Wydarzenia i sensacje minionego sezonu operowego
Treść
Był to kolejny sezon bez większych wzlotów, sensacyjnych debiutów i głośnych klap czy upadków. Z wielu premier zaledwie trzy: "Potępienie Fausta" w Operze Narodowej i "Andrea Chenier" w Teatrze Wielkim w Poznaniu oraz "Złoto Renu" we Wrocławiu zasłużyły na miano wydarzenia artystycznego. Można też odnotować trzy polskie premiery: "Ondyny" E.T Hoffmanna w Poznaniu, "Gwałtu na Lukrecji" B. Brittena w Krakowie oraz "Kamienia filozoficznego" W.A. Mozarta (i nie tylko) w Łodzi. Również po raz pierwszy pojawili się na naszych scenach "Lombardczycy", wczesna opera G. Verdiego, której koncertowe wykonanie przygotowała Opera Bałtycka w Gdańsku.
Największe zamieszanie powstało wokół Teatru Wielkiego w Łodzi, któremu groziła likwidacja. Na szczęście zadziałała akcja "Ratujmy Teatr Wielki w Łodzi" zorganizowana przez pracowników tej zasłużonej placówki. Jej efekty odbiły się echem w całej kulturalnej Polsce. Myślę, że to między innymi dzięki niej znalazły się dodatkowe pieniądze na spłatę części potężnego zadłużenia i teatru nie zamknięto. Za to dyrektor Grażyna Wasilewska straciła stanowisko na rzecz Wojciecha Skupniewskiego. Mimo tak wielu trudności, urzędniczych i personalnych przepychanek w końcówce sezonu zrealizowano trzy interesujące premiery: "Pajace" R. Leoncavalla, ze świetną kreacją Krzysztofa Bednarka, "Rigoletto" i "Moc przeznaczenia" G. Verdiego.
Sezon w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie przyniósł cztery premiery operowe i jedną baletową, rozpoczęła go premiera "Króla Ubu" K. Pendereckiego w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego. Nadal jednak drastycznie spada ilość spektakli, w minionym sezonie odbyło się ich na dużej scenie zaledwie 116! Nie zrealizowano też kilku wcześniej zapowiedzianych wydarzeń, nie pojawili się też na scenie ani Placido Domingo, ani Roberto Alagna. Wiele z nowych inscenizacji miało zaledwie dwa do pięciu spektakli. Tak było z przeniesioną z Los Angeles inscenizacją "Potępienia Fausta" H. Berlioza w reżyserii Achima Freyera, której grudniowa premiera zyskała entuzjastyczne recenzje krytyków i uznanie widzów. Niestety, niewielu zdążyło ją obejrzeć. Wystawiono ją zaledwie trzy razy, a zapowiedzianych na czerwiec kolejnych przedstawień po prostu nie zrealizowano. Ledwie trzy przedstawienia miała "Bajadera", najnowsza premiera baletowa zrealizowana przez Natalię Markową. Nieco częściej pokazywano wznowioną "Carmen", rzadziej "Rigoletto. "Salome" R. Straussa, ostatnią premierę sezonu, też zagrano tylko dwa razy. Znikła z repertuaru po zaledwie pięciu przedstawieniach "Jaskółka" G. Pucciniego zrealizowana na zakończenie poprzedniego sezonu przez Martę Domingo. Wysoko oceniona przez krytykę i lubiana przez publiczność inscenizacja "Podróży do Reims" G. Rossiniego w reżyserii Tomasza Koniny z kapitalną kreacją Ewy Podleś też nie doczekała się czerwcowych przedstawień, ponoć znika z repertuaru. Czy na coś takiego teatr stać? Na całym świecie nowe inscenizacje są najczęściej grywanymi tytułami, u nas jest dokładnie odwrotnie. Warto jeszcze odnotować pierwszą wizytę Opery Narodowej w Londynie, gdzie zaprezentowano "Straszny dwór", "Króla Rogera" i "Króla Ubu".
Bogaty i pracowity okres mają za sobą zespoły Teatru Wielkiego w Poznaniu utrzymującego w stałym repertuarze najwięcej wśród polskich teatrów oper i baletów. Początek sezonu to III Poznańskie Dni Verdiego z koncertowym wykonaniem "Ernaniego" Verdiego. Wczesną wiosną drugi z poznańskich festiwali: IV Festiwal Hoffmannowski z polską premierą "Ondyny" tego kompozytora. Również w ramach tego festiwalu odbyła się polska premiera barokowego opero-baletu "La Indes galantes" J.P. Romeau. Przedstawienie zrealizowane przez międzynarodowy zespół i wykonawców nie weszło na stałe do repertuaru poznańskiego Teatru Wielkiego. Pokazano je tylko dwa razy jako swoistą ciekawostkę. Jednak największym wydarzeniem poznańskiego sezonu była - zrealizowana we współpracy w Operą w Waszyngtonie - premiera "Andrea Chenier" U. Giordano w reżyserii Mariusza Trelińskiego ze scenografią Borisa F. Kudliüki. Zyskała ona entuzjastyczne oceny krytyków i publiczności. Równie wysoko ocenił inscenizację Placido Domingo, dla którego zorganizowano specjalny pokaz w formie próby generalnej.
Opera Wrocławska skoncentrowała wszystkie siły i środki na realizację gigantycznego przedsięwzięcia, jakim jest bez wątpienia realizacja pełnej tetralogii "Pierścień Nibelunga" Wagnera. Październikowa premiera "Złota Renu", pierwszej części cyklu, okazała się autentycznym sukcesem i dowodem, że zespoły tego teatru mogą, chcą i potrafią zmierzyć się z tym potężnym dziełem. Trudno się więc dziwić, że wszyscy z niecierpliwością czekali na zapowiedzianą na maj premierę "Walkirii". Niestety, spotkał ich ogromny zawód. W ostatniej chwili z realizacji tej premiery wycofał się jeden z głównych sponsorów. W tej sytuacji dyrektor Ewa Michnik mogła już tylko premierę odwołać i przenieść ją na inny termin - 16 października.
Warszawska Opera Kameralna zdecydowała się w tym sezonie wprowadzić do repertuaru dwa dzieła, których format daleko wykracza poza ramy kameralności. Najpierw, w listopadzie, miała miejsce premiera "Falstaffa", komedii lirycznej wieńczącej twórcze życie Verdiego. W kwietniu odbyła się premiera "Jenufy" Janácka. W obu przypadkach można mówić o dużym sukcesie realizatorów i wykonawców, szczególnie Jerzego Artysza w "Falstaffie" oraz Agnieszki Kurowskiej i Marty Wyłomańskiej w "Jenufie". Premierą "Semiramidy" rozpoczął się 28 listopada III Festiwal Rossiniego, w programie którego znalazły się jeszcze: "Sroka złodziejka", "Jedwabna drabinka", "Kopciuszek" i "Włoszka w Algierze". W maju rozpoczął się w WOK zaplanowany na cały rok festiwal muzyczno-operowy "Oda do Europy".
Dwie udane premiery zrealizowała w tym sezonie Opera Śląska w Bytomiu. W grudniu weszła na scenę interesująca inscenizacja "Aidy" w reżyserii Laco Adamika. Później w czerwcu zrealizowana z rozmachem premiera "Borysa Godunowa" w reżyserii Wiesława Ochmana zakończyła sezon.
Ciekawą inicjatywę podjęła Opera na Zamku w Szczecinie, organizując cykl "Vivat Opera Polska", jej naczelnym celem było przybliżenie szczecińskiej publiczności pełnej twórczości Moniuszki. Obok powszechnie znanych "Halki" i "Strasznego dworu" pojawiły się "Flis", "Verbum nobile", "Hrabina" i "Paria". Były to wykonania koncertowe, ale uzupełnione elementami scenografii i kostiumami. W międzyczasie przygotowano premierę operetki "Clivia" N. Dostala. Sezon zakończyła zrealizowana na zamkowym dziedzińcu premiera "Nabucco" Verdiego.
Aż cztery premiery, co się ostatnio bardzo rzadko zdarzało, zrealizowała Opera Krakowska. Najpierw "Norma" V. Belliniego, później wspomniana wyżej polska premiera "Gwałtu na Lukrecji" Brittena, a w końcu marca "Rigoletto" G. Verdiego. Sezon zakończyła plenerowa premiera "Halki" zrealizowana przez Krzysztofa Jasińskiego na krakowskich "Skałkach Twardowskiego". Warto też odnotować realizację "Orfeusza i Eurydyki" Ch.W. Glucka, której inscenizacja była zaprezentowana w kwietniu jako pokaz przedpremierowy. Z końcem sezonu odszedł Bogusław Nowak, dyrektor naczelny teatru. Operę Krakowską czeka więc kolejna zmiana na dyrektorskim stanowisku.
Dla przedstawienia pełnego obrazu dokonań minionego sezonu należy jeszcze choćby wspomnieć o premierach "Carmen" i "Strasznego dworu" w Teatrze Muzycznym w Lublinie oraz "Fausta" Ch. Gounoda w Operze Bałtyckiej oraz "Toski" G. Pucciniego, którą Opera Nova zainaugurowała kolejny Bydgoski Festiwal Operowy.
Adam Czopek
Nasz Dziennik 27-07-2004
Autor: DW