Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wycieczki szkolne nie mogą zobaczyć katowni

Treść

Izba Pamięci w podziemiach dawnego budynku Zarządu Głównego Informacji Wojskowej w Warszawie, gdzie przesłuchiwano i torturowano więźniów politycznych, funkcjonuje już kilka miesięcy. Mimo to nadal nie wypracowano formuły, która umożliwiałaby zwiedzanie jej przez wycieczki szkolne. Młodzież nie może poznać historii pisanej krwią Polaków, którzy sprzeciwili się systemowi komunistycznego zniewolenia.
Izba pamięci mieści się w dawnej siedzibie kierownictwa Informacji Wojskowej, a później Wojskowych Służb Wewnętrznych i WSI na rogu ulic Oczki i Chałubińskiego w Warszawie. Ze względu na to, że nadal pozostaje w gestii wywiadu wojskowego, budynek ma charakter zamknięty i - jak nam powiedziano - jest to główny powód, że nie są tu wpuszczane wycieczki szkolne. Niestety, nie można się spodziewać, iż zmieni się to w najbliższym czasie. Izbę dotychczas odwiedzali jedynie weterani, dla których było to bolesne przeżycie, wracały bowiem wspomnienia czasów, gdy byli tu osadzeni, bici i torturowani przez stalinowskich oprawców.
Izba znajduje się na jednym z trzech poziomów podziemi budynku przy ul. Oczki. Pozostałe są niedostępne, a ich plany znajdują się w Rosji. Do tej pory nie dotarto np. do karcerów, które miały się mieścić najniżej. Nieliczni zwiedzający mogą zobaczyć, jak wyglądały sale przesłuchań i cele więźniów. Więźniowie przebywali tutaj w ciężkich warunkach, w przepełnionych celach, z których jedynie raz dziennie zabierano wiadro z nieczystościami.
Na podstawie plansz, na których zeskanowane dokumenty są niestety mało czytelne, zwiedzający mogą zapoznać się ze zbrodniczą działalnością Informacji Wojskowej, która w latach 1944-1956 aresztowała 16,9 tys. osób, w zdecydowanej większości za tzw. przestępstwa polityczne. Wiele z nich zostało potem skazanych na karę śmierci lub długie lata więzienia.
Zaprezentowane są zarówno zdjęcia ofiar, m.in. komandora Zbigniewa Przyszewskiego czy pułkownika Aleksandra Rhode, jak i ich katów, w tym osławionych prokuratorów Heleny Wolińskiej, Antona Skulbaszewskiego oraz sędziego Stefana Michnika-Szechtera.
Tablice przedstawiają też metody śledcze IW. Dominującą praktyką był tzw. konwejer, czyli nieprzerwane przesłuchanie przez kilka osób z rzędu, oraz tzw. intensywne śledztwo, które polegało na długotrwałym przesłuchaniu trwającym nieraz do 20 godzin w ciągu doby, i to nawet przez kilka miesięcy.
Obszernie są tam zaprezentowane ustalenia tzw. Komisji Mazura, powołanej do zbadania działań IW. Niestety, jej wnioski zmierzające do ukarania winnych brutalnych przesłuchań i torturowania więźniów nie zostały wykonane. Ofiary IW doczekały się rehabilitacji - część już po 1956 r., pozostali dopiero po zmianach w 1989 roku. Ale kaci uniknęli odpowiedzialności i dopiero w ostatnich latach wytaczane są im procesy.
Informacja Wojskowa była obok UB instytucją odpowiedzialną za masowe represje w powojennej Polsce wśród żołnierzy Wojska Polskiego, AK i podziemia antykomunistycznego. Utworzona na wzór sowiecki była jednym z elementów podporządkowania Polski Związkowi Sowieckiemu. Rosjanie, którzy obejmowali stanowiska oficerskie w Informacji Wojskowej, dla niepoznaki przyjmowali polskie nazwiska i metody działania. Język rosyjski był powszechny w wewnętrznym użyciu do końca istnienia Informacji Wojskowej w 1957 roku.
Zenon Baranowski
"Nasz Dziennik" 2007-01-30

Autor: wa