Wyrok nawet w styczniu
Treść
Służby specjalne w latach 90. głęboko ingerowały w otoczenie kierownictwa partii politycznych - uważa wicepremier Ludwik Dorn, który zeznawał wczoraj w procesie płk. Jana Lesiaka. Postępowanie przeciwko temu byłemu funkcjonariuszowi SB i UOP ma szanse zakończyć się pod koniec stycznia 2007 roku.
Wicepremier Ludwik Dorn, będący w latach 90. wiceprezesem Porozumienia Centrum, powiedział wczoraj w sądzie dziennikarzom, że miał wraz z kierownictwem partii poczucie, iż była ona inwigilowana i rozbijana. Szef MSWiA wyraził przekonanie, że sprawa szafy Lesiaka powinna wstrząsnąć opinią publiczną, a także środowiskami politycznym i dziennikarskim, ale tak się nie stało. Podkreślił, że partie, w których działają osoby "bezpośrednio zaangażowane" w inwigilację prawicy, nie wykorzystały tej sprawy do samooczyszczenia.
Dorn uważa, że ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsę "interesowały bardziej efekty niż sam przebieg działań", a Jan Rokita "mógł wiedzieć" o działaniach inwigilacyjnych, ale potwierdzenie tego zależy od dokumentów i zeznań świadków.
Przed sądem wicepremier zeznał, że jego wiedza o inwigilacji ma raczej charakter pośredni. Jarosław Kaczyński powiedział mu pod koniec lat 90., po zapoznaniu się z aktami sprawy, że potwierdzają one "hipotezę o poważnych aktywach służb specjalnych w środowisku dziennikarskim". Istniały również podejrzenia o podsłuchu zainstalowanym w klubie poselskim PC.
Jest duża szansa, że proces Lesiaka zakończy się już pod koniec stycznia, ponieważ do przesłuchania pozostało już niewielu świadków. Takiego zdania jest prokurator Renata Zielińska. Stanie się to, jeżeli obrona byłego funkcjonariusza nie złoży jakichś nowych wniosków dowodowych, np. nie będzie się domagała przesłuchania nowych świadków. Prokurator ze swej strony zapewnia, że nie będzie zgłaszał nowych wniosków w tym względzie. Sprawa Lesiaka przedawnia się w marcu 2007 r.
Zenon Baranowski
"Nasz Dziennik" 2006-12-28
Autor: wa