Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wzięli, ale usunęli

Treść

Przez lata była liderką Samoobrony na Podkarpaciu, stała na blokadach i należała do najbardziej zaufanych osób Andrzeja Leppera. Maria Zbyrowska zrezygnowała z kandydowania w wyborach do Sejmu po tym, jak decyzją Andrzeja Leppera na listach Samoobrony z regionu rzeszowsko-tarnobrzeskiego znalazł się Zygmunt Wrzodak.

- Oszustwa, kombinacje, wykorzystywanie trwały od dwóch lat. Jeżeli oszukuje się swoich najbliższych ludzi, oszukuje się także wyborców. Dla mnie nie jest najważniejsze istnieć za wszelką cenę - mówi Zbyrowska. Dodaje, że hasła głoszone przez polityków Samoobrony powinny być wcielane w życie, tymczasem tak nie jest. - Co innego się mówi, a co innego się robi, a na to nie mogę dać przyzwolenia. Zbyrowska odkrywa też kulisy działalności Samoobrony sprzed dwóch lat, kiedy dwóm osobom obiecano czołowe miejsca na listach do Sejmu, wzięto od nich pieniądze, a następnie usunięto z listy. - Od tych doświadczonych ludzi, którzy stali za mną i zamierzali kandydować, wzięto pieniądze. Tych ludzi oszukano, zarejestrowano inaczej listy. Dla mnie to szok, że można coś takiego zrobić - wyjaśnia posłanka. Sprawa ma dotyczyć dwóch kandydatów z okręgu przemysko-krośnieńskiego. Zdaniem Zbyrowskiej, Andrzej Lepper kazał wyznaczyć osobę, która miała znaleźć 50 tys. zł na swoją kampanię i wystartować z pierwszego miejsca. Osoba, której nazwiska posłanka nie chce ujawnić, miała znaleźć wspomniane środki dzięki pomocy rodziny, po czym została przesunięta na inne miejsce. Dodatkowo niechęć niedoszłych kandydatów wzbudziła obecność na liście, jako lidera, Janusza Maksymiuka. - Ktoś, kto przez całe życie pracował na swój autorytet, nie mógł sobie pozwolić na start z Januszem Maksymiukiem, za którym ciągnie się wiele złych rzeczy. Prosiłam i pieniądze wpłacone przez te dwie osoby miały być im zwrócone, ale do dnia dzisiejszego ich nie otrzymały - mówi Zbyrowska. Na pytanie o korupcję nie chciała odpowiedzieć jednoznacznie. - Nie będę się wypowiadać na ten temat. Te sprawy powinny być bardzo mocno i głęboko zbadane - uważa. Jak twierdzi, jedna z dwóch jej zdaniem oszukanych osób złożyła już doniesienie do prokuratury i została przesłuchana. - Ludzie ci w dalszym ciągu oczekują na zwrot pieniędzy i będą dążyć do tego, by zostały im zwrócone - dodaje. Sama, jak twierdzi, nie chce składać zawiadomienia do prokuratury, ponieważ po tym, jak nie znalazła się na liście wyborczej, mogłoby to być odczytane jako zemsta z jej strony.

Tylko polityka
Zbyrowska krytykuje też postawę Andrzeja Leppera w czasie koalicji PiS - Samoobrona - LPR. - PiS popełniło wiele błędów. Podobnie robił Andrzej Lepper, słuchając swoich doradców, którzy tak naprawdę chyba źle mu życzyli. Jeżeli ktoś robi złe rzeczy i jeszcze mu się w tym pomaga, przyklaskując, to nie jest to postawa przyjacielska. Andrzejowi Lepperowi wpojono, co zresztą lubi, że jest najpiękniejszy, najlepszy, najwspanialszy, najmądrzejszy, natomiast nie mówiono mu, że niektórych rzeczy nie powinien robić - mówi Maria Zbyrowska. Jej zdaniem, sytuacja w Samoobronie jest niepokojąca. - Andrzej Lepper otoczył się ludźmi, którzy są skompromitowani. Weźmy chociażby posła Janusza Maksymiuka, który ma niesamowite długi, zarzuty nie wiadomo jakie, a to z kolei rzutuje na obraz całej partii. Maksymiuk wymyślał, że jeżeli ktoś jest w Samoobronie, to przynajmniej tę symboliczną złotówkę musi dać - nawet emeryt, rencista. Ludzie, którzy mają ciężko spracowane ręce, przynosili po parę groszy, a ja dzisiaj słyszę, że sejf jest otwarty i można sobie brać pieniądze. Nie mogę dać przyzwolenia na coś takiego - mówi Zbyrowska, która tym razem nie wystartuje do Sejmu. Jak twierdzi, nie jest to wynik rozżalenia z powodu umieszczenia na pierwszym miejscu rzeszowskiej listy Zygmunta Wrzodaka. - To, co się dzieje w Samoobronie, to jest skandal. Dziś najlepszą rzeczą dla Polski - i mówię to z całą odpowiedzialnością - byłoby, żeby Samoobrona nie weszła do Sejmu - uważa.
Twierdzi, że w działalności partii na pierwszym miejscu są finanse. - Nawet jeśli ktoś by dostał gdzieś pracę, to są sugestie, by ci ludzie dawali składki - mówi Zbyrowska, ucinając rozmowę na ten temat. Jej zdaniem, Andrzej Lepper jest osobą bardzo sprytną i poświęci wszystkich, by nadal błyszczeć na politycznej scenie. - W Samoobronie jest tylko Andrzej Lepper i później długo, długo nic. Jeżeli tylko pojawiały się osoby lepsze od Leppera, były od razu dyskryminowane i nie miały możliwości wykreowania się. Jak to się mówi, Andrzej Lepper - Samoobrona, Andrzej Lepper - związek - tłumaczy Zbyrowska.

Lepper dyktuje warunki
Posłanka opisała nam, jak wyglądały wybory na ostatniej Radzie Krajowej Samoobrony, gdzie mimo oczekiwań nie doszło do wyboru prezydium partii. Były natomiast ankiety tajnie głosowane. - Każda jedna karta do głosowania była znaczona kropeczkami. Ilość dziurek oznaczała, kogo dotyczy. Wykryliśmy to razem z ludźmi z naszego województwa [Podkarpacia - przyp. red.] i powiedzieliśmy o tym Andrzejowi Lepperowi, że tak nie można robić, że jest to brak zaufania - opowiada Zbyrowska. Jej zdaniem, wystawiając na liście rzeszowskiej Zygmunta Wrzodaka, Lepper popełnił błąd. Dodaje, że całkowitym nieporozumieniem były też słowa Leppera, który powiedział publicznie, iż za tworzenie list na Podkarpaciu odpowiada Wrzodak. Posłanka nie wyklucza dalszego udziału w życiu politycznym. - Stoi za mną spory kapitał polityczny i doświadczenie, którego nie da się wyczytać z książek. Na pewno nie zerwę z polityką i nadal będę działać na tym polu, trudno jednak odpowiedzieć dziś, gdzie i w jaki sposób - mówi Zbyrowska. Krytykuje też umiejscowienie Leszka Millera na liście Samoobrony. Uważa, że Samoobrona może na tym dużo stracić. - Nie może być tak, że na listę przyjmuje się ludzi skłóconych ze swoim poprzednim środowiskiem i daje im się szanse odegrania - przewiduje posłanka Zbyrowska. Zdaniem parlamentarzystki, interesy wsi powinni reprezentować ludzie, którzy na co dzień związani są z tym środowiskiem i żyją jego problemami. - Niech ludzie nie wierzą, że ktoś im pomoże. Dziś szuka się głosów na wsi u ludzi spracowanych, uczciwych. Wieś powinna być razem. Chłopi powinni powiedzieć: dość, basta! Chłopskie sprawy niech reprezentują chłopi, a nie ludzie, którzy ubiorą się w piękne garnitury, buty, przypudrują sobie nos, kreują się na mężów opatrznościowych, choć nimi nie są, zapominają, gdzie są ich korzenie i kogo powinni reprezentować - uważa Zbyrowska.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2007-10-01

Autor: wa