Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wyrok po latach

Treść


Kary więzienia w zawieszeniu na 4 lata wymierzył Sąd Okręgowy w Kaliszu trzem byłym funkcjonariuszom powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w tym mieście. Przed laty w okrutny sposób torturowali oni podczas przesłuchań uczniów gimnazjum w pobliskim Liskowie, usiłując im udowodnić, że są członkami nielegalnej organizacji działającej na szkodę PRL. Kary są niższe, niż domagał się prokurator IPN.
Oskarżeni Marian S., Mieczysław Z. i Stanisław J. nie przyznali się do zarzucanych im czynów. Prokurator Maciej Kozłowski z IPN w Łodzi wnosił o uznanie winy całej trójki i wymierzenie kar pozbawienia wolności: dla Mariana S. - 2 lata i 6 miesięcy, dla Mieczysława Z. - półtora roku, a dla Stanisława J.- roku. Przewodniczący składu sędziowskiego uznał wszystkich oskarżonych za winnych zarzucanych im czynów, jednak zadecydował o zasądzeniu niższego wymiaru kary. Ostatecznie skazał ich na kary od dziewięciu miesięcy do dwóch lat więzienia w zawieszeniu na cztery lata.
- Okrutne zachowania funkcjonariuszy złamały życie wielu uczniom. Przesłuchujący funkcjonariusze UB naruszyli ich godność, co miało negatywny wpływ na dalsze życie pokrzywdzonych - mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Dariusz Świeżyński.
Jak poinformowała nas Anna Gałkiewicz, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi, Mieczysław Z. od lutego do maja 1953 r. wspólnie i w porozumieniu z innymi funkcjonariuszami PUBP w Kaliszu znęcał się fizycznie i moralnie nad osadzonym w areszcie 17-letnim wówczas Andrzejem J. Zdaniem prokuratora Macieja Kozłowskiego, biciem pięściami, krzesłem, targaniem za włosy i grożeniem bronią oskarżeni usiłowali zmusić młodych ludzi do wydania członków organizacji młodzieżowej.
- Oskarżeni wyrządzili pokrzywdzonym wielką krzywdę. Poprzez bicie, groźby zmusili 16-letnich chłopców do przyznania się do zarzucanych im czynów, których nigdy nie popełnili. Przesłuchiwanych uczniów czekały później sprawy karne, wyrzucenie ze szkół. Odnieśli obrażenia ciała, dostali nerwicy, która nęka ich do dziś - mówił w mowie końcowej prokurator Kozłowski.
Jak ustalono w trakcie śledztwa prowadzonego przez łódzki IPN, funkcjonariusze PUBP starali się udowodnić, że w szkole w Liskowie działa nielegalna organizacja bez nazwy, która miała na celu obalenie przemocą ustroju państwa polskiego przez organizowanie zebrań konspiracyjnych, kolportowanie i rozrzucanie ulotek antypaństwowych oraz niszczenie portretów przywódców Związku Sowieckiego i Polski Ludowej. Dowódcą tej nielegalnej organizacji miał być Andrzej J. To właśnie on stał się główną ofiarą zwyrodniałych funkcjonariuszy bezpieki. Jak ustalono w trakcie postępowania, szczególnym okrucieństwem cechował się Mieczysław Z. To właśnie on bił chłopca twardym przedmiotem i rękoma po całym ciele oraz uderzał liniałem biurowym w palce dłoni, powodując ich ropienie. Zmuszał go też do stania w czasie przesłuchania trwającego kilkanaście godzin, doprowadzając do upadku ze zmęczenia oraz znieważał wyzwiskami i groził zastrzeleniem. Podobnie zachowywali się pozostali oskarżeni.
- Złamano mi palec i kość prawej ręki, bito mnie po obojczyku, straszono mnie pistoletem i wsadzano po przesłuchaniach do karceru - mówił w trakcie postępowania przed kaliskim sądem Janusz S. Po latach na sali sądowej potrafił bez wahania wskazać swojego oprawcę - Mariana S.
Chłopcy pod wpływem strachu przyznali się do działania w nieistniejącej w rzeczywistości organizacji. Sąd Powiatowy w Kaliszu 20 kwietnia 1953 roku orzekł wobec: Janusza S., Eugeniusza W., Stanisławy M. i Janusza G. osadzenie w zakładzie poprawczym. Andrzej J. stanął przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Poznaniu, który wyrokiem z dnia 16 września 1953 r. skazał go na karę trzech lat pozbawienia wolności za działalność na terenie Poznania w organizacji "mającej na celu obalenie przemocą ustroju Państwa Polskiego".
Byli funkcjonariusze UB podczas odczytywania im zarzutów zachowywali się w sposób butny i nie kryli lekceważenia. Żaden z nich nie przyznał się do winy.
Prowadzący postępowanie sędzia Dariusz Świeżyński zadecydował o wydaniu kary w zawieszeniu.
- Od tego czasu nie popełnili przestępstw, mają dobre opinie w swoich środowiskach - tłumaczył sędzia.
Prokurator Jacek Kozłowski z IPN powiedział, że uznanie winy oskarżonych po tylu latach i skazanie ich potwierdza, iż praca prokuratorów IPN ma sens. Obrona zapowiedziała, że "nie wyklucza apelacji".
Wojciech Wybranowski

"Nasz Dziennik" 2005-02-03

Autor: ab