Wynik wyborów nie podoba się władzy Donalda Tuska. PKW ma się zająć błędnym przypisaniem liczby głosów kandydatom na prezydenta

Treść
Państwowa Komisja Wyborcza zajmie się dzisiaj błędnym przypisaniem liczby głosów kandydatom na prezydenta. Sytuacja, choć miała charakter incydentalny, stała się pretekstem dla najbardziej zagorzałych przeciwników Prawa i Sprawiedliwości, by dążyć do unieważnienia wyborów. Z werdyktem, jakiego Polacy dokonali 1 czerwca, igra też minister sprawiedliwości. Adam Bodnar mnoży wątpliwości wokół Sądu Najwyższego, który rozstrzyga o ważności wyborów.
W Platformie Obywatelskiej tropieniem wyborczych nieprawidłowości zajął się Roman Giertych, który do partii już na dobre wstąpił po przegranym boju o Pałac Prezydencki.
– W Krakowie komisja o 1000 głosów zaliczyła panu Nawrockiemu. W Mińsku Mazowieckim o kilkaset głosów – mówił poseł Roman Giertych.
Na tych dwóch przykładach, nagłośnionych przez obóz władzy i przychylne jej media, nowy polityk Platformy buduje zarzut w stronę opozycji, że wybory sfałszowano.
Według prof. Mieczysława Ryby, stawianie takiej diagnozy to próba nakarmienia papką propagandową tych wyborców Platformy, których można uznać za fanatycznych.
– Sam Giertych i otoczenie Tuska chce fanatyków utrzymywać w takim napięciu antypisowskim – zaznaczył prof. Mieczysław Ryba.
Ostrożniejszy od Romana Giertycha jest europoseł Andrzej Halicki z PO, który unika narracji o sfałszowanych wyborach.
– Ta różnica jest bardzo duża, więc nie zakładam dzisiaj, że ktoś specjalnie, skutecznie oszukał – mówił europoseł Andrzej Halicki.
W zmianę werdyktu, jakiego Polacy dokonali 1 czerwca, nie wierzy poseł Aleksandra Leo z Polski 2050.
– Czy to zmieni i wpłynie na wynik wyborczy? Nie, nie sądzę, ale każdy obywatel, każdy Polak i Polka, muszą mieć pewność, że to oni wybrali prezydenta, a nie zrobił tego za nich członek komisji wyborczej – zwrócił uwagę poseł Aleksandra Leo.
Szef Kancelarii Prezydenta, Małgorzata Paprocka, tłumaczyła, że skala zwycięstwa Karola Nawrockiego była tak duża, że pomyłka w jednej czy drugiej komisji, nie uprawnia w żaden sposób tezy o sfałszowaniu wyborów.
– Tysiąc głosów przy przewadze 360 tys. głosów, oczywiście do takiej pomyłki nie powinno było dojść, oczywiście należy to wyjaśnić, ale nie ma to żadnego przełożenia. W interesie nas wszystkich, całej polskiej wspólnoty, jest to, żeby mandat prezydenta był silny – zaznaczyła Małgorzata Paprocka.
Mimo to na specjalnym posiedzeniu wyborczym błędom chce przyjrzeć się Państwowa Komisja Wyborcza, w której większość ma obóz władzy.
– Posiedzenie PKW dot. wpisów błędnych liczb głosów w protokółach niektórych OKW odbędzie 9 czerwca 2025 r. o godz. 17.00 – napisał na platformie X Ryszard Kalisz, którego do PKW wyznaczyła Lewica.
Głośnym oskarżeniom, jakie wychodzą z obozu o władzy, o sfałszowaniu wyborów, towarzyszy wypowiedź ministra sprawiedliwości. Adam Bodnar wraca do zarzutów pod adresem Izby Kontroli Sądu Najwyższego i mnoży wątpliwości wokół tego, co zrobić, gdy uzna ona ważność wyborów.
– Czy premier ma to opublikować, a jeżeli już, czy nie powinien do tego zrobić z odpowiednią adnotacją, wyrażającą wątpliwości co do tej Izby? I druga rzecz, co ma z tym zrobić marszałek Sejmu, Szymon Hołownia? – mówił minister sprawiedliwości, Adam Bodnar.
Takich spekulacji chce uniknąć Pałac Prezydencki.
– Dla pana prezydenta Andrzeja Dudy bardzo ważne jest to, aby spokojnie, z pełnym poszanowaniem prawa, doszło do dokończenia procesu wyborczego, uszanowania orzeczenia Sądu Najwyższego – wskazała Małgorzata Paprocka
Po tym, jak Sąd Najwyższy rozstrzygnie o ważności wyborów, 6 sierpnia powinno odbyć się zaprzysiężenie nowego przywódcy. Obóz władzy próbował wpływać na werdykt Polaków, m.in. poprzez odcięcie opozycji od pieniędzy.
TV Trwam News
źródło: radiomaryja.pl, 9 czerwca 2025
Autor: dj