Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wyrok z "polskim obozem" w tle

Treść

Sąd w Monachium skazał byłego strażnika w niemieckim obozie zagłady w Sobiborze Johna Demjaniuka na pięć lat więzienia. Prokuratura żądała kary sześciu lat pozbawienia wolności. Obrońcy Demjaniuka domagali się zaś jego uniewinnienia i zapowiedzieli apelację. Agencja Reutera, opisując tę gorącą sprawę, skompromitowała się, pisząc o Demjaniuku jako o strażniku w "polskim obozie".
Takiego sformułowania Agencja Reutera użyła w pierwszej krótkiej notce informującej o wydaniu wyroku. Mimo że dość szybko się zreflektowano i określenie "polski obóz" usunięto, to jednak samo umieszczenie takiego sformułowania pokazuje, że coraz bardziej upowszechnia się ono już nie tylko u osób niezorientowanych w realiach tamtego okresu, ale także wśród dziennikarzy.
Pochodzący z Ukrainy Demjaniuk był oskarżony o pomoc w zamordowaniu 28 tysięcy Żydów, którzy zostali zgładzeni w Sobiborze w 1943 roku. Nie udowodniono mu żadnego konkretnego czynu, jednak sąd przychylił się do argumentacji prokuratury, że obóz zagłady w Sobiborze służył planowemu mordowaniu ludzi, dlatego każdy, kto w nim służył, jest współwinny. Według sądu, Demjaniuk był wachmanem w Sobiborze od marca do września 1943 roku. - Oskarżony ochoczo brał udział w masowym mordzie na Żydach - powiedział sędzia Ralph Alt.
John Demjaniuk nie skorzystał z ostatniej możliwości zabrania głosu. Wysłuchał wyroku w milczeniu i nie okazując emocji. Jego adwokat, Ulrich Busch, argumentował podczas procesu, że nie ma żadnych dowodów na to, jakoby Demjaniuk kiedykolwiek służył w Sobiborze. Twierdził, że legitymacja służbowa Demjaniuka nr 1393, która była najważniejszym materiałem dowodowym oskarżenia, to fałszywka rosyjskiej KGB. W swojej mowie końcowej, na której wygłoszenie Busch potrzebował pięciu dni rozpraw, oskarżał też Niemców o próbę relatywizowania swojej winy za holokaust. Jak mówił, Demjaniuk to "ofiara represji" i "kozioł ofiarny", który pokutuje za niemieckie zbrodnie. Sąd zwolnił go jednak z więzienia z uwagi na stan zdrowia i wiek.
ŁS, PAP, Reuters
Nasz Dziennik 2011-05-13

Autor: jc