Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wyznawcy globalnego ocieplenia dają do pieca

Treść

Debata w Parlamencie Europejskim na temat pakietu klimatycznego w kontekście szczytu w Kopenhadze dała asumpt do głoszenia absurdalnych tez przez tzw. obrońców przyrody reprezentujących Partię Zielonych. Występująca w imieniu "ekofilów" fińska europoseł Hassi Satu, stwierdziła, że rozmowy, które odbędą się w stolicy Danii, są "najważniejszymi negocjacjami w historii ludzkości", które "zadecydują o całej jej przyszłości".

Zdaniem fińskiej deputowanej, obecnie prowadzona polityka zmierza do samozagłady ludzkości, i tylko uzgodnienia przyjęte w grudniu w Kopenhadze mogą coś w tej materii zmienić. - Polityka klimatyczna będzie dyskutowana przez co najmniej najbliższe 50 lat, a może przez stulecia - o ile jakiekolwiek zorganizowane społeczeństwo przetrwa wywołane przez nas zmiany klimatyczne, by podjąć tę dyskusję - stwierdziła Hassi. W jej opinii, w ciągu ostatnich pięciu lat aż 30-40 proc. przypadków naruszeń prawa unijnego było związane z ochroną środowiska. Dlatego jej zdaniem, należy zwiększyć nakłady finansowe na instytucje związane z ochroną klimatu oraz na kontrolę w tej dziedzinie. Hassi uważa także, że trzeba zmusić państwa członkowskie do zwiększenia subwencji na walkę z tzw. globalnym ociepleniem wywołanym przez człowieka. - Obawiam się, że Komisja ma jeszcze przed sobą wiele pracy, by zmusić państwa członkowskie do realizacji dyrektywy z Kioto w sprawie obrotu emisjami - mówiła eurodeputowana Zielonych. Innego zdania są posłowie, dla których ocieplenie klimatu spowodowane przez człowieka nie jest dogmatem. - Wątpliwe efekty protokołu z Kioto, uprzywilejowanie państw rozwijających się oraz rosnące koszty tej polityki są powodem naszej opozycji. Jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za klimat, ale też za dobrobyt naszych obywateli - mówił poseł PiS do PE Konrad Szymański. Reprezentant Europejskich Konserwatystów i Reformatorów jest współautorem poprawek do rezolucji, którą PE ma przedstawić na szczycie w Danii. Poprawki zmierzały do eliminacji zapisów, które mówią o wiążącym charakterze wpłat UE na rzecz czystych technologii w państwach rozwijających się. Szymański podkreśla, że przejęta rezolucja obciąża gospodarki państw członkowskich drastycznymi kosztami. Postulowane przez PE wpłaty to 30 miliardów euro rocznie do roku 2020. Dla Polski takie stanowisko może oznaczać konieczność wpłat w wysokości 40 miliardów euro w ciągu najbliższych 10 lat. Zdaniem posła EKR, takie stanowisko jest radykalne i nierealistyczne. - Żądając podwojenia ograniczeń emisji CO2 w krajach UE, Parlament podważa niedawno z trudem wynegocjowany pakiet klimatyczny - podkreśla. Jak zauważa eurodeputowany, w praktyce oznacza to, że kraje o energetyce węglowej - jak Polska, będą płaciły dwukrotnie za emisję CO2. Raz w postaci opłat w ramach handlu emisjami, a kolejny - w ramach składki na pomoc krajom rozwijającym się w zakresie walki ze zmianami klimatycznymi. Polska delegacja była niestety jedyną, która sprzeciwiła się całości rezolucji w sprawie strategii UE na kopenhaską konferencję w sprawie zmian klimatu.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-11-26

Autor: wa