"Wypędzeni" świętują kartę
Treść
Związek Wypędzonych (BdV) rozpoczął wczoraj w Stuttgarcie uroczyste fetowanie 60. rocznicy podpisania w tym mieście "Karty Niemieckich Wypędzonych". Członkowie związku twierdzą, że był to epokowy i ważny dokument, bo napisano w nim m.in.: "My, wypędzeni ze stron rodzinnych, rezygnujemy z zemsty i odwetu". Ma to być dowód na to, że "wypędzeni" od początku byli nastawieni pokojowo i nie można im zarzucać np. chęci zmiany granic czy postawy antypolskiej lub antyczeskiej.
Na uroczystościach niespodziewanie zjawił się wicekanclerz i szef dyplomacji Guido Westerwelle (FDP). W obchodach uczestniczyli także inni przedstawiciele niemieckich władz, m.in. przewodniczący Bundestagu Norbert Lammert i minister spraw wewnętrznych Thomas de MaiziÝre, co świadczy o wyjątkowym poparciu, jakim cieszy się nieustannie Erika Steinbach i cały Związek Wypędzonych. - Obecność wicekanclerza świadczy o tym, że zaległe nieporozumienia obydwie strony chcą załagodzić - powiedział nam Walter Strattmann, rzecznik BdV, dodając, że już nie ma nieporozumień pomiędzy Związkiem Wypędzonych a partią FDP. Mimo że szef FDP swoją obecnością starał się załagodzić konflikt, który wybuchł po tym, jak nie wyraził zgody na obecność Eriki Steinbach w radzie Fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie", zgromadzonym "wypędzonym" to nie wystarczyło i przy oficjalnym jego powitaniu rozległy się gwizdy, a wicekanclerz został wybuczany.
Steinbach podczas przemówienia "ujawniła", że uniknęliśmy przemocy w Europie dzięki wyrozumiałości niemieckich "wypędzonych". Oprócz tradycyjnego przypomnienia o tragicznym losie, jej zdaniem, 14 milionów "wypędzonych", o ich zaangażowaniu w budowę nowej ojczyzny zaapelowała także do rządu Angeli Merkel, aby dotrzymał słowa i doprowadził do tego, by 5 sierpnia stał się państwowym świętem "wypędzonych". Steinbach przypomniała, że Bundesrat już 11 lipca 2003 r. w specjalnej uchwale zaapelował do rządu, aby ustanowił tego dnia państwowe święto. - Do dzisiaj uchwała Bundesratu nie została zrealizowana - przypomniała w Stuttgarcie szefowa BdV, dodając, że 5 sierpnia 1950 r. miał zarówno dla Niemiec, jak i dla całej Europy wielkie znaczenie. - Gdyby tego dnia niemieccy "wypędzeni" postanowili iść inną drogą, drogą gwałtu, to Niemcy dzisiaj wyglądałyby zupełnie inaczej - złowieszczo stwierdziła Erika Steinbach, dodając, że jednak "wypędzeni" świadomie wybrali drogę pokoju i dlatego musimy być im wdzięczni.
Przewodnicząca ani słowem nie wspomniała o wydarzeniach poprzedzających wysiedlenie Niemców, czyli o zbrodniach, jakich się dopuścili podczas drugiej wojny światowej, ani o obozach koncentracyjnych i zagłady.
Norbert Lammert, gdy poprosiliśmy go o komentarz do uroczystości i ustosunkowanie się do wielu słów krytyki wobec kandydatów BdV do rady fundacji, odmówił, twierdząc, że ma przykre doświadczenia z dziennikarzami, którzy manipulują jego wypowiedziami (nie wyjaśnił nam, czy tylko z polskimi dziennikarzami). Powiedział jednak, że opowiada się za ogłoszeniem 5 sierpnia świętem narodowym ku czci "wypędzonych", chociaż wątpi, aby było to możliwe do załatwienia w szybkim czasie.
Waldemar Maszewski, Stuttgart
Nasz Dziennik 2010-08-06
Autor: jc