"Wygrajmy samorząd dla Wileńszczyzny!"
Treść
Z tym hasłem idą jutro na wybory samorządowe Polacy na Litwie. Nie jest ono dla ludności zamieszkującej ziemię wileńską tylko dyżurnym sloganem kolejnej kampanii wyborczej. Słowa te są istotnym odzwierciedleniem sprawy żywotnie ważnej dla mieszkańców narodowości polskiej w tym regionie. Chodzi mianowicie o przyszłość społeczności polskiej na Wileńszczyźnie, nad którą władzę usiłują przejąć radykalne partie litewskie.
Już czwartą kadencję z rzędu, od 1995 r., władzę lokalną samodzielnie w rejonach wileńskim i solecznickim, a koalicyjnie w trockim, zamieszkałych w przeważającej większości przez Polaków, sprawuje reprezentująca polskie interesy regionalna partia - Akcja Wyborcza Polaków na Litwie (AWPL).
Sukcesy samorządowe solą w oku?
Samorządy, chociaż w niepełnym zakresie (kwestia zwrotu ziemi została ustawowo przekazana w gestię władz powiatowych), w ciągu kilkunastu lat skutecznie czuwały nad stanem spraw najważniejszych dla zachowania narodowej tożsamości - oświaty w języku ojczystym, krzewienia wiary, kultury, tradycji przodków i historycznej spuścizny narodowej. Dobre gospodarowanie w zakresie finansów publicznych sprawiło, że rejon wileński stał się na Litwie jednym z pięciu samorządów bez zadłużenia, co pozwala kierować więcej środków na jego rozwój, szczególnie programy socjalne. Dzięki przemyślanej polityce, wolnej od korupcyjnych afer i nadużyć, AWPL zdobyła wiarygodność u wyborców i zasłużyła na ich poparcie.
Jednak wielu opcjom politycznym zależy na odsunięciu AWPL od władzy, szczególnie w Wilnie i otaczającym go rejonie. Tu, gdzie ziemia jest najdroższa, a liczba ubiegających się o jej zwrot rdzennych mieszkańców sięga kilkunastu tysięcy, ta partia jest przysłowiową kulą u nogi zarówno dla litewskich polityków, jak i dla chętnych do rozparcelowania resztek cudzej własności. Niewygodna mniejszość polska, upominająca się o należne jej prawa i żądająca przestrzegania norm międzynarodowych, od lat jest zwalczana i ograniczana w swych dążeniach do równego i godnego traktowania.
Manipulacje z pogwałceniem prawa
Każde kolejne wybory nie obywają się zatem bez prób zmiany władzy w tych rejonach, rozbicia i przejęcia elektoratu AWPL przez inne partie litewskie. Poprzednio próbowano to czynić, powołując pseudopartyjki o zabarwieniu wielonarodowościowym, alianse mniejszości itd., które to starania nie dawały pożądanych wyników. Obecnie największy nacisk jest skierowany właśnie na rejon podstołeczny, który z całą pewnością stanowi obszar kluczowy dla zachowania i rozwoju polskości całej Wileńszczyzny. Zbliżające się wybory pod tym względem można więc uznać za najtrudniejsze, i to z kilku powodów.
Przede wszystkim ze względu na głośny apel konserwatywnego polityka Vytautasa Landsbergisa. Otwarcie nawoływał w nim osoby narodowości litewskiej do masowego meldowania się w rejonie wileńskim, by tym samym zdobyć wreszcie "zwycięstwo nad Polakami" i nie zmarnować tej - jak to określił - "historycznej szansy" opanowania Wileńszczyzny.
Nie ma potrzeby podkreślać, że to wezwanie polityka i europarlamentarzysty do niebezpiecznej manipulacji wyborami, a zarazem kolejna próba sztucznego ograniczenia prawa Polaków do udziału w życiu publicznym państwa, są sprzeczne z normami europejskimi, a przede wszystkim z Konwencją Ramową Ochrony Praw Mniejszości Narodowych. Dla ludności polskiej na Wileńszczyźnie stanowi to poważne zagrożenie i próbę zamachu na jej prawa, wyraźnie określone przecież także paragrafami traktatu polsko-litewskiego.
Próby rozbijania od środka
Ta strategia znajduje poklask u pewnej części mieszkańców rejonu narodowości litewskiej, którym z pominięciem prawa udało się swe nadziały odzyskanej ziemi przenieść z głębi Litwy na Wileńszczyznę. Nie spodziewając się jednak, że zapewni ona wysoki procent głosów, wykorzystuje się do pomocy garstkę osób z grona skompromitowanych w oczach polskiej społeczności byłych działaczy. W tym celu została powołana tzw. Polska Partia Ludowa (potocznie dosadnie zwana pipi-elką). Jest ona wspierana przez konserwatystów i inne partie litewskie w rejonach, natomiast w samym Wilnie - przez ugrupowanie liberalno-centrowe obecnego mera miasta, zamieszanego w korupcyjne powiązania ze strukturami biznesowymi.
Wykorzystując słabe rozeznanie części elektoratu, głosującego przede wszystkim na polskie nazwiska, prowadzi wyjątkowo agresywną kampanię wyborczą opartą na szkalowaniu i oczernianiu nie tylko poszczególnych przywódców AWPL, ale i całego dorobku samorządów. Tym samym nadgorliwie wykonuje zamówione zadanie, skierowane na osłabienie i rozbicie dotychczasowej mocnej pozycji społeczności polskiej na Litwie. Szczególnie odrażające jest, że działania te są podejmowane pod świętymi dla miejscowych Polaków hasłami: "Bóg, Honor, Wileńszczyzna", a całej kampanii przewodzi były partyjny prominent KC KP Litwy R. Maciejkianiec.
Groźba fałszerstw
Istnieją też pewne obawy o stosowanie różnego rodzaju prowokacji skierowanych na unieważnienie wyników wyborów, w przypadku gdyby nie odpowiadały one planom "historycznego zwycięstwa", jak też możliwości ich fałszowania. W rejonie już notowano przypadki kupowania głosów u osób ze środowisk aspołecznych.
Przewidując podobne zagrożenia, przewodniczący AWPL poseł Waldemar Tomaszewski już wcześniej zwrócił się do struktur UE o oddelegowanie na Wileńszczyznę ich przedstawicieli w charakterze obserwatorów.
W wyborach samorządowych z listy nr 6 Akcji Wyborczej Polaków na Litwie startuje ponad 250 najbardziej społecznie aktywnych członków partii, Związku Polaków na Litwie, Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich "Macierz Szkolna" i innych społecznych organizacji. Wspólna deklaracja wyborcza została jednogłośnie zaaprobowana przez 28 polskich organizacji. Dlatego słowa "W jedności nasza siła" - na dzień dzisiejszy dla Polaków na Wileńszczyźnie nie są tylko pięknym hasłem, bowiem od jedności i odpowiedzialności wyborców będzie zależało wiele. Przede wszystkim zaś to, czy nadal będziemy samodzielnie decydowali o przyszłości swojej i tej ziemi, "skąd nasz ród".
Czesława Paczkowska, Wilno
"Nasz Dziennik" 2007-02-24
Autor: wa