Wzburzenie było usprawiedliwione
Treść
Włodzimierz Olewnik nie będzie odpowiadał za "naruszenie nietykalności cielesnej prokuratora". Do incydentu miało dojść w biurze zamiejscowym Prokuratury Krajowej w Sopocie podczas lektury akt, z których wynikało, że jego syn Krzysztof mógłby dziś żyć, gdyby nie błędy organów ścigania. Wczoraj sopocki sąd rejonowy podtrzymał decyzję prokuratury o umorzeniu postępowania, biorąc pod uwagę okoliczności zdarzenia oraz postawę Włodzimierza Olewnika.
Sąd Rejonowy w Sopocie podtrzymał wczoraj decyzję prokuratury o umorzeniu postępowania przeciwko Włodzimierzowi Olewnikowi o naruszenie nietykalności cielesnej prokuratora. Sprawa trafiła do sądu na wniosek pokrzywdzonego prokuratora Grzegorza Pluty, który złożył zażalenie na decyzję prokuratury. Wczoraj sąd stwierdził, że zachowanie Włodzimierza Olewnika można usprawiedliwić okolicznościami zdarzenia. - Sąd uznał, że to zachowanie usprawiedliwia wzburzenie, jakiego doznał Włodzimierz Olewnik, zapoznając się z nieznanymi mu dotąd materiałami ze śledztwa dotyczącego śmierci i porwania jego syna - podkreślił Rafał Terlecki, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku. Sąd uwzględnił także postawę Włodzimierza Olewnika, który zaraz po incydencie wyraził ubolewanie w związku ze swoim zachowaniem oraz przeprosił poszkodowanego.
- Jest to najlepsza z możliwych decyzji i nie wyobrażam sobie, by w tej sprawie mogła zapaść inna. W mojej ocenie, sam fakt prowadzenia czynności, a potem wszczęcia postępowania przygotowawczego w tej materii był wysoce niesprawiedliwy i krzywdzący pana Włodzimierza Olewnika. Ta sprawa kwalifikowała się do odmowy wszczęcia, gdyż jej okoliczności były bardzo przekonujące i myślę, że dla każdego człowieka, który niekoniecznie musi być prawnikiem, zrozumiałe - powiedział mecenas Ireneusz Wilk, pełnomocnik rodziny Olewników, w rozmowie z "Naszym Dziennikiem". Podkreślił, iż jako adwokat był zaskoczony postawą pokrzywdzonego prokuratora, który zdecydował się na zaskarżenie decyzji o umorzeniu. Jego zdaniem, działania prokuratora byłyby lepiej odebrane, gdyby ten przyjął przeprosiny ojca zamordowanego Krzysztofa. - Nie wyobrażam sobie, by ocena zachowania pana Włodzimierza mogła być inna. To, że on mimo doznanej krzywdy, mimo że do śmierci jego syna przyczyniła się nieudolność policji, zachowuje się w tak stonowany sposób, świadczy o nim jako człowieku. To osoba o niezwykłej wrażliwości i odpowiedzialności. Przyznam, że obawialiśmy się, że tym postępowaniem próbowano podważyć jego wiarygodność - dodał mecenas Ireneusz Wilk.
Do incydentu miało dojść we wrześn iu zeszłego roku w sopockim biurze gdańskiej Prokuratury Krajowej. Włodzimierz Olewnik wraz ze swym pełnomocnikiem przeglądał w tamtejszej kancelarii tajnej akta śledztwa w sprawie porwania i zabójstwa syna Krzysztofa. Wzburzony ich treścią (akta sugerowały, że gdyby nie nieudolność organów ścigania na początkowym etapie śledztwa, jego syn mógłby żyć) Olewnik miał szarpnąć prokuratora za klapy marynarki. - To był mój gest rozpaczy w odpowiedzi na prowokacyjne zachowania prokuratora, którego jednak nie uderzyłem. Nic takiego nie miało miejsca, a całego incydentu bardzo żałuję - mówił Włodzimierz Olewnik w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" (16 grudnia 2008 r.). Sprawa przeciwko niemu podjęta przez Prokuraturę Okręgową w Bydgoszczy została umorzona w styczniu br.
Marcin Austyn
"Nasz Dziennik" 2009-03-31
Autor: wa