Yeonpyeong znów pod ostrzałem
Treść
Korea Północna ostrzelała wczoraj z pocisków artyleryjskich okolice południowokoreańskiej wyspy Yeonpyeong, na której w listopadzie ubiegłego roku w podobnym incydencie zginęły cztery osoby. Agencja Yonhap informuje, że Korea Południowa odpowiedziała ogniem, ale były to strzały ostrzegawcze.
Do ostrzału doszło wczoraj około godziny 14.00 czasu miejscowego (7.00 czasu polskiego) w pobliżu spornego odcinka granicy pomiędzy obiema Koreami. Niedługo po ujawnieniu tych informacji przez media ustosunkowało się do nich ministerstwo obrony w Seulu, potwierdzając, że północnokoreańskie pociski rzeczywiście spadły do wody w pobliżu spornej wyspy na Morzu Żółtym. Jednak w związku z tym, że nie było do końca wiadomo, czy spadły na wodach terytorialnych Korei Południowej, władze tego kraju powstrzymały się od zdecydowanych działań. Wcześniej władze Korei Południowej wystosowały też ustne ostrzeżenie wobec Phenianu. Jednocześnie wezwały do portów znajdujące się na morzu południowokoreańskie łodzie i kutry rybackie. Pamiętając ostrzał z listopada 2010 roku, podczas którego zginęły cztery osoby, w tym dwóch cywilów, władze nakazały też wszystkim mieszkańcom wyspy Yeonpyeong ewakuację do schronów.
Wczorajszy incydent był prawdopodobnie "wypadkiem przy pracy" podczas trwających właśnie ćwiczeń artyleryjskich Phenianu. Obie Koree regularnie przeprowadzają w pobliżu spornych granic podobne manewry, które jednak podnoszą ryzyko błędu i tym samym ewentualnego wywołania wojny. Jak zauważają komentatorzy, incydent, o którym mowa, może też prowadzić do kolejnego zaognienia napięć na Półwyspie Koreańskim, które spadły nieco w ostatnich tygodniach, gdy Phenian zgodził się na rozmowy z Seulem dotyczące uzgodnienia możliwości wznowienia rozmów sześciostronnych na temat północnokoreańskiego programu atomowego. W zamian zakończona miałaby zostać ekonomiczna i polityczna izolacja Phenianu. Pierwsze rozmowy odbyły się już kilka tygodni temu pod protektoratem Stanów Zjednoczonych.
Marta Ziarnik, PAP, Reuters
Nasz Dziennik 2011-08-11
Autor: jc