Wycisnąć Greków czy pozwolić im odejść?
Treść
Eurostrefa zwleka z dalszą pomocą dla Grecji, chcąc zmusić rząd i greckie społeczeństwo do jeszcze większych oszczędności i wyrzeczeń. Niemcy tymczasem przygotowują procedurę "kontrolowanej niewypłacalności", która zakłada rezygnację kraju dłużnika z suwerenności.
Zebrani w Luksemburgu ministrowie finansów eurostrefy po raz kolejny nie doszli do porozumienia w sprawie uruchomienia ostatniej, szóstej transzy - 8 mld euro - z pierwszego pakietu pomocy dla Grecji, chociaż -jak zapewnił przewodniczący eurogrupy Jean-Claude Juncker - nie padły równocześnie żadne sugestie na temat opuszczenia przez Grecję strefy euro.
- Nie musimy podejmować decyzji natychmiast, Grecja musi mieć środki dopiero przed drugim tygodniem listopada - uspokajał po spotkaniu belgijski minister finansów Didier Reynders. Grecki rząd do niedawna ostrzegał, że już w październiku skończą mu się pieniądze, ale wczoraj oświadczył, że jest w stanie regulować zobowiązania zagraniczne i krajowe do połowy listopada.
Jedyne, co udało się eurogrupie osiągnąć, to kompromis w sprawie zabezpieczenia środków dla Grecji wyasygnowanych przez Finlandię. Grecja, tytułem zabezpieczenia, ma wyemitować obligacje o wartości 880 mln euro. Bez dodatkowych gwarancji Helsinki nie zgadzały się dotychczas brać udziału w drugim pakiecie pomocowym, wiadomo zaś, że bez dalszych miliardów euro Grecja nie będzie spłacać długów.
Eurogrupa dyskutowała, jak zwiększyć skuteczność funduszu ratowania eurostrefy (EFSF) bez dokładania do niego kolejnych miliardów euro, na co zdecydowanie nie zgadzają się Niemcy. Ten utworzony wiosną 2010 r. Fundusz dysponuje obecnie zaledwie 440 mld euro i okazałby się kroplą w morzu potrzeb, gdyby przyszło ratować z opresji wielkie kraje eurostrefy jak Włochy czy Hiszpania. Jedną z propozycji poszerzenia jego możliwości finansowych jest tzw. lewarowanie, które polegałoby na zadłużaniu EFSF w Europejskim Banku Centralnym pod zastaw obligacji zadłużonych krajów euro, zakupionych na rynku wtórnym, czyli po cenie rynkowej. Tę metodę zastosowali Amerykanie do ratowania sektora finansowego po upadku Lehman Brothers.
Pozwólcie Grekom odejść
- Grecja jest stracona, ratujmy eurostrefę - wezwał tymczasem brytyjski "Financial Times". "Politycy europejscy muszą przyjąć do wiadomości, że idzie o większą stawkę niż ratowanie Grecji. Strukturalne wady eurostrefy są dla niej samej większym zagrożeniem niż to, co dzieje się w Atenach" - napisała gazeta. Według niej, należy dopuścić do bankructwa Grecji i wyjścia tego kraju z eurostrefy, przygotowując na to zawczasu banki komercyjne i Europejski Bank Centralny (co wymagałoby ponownego sięgnięcia do kieszeni podatnika).
Niemcy, główni wierzyciele Grecji, po cichu przygotowują się na bankructwo tego kraju, ale nie chcą wypuścić go ze strefy euro.
Ma temu służyć "kontrolowana niewypłacalność". Założeniem planu jest, aby "wycisnąć dłużnika jak cytrynę". Główny cel? Nie dopuścić do kompletnej plajty, przy której wierzyciele Grecji nie odzyskaliby ani jednego euro. Niemiecki minister gospodarki Philips Roesler zalecił opracowanie procedury kontrolowanej niewypłacalności państw strefy euro, które wpadły w spiralę zadłużenia. Według wstępnych propozycji kraj poddany restrukturyzacji zadłużenia musiałby zrezygnować na czas procedury ze swojej suwerenności, poddając się pod kuratelę eurostrefy. Procedura rozpoczynałaby się od negocjacji kraju dłużnika z wierzycielami pod kontrolą niezależnego organu europejskiego (w przyszłości Europejskiego Funduszu Walutowego, o ile powstanie). Równolegle zadłużony kraj musiałby wdrożyć program naprawczy (czyli drastyczne oszczędności). Uruchomienie procedury oznaczałoby automatycznie wydłużenie terminu spłaty długów. W razie gdyby obie strony, tj. kraj dłużnik i wierzyciele, nie doszły do porozumienia - nakładane byłyby na nie sankcje finansowe. Niemcy chcą wprowadzić procedurę kontrolowanej niewypłacalności do traktatu UE wraz ze stałym Europejskim Mechanizmem Stabilizacyjnym (EMS), który ma wejść w życie w połowie 2013 roku. Do Aten wybiera się właśnie misja niemieckich przedsiębiorców zainteresowanych zakupem greckich aktywów sprzedawanych przez rząd w Atenach za bezcen. Mówi się o niemieckich inwestycjach w Grecji rzędu 10 mld euro.
Decyzja przywódców eurostrefy w sprawie 8 mld euro dla Grecji nie zapadnie do czasu opracowania raportu pokontrolnego przez trojkę, tj. przedstawicieli UE, MFW i EBC, którzy nadzorują poczynania oszczędnościowe greckiego rządu. Tymczasem protestujący przeciwko cięciom Grecy zablokowali wczoraj wejścia do kilku ministerstw, a na dzisiaj zwołali strajk generalny pracowników budżetówki. Rząd Jeoriosa Papandreu przyjął budżet na 2012 r., który - w ramach oszczędności - przewiduje zwolnienie 30 tys. pracowników sfery budżetowej. Media spekulują, że Papandreu nie wytrzyma presji z jednej strony MFW, z drugiej - greckiej ulicy i może podać się do dymisji. Mimo wdrożenia zalecanych przez trojkę oszczędności, obniżki pensji, emerytur i wyprzedaży majątku - dług publiczny Grecji zwiększył się w tym roku o dalsze 11 mld euro. Wskutek głębokiej recesji spowodowanej zaciśnięciem fiskalnym o kolejne 1,5 punktu procentowego wzrósł współczynnik zadłużenia kraju, osiągając poziom 8,5 proc. PKB.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik Środa, 5 października 2011, Nr 232 (4163)
Autor: au