Wzrost zapotrzebowania na opcję eurosceptyczną
Treść
Kwestie zwrotu majątku, prawa, których nie uwzględniają ustawy zasadnicze krajów członkowskich (np. prawo do przestrzeni życiowej), obawa przed uszczupleniem praw rodziców do wychowywania dzieci oraz zagrożenia płynące z wprowadzenia do szkół edukacji seksualnej - to główne kontrowersyjne aspekty przyjęcia Karty Praw Podstawowych, na jakie wskazali zgromadzeni w Pradze eurodeputowani z grupy Niepodległość/Demokracja. Członkowie IN/DEM spotkali się, aby omówić kwestię Karty oraz traktatu lizbońskiego w kontekście nadchodzących wyborów do Parlamentu Europejskiego. Dzisiaj będą rozmawiać z prezydentem Republiki Czech Vaclavem Klausem.
- Każdy koncentruje się na traktacie lizbońskim, tymczasem zapomina się o Karcie Praw Podstawowych - podkreślał podczas posiedzenia czeski europoseł Vladimir Żelazny. Czesi obawiają się, że osoby pochodzenia węgierskiego i niemieckiego, które po zakończeniu II wojny światowej zostały uznane za zdrajców, a ich majątki uległy konfiskacie, będą domagały się zwrotu tego mienia. Teoretycznie prawo nie działa wstecz i dekrety Benesza nie mogą zostać unieważnione przez przyjęcie KPP, trudno jednak przewidzieć, jak rozwinie się sytuacja.
Wprawdzie punkt 6.1 traktatu mówi o nadrzędności jego zapisów nad prawem krajowym, jednakże - jak stwierdził w trakcie seminarium poświęconego zagadnieniom związanym z wprowadzeniem zapisów KPP dr Petr Mlsna z wydziału prawa na Uniwersytecie Karola - KPP nie jest prawem nadrzędnym w stosunku do krajowego. - W zasadzie nie wnosi do prawa krajowego żadnych nowych zapisów, szczególnie jeśli chodzi o prawa człowieka - stwierdził. Dodał, że KPP powinna być wspomagająca, nie zaś wiążąca dla sądów krajowych. Z kolei dr prawa Emil HruĄska zwrócił uwagę na fakt, że wraz z przyjęciem KPP po raz pierwszy mniejszości będą chronione prawem unijnym. - Byłoby bardzo niedobrze, gdyby pod pretekstem ochrony mniejszości starano się domagać innych praw. Jak traktować mniejszość np. węgierską, podróżującą po całej Europie? - pytał, zwracając uwagę na pewne niebezpieczeństwa związane z przyjęciem KPP oraz ratyfikacją traktatu lizbońskiego, w tym na kwestię Niemców sudeckich i składanych przez nich wniosków o zwrot własności.
- Samo pojawienie się grup zwanych "ekstremistycznymi", a moim zdaniem de facto "bardziej rozwiniętych", w zależności od punktu widzenia, jest zjawiskiem pozytywnym - ocenił przewodniczący grupy Niepodległość/Demokracja Nigel Farage z Wielkiej Brytanii. - Jest wielkie zapotrzebowanie na opcję eurosceptyczną. Trwa proces łączenia się - ocenił polski poseł do PE Witold Tomczak. Jednakże część europosłów zwróciła uwagę, iż może dojść do stworzenia podziałów w grupie tzw. eurosceptyków. Zdaniem Tomczaka oraz niektórych deputowanych, tego typu zagrożenie stwarza nowo powstała partia Libertas, która ma za zadanie podzielenie środowiska przeciwników traktatu lizbońskiego. - Pozytyw działania pana Declana Ganleya to fakt, iż napędził strachu euroentuzjastom - powiedział Tomczak. - Mam wiele znaków zapytania i wątpliwości co do intencji pana Ganleya. W Polsce mówiono: "komunizm tak, ale z ludzką twarzą". Wydaje się, że pan Ganley chce nam zaproponować Unię Europejską z ludzką twarzą - dzielił się swoimi spostrzeżeniami, nawiązując do telewizyjnych wystąpień biznesmena. Niepokój wzbudziły m.in. głoszone przez Ganleya poglądy, w których nie znalazło się miejsce dla Europy Narodów, a także jego poparcie dla idei wspólnego prezydenta oraz istnienia i rozszerzania unii walutowej.
Ocalić Europę od eurokonstytucji
- Traktat reformujący to konstytucja UE. Ludzie nie zdają sobie sprawy z rewolucji, jaką im się przygotowuje - powiedział w trakcie seminarium irlandzki profesor prawa John Anthony Coughlan, dyrektor The National Platform EU Research and Information Centre. Jego zdaniem, po implementacji zapisów z Lizbony do wspólnotowego prawa Unia będzie funkcjonowała jak państwo. Po przyjęciu zaś Karty Praw Podstawowych szczególnego wymiaru nabiera przy tym kwestia obywatelstwa w UE. - Zapis, że Unia jest dodatkiem do obywatelstwa krajowego, zostanie wykreślony. Ustalenie kategorii obywatelstwa ma duże znaczenie polityczne - tłumaczył, zwracając uwagę, że traktat lizboński ustanawia nową UE w formie federacji. - Dotychczas członkowie parlamentu reprezentowali obywateli, a traktat lizboński sprawi, że będą przedstawicielami obywateli UE - podkreślał. - Tekst nie został zmieniony, a mimo to będzie drugie referendum - zwrócił uwagę Coughlan, nawiązując do sytuacji, w jakiej znalazła się Irlandia.
Wśród krajów, które nie ratyfikowały traktatu lizbońskiego, znajdują się oprócz Irlandii i Czech (głosowanie w senacie już w kwietniu) Niemcy oraz Polska. Zdaniem Tomczaka, prezydent RP wstrzymuje się z ratyfikacją traktatu lizbońskiego ze względu na zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego. Eurodeputowany wyraził obawy, że po zakończeniu wyborów Lech Kaczyński złoży podpis. - Zarówno prezydent Polski, jak i Czech powinni jasno i głośno powiedzieć, że traktat lizboński został odrzucony przez Irlandię, zatem nie powinno się powtarzać w tym kraju referendum - stwierdził Witold Tomczak.
Anna Wiejak, Praga
"Nasz Dziennik" 2009-03-04
Autor: wa