Wytrwałość, pokora i modlitwa - to drogi do sukcesu
Treść
mówi Aneta Pastuszka, dwukrotna brązowa medalistka olimpijska w kajakarstwie
Papież nigdy nie ukrywał swej sympatii do sportu, często spotykał się z zawodnikami, trenerami, działaczami. Zawsze miał dla nich dobre słowo, ale i mocną, bogatą naukę.
- Tak, to prawda. My od Ojca Świętego mogliśmy i możemy nadal wiele się nauczyć. Przede wszystkim wytrwałości w dążeniu, która w połączeniu z pokorą i żarliwą modlitwą może przynieść niezwykłe owoce. Ważna jest wiara w to, że można cel osiągnąć. Ważne jest poszanowanie wartości i drugiego człowieka. Wszystko to razem pozwala mieć nadzieję, że Pan Bóg próśb wysłucha. Papież nauczał, że jeśli ktoś naprawdę chce i idzie dobrą drogą, to swój cel osiągnie.
Ma Pani bardzo osobiste wspomnienia kontaktu z Ojcem Świętym...
- W 2000 roku Papież przyjął na specjalnej audiencji medalistów olimpijskich z Sydney. Dla mnie już sam fakt tak bliskiego spotkania z Nim był czymś wyjątkowym, ale miałam niezwykłe szczęście dostać jeszcze coś więcej. Jako jedna z nielicznych zostałam bowiem osobiście wywołana i mogłam podejść do Papieża. Pocałowałam Jego pierścień, zamieniłam kilka słów. Gdy dowiedział się, że jestem kajakarką, od razu zapytał, na czym wolę pływać: na jeziorze czy na rzece, i skąd jestem. Gdy odpowiedziałam, że zdecydowanie na jeziorze, uśmiechnął się. Dostałam też od Ojca Świętego różaniec, który od tej pory zawsze i wszędzie zabieram ze sobą. Otrzymałam jeszcze coś więcej - błogosławieństwo dla siebie i dla całej mojej rodziny.
Spotkanie było niezwykłe. Byłam tak blisko Ojca Świętego, przez chwilę z Nim rozmawiałam. Chyba każdy, kto miał możliwość przeżyć coś podobnego, może potwierdzić, iż człowiek w bezpośrednim kontakcie z Papieżem odczuwał jakąś szczególną więź, trudno wytłumaczalną, niewiarygodną wibrację między sobą a Nim. Ja także.
Na pewno była to jedna z najważniejszych i najbardziej niezapomnianych chwil w moim życiu.
Ojciec Święty mówił głośno - sport także ma duszę...
- ...i zarazem przestrzegał, iż ją zatraca. Proszę zauważyć, jak często słyszy się o dopingu, o nieczystych zagraniach zawodników. Jakbyśmy powoli zapominali, że sport kiedyś łączył ludzi, przerywał wojny, budził zgodę i pojednanie. Komercja, dążenie do zwycięstwa za wszelką cenę wypaczają jego istotę. A przecież sport powinien przede wszystkim dawać niekłamaną radość i satysfakcję. Nie tylko pieniądze, które tak naprawdę nie są najważniejsze.
Papież przypominał sportowcom, iż na nich także spoczywa wielka odpowiedzialność.
- I dlatego każdy z nas powinien zachowywać się tak, by budzić nie tylko uznanie za wyniki, ale i szacunek za sposób bycia. Na każdych zawodach, w szczególności na igrzyskach olimpijskich, winno się szczególnie uwypuklać czystość sportu, jego istotę, wartości w nim tkwiące. I przede wszystkim fakt, że sport jest dla ludzi uczciwych. Że nie ma w nim miejsca dla dopingu, nieuczciwości, kłamstwa.
Sport powinien być dla tych, którzy uprawiają go z serca, a nie z czystego biznesu.
Jan Paweł II uczył, że w sporcie są nie tylko zwycięstwa, ale i porażki. Że z tych drugich można nawet wynieść większą naukę.
- Zgadzam się całkowicie. Zawsze wychodziłam z założenia, że to, co nas nie złamie, to nas wzmocni. Że w godnie przyjętej porażce jest siła. Traktujmy ją jako naukę. Poprzez błędy, poprzez ich analizę możemy się ustrzec niepowodzeń w przyszłości. Sportowiec, pracując nad błędami, się doskonali. Staje się lepszy. Jak każdy człowiek.
Dziękuję za rozmowę.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2005-04-07"
Autor: ab