Przejdź do treści
Przejdź do stopki

"Wypędzeni" trafią do Brukseli?

Treść

Kanclerz Angela Merkel na dorocznym przyjęciu Związku Wypędzonych (BdV) w Berlinie poinformowała o planach "zeuropeizowania" losu niemieckich "wypędzonych". Po raz pierwszy stwierdziła, że rząd niemiecki wspiera działania byłego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Hansa-Gerta Poetteringa, który chciałby umieszczenia w Domu Historii Europejskiej w Brukseli wystawy o europejskich wypędzeniach. Jej częścią miałoby być pokazanie losów niemieckich "wypędzonych".
- Musimy na tle europejskiej historii pokazać także losy niemieckie, ale już teraz wiemy, jakie to wznieci dyskusje - mówiła Angela Merkel przy ogromnym aplauzie sali. Jak dodała, jest oczywiste, że również w Brukseli musi zostać pokazany los wypędzeń Niemców z ich ojczyzny.
Berliński adwokat Stefan Hambura ocenia w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że ta deklaracja kanclerz Merkel pokazuje intencje zdominowania polityki historycznej w całej Unii Europejskiej przez Niemcy. - Czas, żeby polscy politycy, a także publicyści zrozumieli, że bierne przyglądanie się niemieckim działaniom może doprowadzić do relatywizacji historii. Będzie to trudne do nadrobienia, gdyż świat będzie znał jedynie dwie grupy ofiar: ofiary holokaustu i "wypędzonych" Niemców - podkreślił.
Kanclerz wylewnie podziękowała Erice Steinbach, szefowej BdV, za "dotychczasową pracę dla Niemiec". Poparła też ideę budowy centrum "wypędzonych" w Berlinie.
Jak zaznaczyła Merkel, mimo trudności zdecydowanie warto, jej zdaniem, kontynuować prace dotyczące Fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie". - Pamięć o ucieczce i wypędzeniu jest częścią wspólnego rozumienia 60-letniej historii RFN - powiedziała Merkel. Zaznaczyła, że należy pamiętać o tym, co zostało zapisane w ustawie dotyczącej tej fundacji. - Centrum Wypędzeń musi powstać w duchu pojednania i z dostrzeżeniem historycznego kontekstu II wojny światowej - mówiła. - Wiemy, że bez terroru narodowosocjalistycznego oraz wojny wywołanej przez Niemców nie doszłoby do wypędzeń ludności niemieckiej - dodała Merkel. To ostatnie zdanie nie przypadło do gustu większości zebranych w Berlinie "wypędzonych", którzy przyjęli je z głośnym pomrukiem niezadowolenia.
Z kolei Erika Steinbach podziękowała kanclerz za obecność na przyjęciu Związku Wypędzonych i za wsparcie, jakiego cały czas udziela jej organizacji. Szefowa BdV przypomniała, że Angela Merkel jest gościem Jahresempfang już po raz czwarty.
Również Erika Steinbach zacytowała ustawę Bundestagu dotyczącą Fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie", ale skupiła się na zgoła innym jej fragmencie niż Merkel. Podkreśliła mianowicie, że centrum będzie miejscem, gdzie zaprezentowany ma zostać przede wszystkim los niemieckich "wypędzonych", a wszystko inne ma niejako krążyć wokół tego tematu. - To będzie miejsce, gdzie w sposób naukowy pokazana zostanie niemiecka historia i losy Niemców - głosiła Steinbach.
Goście obecni na przyjęciu byli dość oszczędni w swoich pochwałach dotyczących obu przemówień. Większość z nich chwaliła wprawdzie rozsądek zarówno kanclerz Merkel, jak i przewodniczącej Steinbach, ale słychać było także głosy rozczarowania. Wśród nich warto zauważyć głos Rudiego Pawelki.
- Obydwie mowy były nijakie i nic nie wniosły nowego, takie rutynowe i zdawkowe słowa - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Pawelka. Przewodniczący Powiernictwa Pruskiego dodał, że niczego innego się nie spodziewał. Kanclerz Merkel i Steinbach niewiele miejsca poświęciły obecnej trudnej sytuacji w Fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie", z uczestnictwa w której zrezygnowali historycy z Polski i Czech, a środowiska żydowskie zagroziły bojkotem jej prac.
Waldemar Maszewski, Berlin
Nasz Dziennik 2010-03-17

Autor: jc