Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wyrok za dwa tygodnie

Treść

Po ośmiu latach procesu ma zapaść wyrok w sprawie odszkodowania za utratę oka przez fotoreportera "Naszego Dziennika" Roberta Sobkowicza. Trzy lata temu sąd wydał już cząstkowe orzeczenie, w którym uznał, że winę za wypadek ponoszą funkcjonariusze policji. Mimo to zarówno policja, jak i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji odmawiały naszemu fotografowi zadośćuczynienia.
Wczoraj odbyła się ostatnia rozprawa w tym długim procesie, w którym Robert Sobkowicz domagał się od policji i MSWiA jednorazowego zadośćuczynienia i stałej renty za doznany uraz. Wyrok ma zostać ogłoszony 23 listopada. Na dwóch ostatnich rozprawach sąd dociekał, jakich ograniczeń w wykonywaniu zawodu doświadcza Robert Sobkowicz po wypadku oraz jakie ponosi koszty opieki lekarskiej związanej m.in. z pielęgnacją protezy oka.
Zapowiedź wydania wyroku nasz fotoreporter powitał z zadowoleniem, ale zastanawia go postawa policji i resortu spraw wewnętrznych, które uparcie odmawiają wypłaty zadośćuczynienia. - Po wyroku orzekającym ich winę mogli iść na ugodę, ale oni idą w zaparte - wskazuje. - Nikt mnie za ten wypadek oficjalnie nie przeprosił - ubolewa. Fotoreporter mówi, że nie oczekuje, iż przyjdzie do niego funkcjonariusz, który strzelał, i go przeprosi, ale powinien przynajmniej otrzymać jakieś pismo z przeprosinami. Mimo upływu ponad 10 lat od tamtych wydarzeń nic takiego nie nastąpiło.
Na wczorajszej rozprawie, odpowiadając na pytania swojego pełnomocnika mecenas Krystyny Kosińskiej, Robert Sobkowicz opowiedział, jak był traktowany przez policję tuż po wypadku. Gdy jego koledzy chcieli, aby odwiozła go do szpitala stojąca niedaleko karetka, usłyszał od jednego z policjantów: "spier... bo to nasza karetka". Ponadto w szpitalu musiał czekać aż sześć godzin na pozwolenie na operację ze strony szpitala MSWiA, który ma zarezerwowane sprawy wynikające z postrzelenia.
W tej sprawie w grudniu 2007 roku zapadł już wyrok uznający policję za winną spowodowania wypadku. Sąd Okręgowy w Warszawie stwierdził wówczas, że policja działała bezprawnie i ponosi winę za kalectwo fotoreportera. Sędzia Agnieszka Jędrzejewska-Jaroszewicz uznała, że dowody jasno pokazują, iż funkcjonariusze "ewidentnie strzelali, wbrew obowiązującym przepisom, w kierunku demonstrantów". Za "karygodne zachowanie" sąd uznał nieudzielenie pomocy poważnie rannemu fotoreporterowi. Wyrok jest już prawomocny i został potwierdzony przez orzeczenie sądu apelacyjnego z początku bieżącego roku. Teraz przyszedł czas na określenie wysokości zadośćuczynienia i renty.
Robert Sobkowicz w 1999 roku został postrzelony kulą z broni gładkolufowej podczas rozbijania przez policję demonstracji pracowników radomskiego Łucznika.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik 2010-11-10

Autor: jc