Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wypędzeni chcą się sądzić z Polską

Treść

Zwrotu utraconych po II wojnie światowej majątków w Polsce, Czechach i Rosji będzie się domagać w sądach w tych krajach, ale także w państwach Unii Europejskiej, a nawet USA, Pruskie Towarzystwo Powiernicze (PTP). Według nieoficjalnych informacji, w wyniku działalności tego towarzystwa, którego szef jest członkiem Związku Wypędzonych, w niemieckim ministerstwie finansów złożono już pozwy na sumę przekraczającą 6 miliardów euro - doniosła wczoraj gazeta "Die Welt".
Niemieckie roszczenia przedstawiono najpierw federalnemu ministerstwu finansów, ponieważ według Pruskiego Towarzystwa Powierniczego (Preußische Treuhandgesellschaft) taka jest prawna droga postępowania w tej sprawie. Główny założyciel towarzystwa, przewodniczący Ziomkostwa Ślązaków Rudi Pawelka, uznał, iż rząd niemiecki niewiele pomaga wysiedlonym, dlatego powołano PTP, które postanowiło gromadzić liczne roszczenia niemieckich przesiedleńców. Zdaniem Pawelki, niemieckie ministerstwo finansów zapewne odeśle wypędzonych wraz z ich roszczeniami do władz polskich.
Towarzystwo zamierza więc - relacjonował wczorajszy "Die Welt" - składać pozwy do sądów w Polsce i pozostałych krajach, wobec których formułowane są roszczenia, a także do sądów europejskich. Gdy i to, czego spodziewają się wysiedleni, nie przyniesie efektów, korzystając z żydowskiego przykładu, złożą swoje roszczenia do sądów amerykańskich.
Towarzystwo rozdaje specjalne formularze, na których przesiedleńcy dokładnie opisują majątek, jaki pozostawili na wschodzie Europy. Pruskie Towarzystwo Powiernicze radzi wysiedlonym Niemcom jak najszybciej, jeszcze przed wejściem Polski i Czech do UE, składać pozwy roszczeniowe, najpierw do federalnego ministerstwa finansów. Podobne informacje i instrukcje postępowania znajdują się na wielu śląskich stronach internetowych. Informacje o PTP można z łatwością znaleźć również na łamach niemieckojęzycznych śląskich gazet.
Gazeta "Die Welt" zdobyła także komentarz do planów Pruskiego Towarzystwa Powierniczego rzecznika prasowego polskiego MSZ Bogusława Majewskiego. Uznał on tego typu sygnały za niebezpieczne. Stwierdził też enigmatycznie, że nigdy nie zostały do końca rozliczone rachunki wojenne pomiędzy Polską a Niemcami.
Do akcji towarzystwa ustosunkował się również we wczorajszym numerze "Die Welt", w którym wiele miejsca poświęcono niemieckim roszczeniom, szefowa niemieckiego Związku Wypędzonych (BdV) Erika Steinbach. W wywiadzie dla gazety zaprzeczyła ona, jakoby wcześniej wiedziała o inicjatywie PTP. Jednak nawet niemiecka gazeta nie dowierza tym zapewnieniom, wskazując, iż członkiem rady nadzorczej PTP jest zastępca Steinbach w Związku Wypędzonych, Hans Guenther Parplies. Współpracuje on ściśle ze Steinbach, podobnie jak Pawelka, którego ziomkostwo jest w dodatku częścią BdV.
Sama Steinbach wielokrotnie w swoich przemówieniach zapowiadała wystąpienie o zwrot majątków utraconych przez wypędzonych po II wojnie światowej. Podobnie ziomkostwa, które zawsze głośno mówiły, że po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej otrzymają odszkodowania za majątek pozostawiony za Odrą.
W opublikowanym również we wczorajszym numerze "Die Welt" wywiadzie Erika Steinbach dziwiła się także polskim reakcjom na jej plany utworzenia Centrum przeciw Wypędzeniom. Steinbach ponownie zapewniła, że będzie kontynuować wysiłki zmierzające do utworzenia centrum według jej projektu i to niezależnie od decyzji rządowych. Przewodnicząca BdV przypomniała, że założona przez nią fundacja jest fundacją prywatną i zupełnie niezależną od jakiegokolwiek rządu i dlatego w dalszym ciągu kontynuować będzie swoją działalność.
Działalność Steinbach nadal cieszy się w Niemczech dużym poparciem. Według najnowszych badań instytutu Emnid, przytoczonych wczoraj przez "Die Welt", aż 50 proc. Berlińczyków uważa, że najlepszym miejscem dla Centrum jest właśnie Berlin. Jeszcze większy odsetek popleczników Steinbach znalazł się wśród młodych ludzi, poniżej 30. roku życia. W tej grupie wiekowej aż 68 proc. osób poparło pomysł Centrum w Berlinie. Wydaje się również, że wprowadzona do szkół w landach Bawarii i Badenii-Wirtembergii indoktrynacja młodzieży opiniami przemycanymi przez BdV na temat wypędzeń przynosi pierwsze wyniki.
Waldemar Maszewski, Hamburg



Marcin Libicki, poseł Prawa i Sprawiedliwości:
Te roszczenia nie mają żadnych podstaw i szans prawnych. Mówię to w oparciu o istniejące i respektowane prawo międzynarodowe. Gdyby te kwestie miały szansę na rozwiązanie przez sądy, to Niemcy już dawno by je złożyli. Ale tego nie zrobili. Dlaczego? Moim zdaniem, mamy do czynienia ze zmasowaną akcją - unijna konstytucja, centrum wypędzonych, teraz te pozwy. Ktoś te środowiska mobilizuje, by wywierały presję na polski rząd i polskie społeczeństwo, próbuje wprowadzić kogoś w błąd.

Antoni Macierewicz, przewodniczący i poseł Ruchu Katolicko-Narodowego:
W obecnym stanie prawnym, dopóki nie zaakceptujemy unijnej konstytucji, te roszczenia nie mają szans. Jeśli ją przyjmiemy - wówczas prawo UE będzie ponad naszym i to zagrożenie stanie się realne. W tej chwili te roszczenia mają jednak charakter polityczno-propagandowy. Jest to jednak skutek bierności i ustępstw w tej kwestii kolejnych rządów, w tym szczególnie gabinetu Leszka Millera.
Zebrał MW
Nasz Dziennik 30-09-2003

Autor: DW