dużo telefonów od  zaniepokojonych pacjentów. Podkreślała, że jeśli pacjent nie może  zrealizować recepty w jednej aptece, może to zrobić w innej. W  komunikacie z 16 grudnia 2011 roku Kozłowska zaznaczyła, że wejście w  życie ustawy refundacyjnej nie będzie miało negatywnych konsekwencji dla  pacjentów. A ubezpieczeni pacjenci, tak jak dotychczas, będą  otrzymywali recepty na leki refundowane. Rzecznik zapowiedziała  jednocześnie monitowanie całej sytuacji oraz deklarowała podjęcie  natychmiastowych działań "w przypadku stwierdzenia jakichkolwiek  sygnałów świadczących o naruszeniu praw pacjentów, a przede wszystkim  zagrożenia ich życia i zdrowia". 
Z kolei Prawo i Sprawiedliwość  chce, aby premier Donald Tusk przedstawił na najbliższym posiedzeniu  Sejmu, które rozpoczyna się 11 stycznia, informację o sytuacji w służbie  zdrowia po wejściu w życie ustawy refundacyjnej i nowej listy leków  refundowanych.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik Wtorek, 3 stycznia 2012, Nr 2 (4237)
Autor: au
 
                    