Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Z Anglią jak zwykle - porażka

Treść

Reprezentacja Polski w piłce nożnej zakończyła na drugim miejscu swój udział w eliminacjach do przyszłorocznych finałów mistrzostw świata w Niemczech. Polacy awans zapewnili sobie już wcześniej, w środę w ostatnim meczu fazy grupowej eliminacji przegrali w Manchesterze z reprezentacją Anglii 1:2 (1:1). Mecz nie stał na najwyższym poziomie, co było niestety głównie "zasługą" bardzo słabo dysponowanych podopiecznych selekcjonera Pawła Janasa.
Biało-Czerwoni sprawili wielki zawód tysiącom polskich kibiców, którzy wybrali się do Manchesteru, aby na miejscu dopingować polskich piłkarzy. Zagrali bojaźliwie, co skrzętnie wykorzystali dalecy od wielkiej formy Anglicy, którzy całkowicie dominowali na boisku. Jedyna chyba w całym spotkaniu składna, groźna akcja polskiego zespołu zakończyła się bramką, którą w 45. minucie zdobył niezawodny Tomasz Frankowski. Była to szybka odpowiedź na pierwszego gola Anglików, którego dwie minuty wcześniej zdobył Michael Owen. Trafnie wydarzenia na boisku podsumował trener angielskiej drużyny Sven-Goran Eriksson, który podkreślił, że Polacy mieli jedną okazję do zdobycia bramki i ją wykorzystali: - Nie wiem, ile my mieliśmy takich okazji, ale na pewno bardzo dużo - stwierdził Szwed.
Zdecydowanie najlepszym piłkarzem w polskiej drużynie był bramkarz Artur Boruc, który jednak nie miał wiele do powiedzenia ani przy pierwszej, ani przy drugiej - zdobytej przez Franka Lamparda na 10 minut przed końcem meczu - bramce.
Porażka w takim stylu na zakończenie eliminacji nie nastraja optymistycznie przed przyszłorocznymi finałami mistrzostw świata. Zwłaszcza że selekcjoner Paweł Janas zdaje się nie dostrzegać problemu, a to właśnie on ponosi odpowiedzialność za taką, a nie inną grę drużyny. - Nie mogę powiedzieć, aby ktoś mnie zawiódł...
- stwierdził po meczu. Selekcjoner nie widział kompromitująco słabego, kolejnego zresztą, występu Grzegorza Rasiaka. Frankowski zaczął mecz od ławki rezerwowych, a na murawie pojawił się dopiero w miejsce kontuzjowanego Macieja Żurawskiego. Cały mecz w rezerwie spędził kreatywny Sebastian Mila, a w środku pomocy znów pojawił się Mariusz Lewandowski - niezmiennie beznadziejnie słaby. Co gorsza, podobnie jak Rasiak rozegrał cały mecz. Z ławki rezerwowych wszedł za to kolejny ulubieniec obecnego selekcjonera, równie przydatny zespołowi Arkadiusz Radomski... Niestety, jak widać Paweł Janas uwielbia popełniać te same błędy i z niektórymi piłkarzami nie potrafi się rozstać.
W dwóch pozostałych meczach eliminacyjnych w grupie 6. Austria wygrała z Irlandią Północną 2:0, a Walia w takim samym stosunku pokonała Azerbejdżan.
W zakończonych eliminacjach Polacy zdobyli 24 punkty w dziesięciu meczach, z których wygrali osiem. Przegrali - dwukrotnie w tym samym stosunku bramkowym - jedynie z drużyną angielską, która z dorobkiem 25 punktów zajęła pierwsze miejsce w grupie 6. Podopieczni selekcjonera Pawła Janasa zdobyli w sumie 27 goli - najwięcej Żurawski i Frankowski, po 7, a stracili 9. Do przyszłorocznych finałów awansowali jako jedna z dwóch najlepszych drużyn spośród tych, które zajęły drugie miejsca w grupach. Drugą jest zespół Szwecji.
Mieczysław Pabis

"Nasz Dziennik" 2005-10-14"

Autor: ab